Autorka: Katarzyna Kowalewska

Prawda o piciu

– To jest powieść o alkoholizmie. O tym, jak alkohol odczłowiecza, jak wybija cię z ludzkiej tkanki i sprawia, że stajesz się bezgranicznie samotny – zapowiadał Żulczyk w wywiadzie dla Empik Pasje, uzupełniając, że „Informacja zwrotna” – Mówi pewną prawdę o picu, o piciu w Polsce, o polskim społeczeństwie. Również o tym, jak my się w Polsce strasznie nawzajem traktujemy. – Autor spointował również – To powieść o przemocy.

Warto dodać, że o przemocy w znacznej mierze wynikającej z nałogu i jego konsekwencji dla osób z otoczenia uzależnionego. Żulczyk w wywiadze dla Newseeka ujawnił, że w swojej książce chciał odmitologizować picie i alkohol. Pisząc, korzystał z własnych doświadczeń oraz historii, które usłyszał, uczęszczając przez 4 lata na terapie odwykowe. Według mnie jednak „Informacji zwrotnej” nie należy czytać ani autobiograficznie, ani reportażowo, a za to – do pewnego stopnia – dydaktycznie.

Zaprzedać duszę alkoholowi

Pięćdziesięciokilkuletni Marcin Kania, dawniej muzyk, autor jednego – z dzisiejszej perspektywy niezbyt poprawnego politycznie – hitu o „kochaniu jak Rosję”, jest wrakiem człowieka. To bohater żałosny, a wręcz odrażający – zapijaczony przemocowiec krzywdzący wszystkich wkoło siebie. Gdy świat wkoło się rozsypuje, ex-basista nie przyznaje się do błędów, które popełnił, lecz idzie w zaparte. Oszukuje wszystkich, w tym siebie. Podważa własną podmiotowość – to nie jego ręce sięgają po alkohol, może w ogóle nie sięgają. Właściwie czemu nie przyjąć, że po nastym drinku zapijanym szotami, gdy już urwał mu się film, wrócił do mieszkania? Czemu nie uwierzyć, że między spotkaniami AA pozostaje trzeźwy i tylko czasem lekko nagina zasady abstynencji?

Gdy znika syn, z którym Marcin Kania widział się noc wcześniej, mężczyzna nie jest w stanie przypomnieć sobie, co między nimi zaszło. Miota się, pijacko majacząc, i rozpoczyna śledztwo w sprawie tych „innych” złych. Pomagają mu w tym zaprzyjaźniony policjant oraz koleżanka z odwyku. Wkrótce jednak okazuje się, że nie odkryje prawdy o zniknięciu syna, jeśli nie zajrzy w przepalone etanolem zgliszcza głębi siebie.

 

Informacja zwrotna, Żulczyk

 

Orgie i pogarda w pakiecie

„Informacja zwrotna” opowiada o kłamstwach i alkoholowej obłudzie. Te dwie antywartości stają się głównymi antybohaterami nowej książki Żulczyka. Podczas lektury momentami odnosiłam wrażenie, że czarny charakter Marcin Kania został stworzony na potrzeby udowodnienia tezy, jak wiele złego może wyrządzić uzależnienie.

Choć temat alkoholizmu wydaje się już ograny, połączenie psychologizmu a antykryminałem jest zabiegiem odświeżającym. „Informacja zwrotna” to nie wyznania alkoholika czytającego „Czarodziejską górę” i widzącego latające pralki. Marcin Kania nie aspiruje (w moim odczuciu) do miana intelektualisty łagodzącego Weltschmerz. Historia jego uzależnienia jest banalna – poszedł w ślady ojca, wybrał drogę na skróty. Pomylił alkoholowe orgie, serwowane w pakiecie z członkostwem w zespole muzycznym, z codziennym życiem. A wódkę pokochał bardziej niż żonę, córkę czy syna. Dwojgiem uzdolnionych dzieci zresztą jawnie pogardzał, upokarzając zwłaszcza syna-nerda. Gdy obserwujemy, jak okrutny oraz jak bezduszny jest wobec bliskich – także wobec sponsorowanej przez niego kochanki-studentki, która z nieodgadnionych powodów wydaje się do niego szczerze przywiązana – trudno mu współczuć. A może jednak nie?

Czy alkoholicy dostają taryfę ulgową?

Alkohol odczłowiecza wielotorowo – sprawia, że bohater nie przywiązuje wagi do cierpienia innych, ale też samego Kanię wielu czytelników może postrzegać jako maszynę do pochłaniania etanolu. A nawet zwierzę, którym kieruje nie instynkt przetrwania, a niepohamowana potrzeba spożywania procentów. Oczywiście, zdarzają mu się momenty bardziej ludzkie, na przykład gdy wspomina swojego ojca pijaka-despotę. Jednak przez to, że nie rozpoznaje w nim swojego pierwowzoru, lecz że wciąż postrzega się jako ofiarę, a nigdy jako kata, ma się ochotę wyrzucić ex-basiście: „Jak mogłeś dopuścić do tego, by stać się człowiekiem, którego nienawidziłeś?”. I któremu własne dzieci wyznają nienawiść.

Przeszkadza mi także, jak strasznie bohater krzywdzi kobiety ze swojego otoczenia, a jednak żadna z nich nie potrafi się od niego definitywnie odciąć. Co być może także mówi prawdę o tym, że polska kultura picia, choć dotyczy obu płci, wspiera patriarchat.

Jednak z dyskusji, która zdążyła się już zawiązać wokół nowej książki Jakuba Żulczyka, wynika, że w niektórych czytelnikach bohater wywołuje współczucie. Być może stosunek do Kani – reprezentanta nałogu – w znacznym stopniu świadczy o naszym podejściu do picia alkoholu ponad miarę. Czy alkoholików raczej skreślamy, czy usprawiedliwiamy? W którym momencie pojawia się potępienie – gdy nie ma już dnia bez alkoholu? Gdy dochodzi do pierwszego aktu przemocy? A może dopiero kiedy pobita osoba trafia do szpitala? Przy okazji lektury warto nie tylko przeanalizować narrację, ale i mentalność kultury, z której wyrosła zarówno ona, jak i my.

Agresja w blasku reflektora

– Mówią, że picie przynosi wstyd. Gówno prawda. Picie przynosi mi dumę. Picie to moja moc – monologuje Kania. – Gdy piję, to jakbym miał ze sobą mnóstwo pochowanych pistoletów. W każdej chwili mogę je wyciągnąć, zacząć nimi żonglować, potem schować je z powrotem do kieszeni. Pić to nagle stać się bogatym. Codziennie wygrywać w totolotka. Pić to być odważnym, to nosić miecz i mówić prawdę, mieć czapkę Stańczyka. Pić to wzbijać się w powietrze nad całe to gówno, i kręcić piruety.

[…] Odpieprzcie się od picia. To właśnie ten, kto kocha picie, właśnie ten stoi w oślepiającym reflektorze – mówi bohater, chwilę przed tym, jak spróbuje zgwałcić koleżankę, ale żaden z jego obecnych na imprezie znajomych tak tego nie nazwie. Przecież to nie on, lecz alkohol?

A co z millenialsami?

Chciałabym wierzyć, że problem przymykania oka na akty agresji (słownej czy fizycznej) po alkoholu oraz swoista „kultura picia” dotyczą raczej starszego pokolenia, dziś 50+. W końcu bohaterowie „Na rauszu” też nie są w okresie pierwszej młodości, lecz przeżywają ją dzięki coraz mniej kontrolowanemu upojeniu. Zastanawiam się jednak, czy moja chęć wiary nie jest zbyt idealistyczna. I żałuję, że Żulczyk, który trafił na odwyk tuż po trzydziestce, nie stworzył bohatera reprezentującego millenialsów, uzupełniając zarysowany już przez innych autorów portret „picia w Polsce” o to, jak to wygląda wśród młodych osób po studiach lub po trzydziestce.

Jako społeczeństwo jesteśmy świadomi popularności małpek, spędzania późnych popołudni i wieczorów najpierw z piwem, potem z sześciopakiem czy butelką wina, ale brakuje nam na ten temat prozy z kategorii literatura piękna, mogącej się odbić takim echem jak ta pióra Żuczyka.

A może jest tak, że millenialsów nie rozliczamy z alkoholizmu, bo przecież młodzi mają jeszcze czas do stabilizacji, a okres spod wzoru C2H5OH jest tylko przejściowy? Na te pytania znane polskie tytuły nie dały mi odpowiedzi, chociaż bardzo jej pożądam i odnoszę wrażenie, że potrzebuje jej moje pokolenie.

 

Jakub Żulczyk, zdjęcie

Jakub Żulczyk. Fot.: Zuza Krajewska (także zdjęcie okładkowe)

 

Alkoholik gorszy niż „odzyskiwacze”

Niewykorzystany potencjał tkwi w wątku reprywatyzacyjnym – Marcin Kania odkupił kilka reprywatyzowanych mieszkań na Woli, które stały się dla niego profitowym źródeł dochodu. Jego syn poznał historię kobiety wypędzonej z otrzymanego od ojca lokum i zaangażował się w działalność stowarzyszenia broniącego praw lokatorów do przyznanych dziesiątki lat temu mieszkań. Niestety odniosłam wrażenie, że potępienie alkoholizmu – z fenomenalnym plot twistem w zakończeniu – odbyło się kosztem pogłębienia tego ważnego społecznie problemu.

Autor w posłowiu usprawiedliwia się prawem do „licentia poetica”, którego to oczywiście mu nie odmawiam, jednak czuję się zawiedziona, że pisarz tak wrażliwy na problemy społeczne postanowił potraktować problem naskórkowo, zaledwie jako pretekst do zawiązania antykryminału. Powieść prowokuje być może do kilku refleksji, na przykład w jakiej mierze nabywcy „odzyskanych” mieszkań ponoszą winę za działania „odzyskiwaczy”. Jednak w ostatecznym rozrachunku wina wszystkich osób zamieszanych w proceder zostaje zmarginalizowana.

Notorycznie nie być sobą

Jakub Żulczyk nie dokonał przełomu w prowadzeniu narracji o piciu. W „Informacji zwrotnej” znajdziemy wiele ogranych acz ważnych motywów oraz urzekający flirt z literaturą popkulturową. Efekt czyta się z zaciekawieniem, bez względu na to, czy bliżej nam do postawy empatycznej, czy niechętnej. Nie wątpię też, że chociaż nie jest to najważniejsza powieść w karierze autora „Wzgórza psów”, to z pewnością odgrywa ona znaczącą rolę przy rozliczaniu się pisarza z przeszłością. A dla czytelników – przy samoocenie i pytaniu, jak podchodzimy do tych, którym (notorycznie) „zdarza się” za dużo wypić i „nie być (niepijanym/nieagresywnym/lepszym) sobą”.

Więcej recenzji znajdziesz w pasji Czytam.