Autorka: Katarzyna Kazimierowska

George Saunders uznawany jest za jednego z najlepszych współczesnych pisarzy amerykańskich. Jego wydana w 2017 roku powieść „Lincoln w bardo”, zainspirowana życiem prezydenta Abrahama Lincolna, otrzymała The Man Booker Prize. Jednak to w wyrazistych i zapadających w pamięć opowiadaniach tkwi siła jego pisarstwa. Saunders jest mistrzem krótkiej formy, czego „Sielanki” (wydane pierwotnie w 2000 roku) są najlepszym przykładem. Dziś polscy czytelnicy mogą się zapoznć z polskim przekładem Michała Kłobukowskiego.

System wyzysku

Wbrew tytułowi to nie jest przyjemna lektura. Bardziej kojarzy się z przekrwionym okiem, które łypie na nas z okładki. Weźmy tytułowe „Sielanki” – opowiadanie, które otwiera wydany właśnie zbiór, uznany przez amerykańskich krytyków za jeden z najlepszych, jakie ukazały się jak dotąd w Stanach. Główny bohater utworu pracuje w parku rozrywki. Przez cały dzień udaje jaskiniowca – a jego główne zadanie to nigdy nie wychodzić z roli, nawet jeśli całymi dniami żaden turysta nawet nie zajrzy do jego jaskini. Dzień spędza na pieczeniu kozy, pozorowaniu, że szuka robaków, oraz wydawaniu niezrozumiałych dźwięków. Dopiero nocą może porozmawiać ze swoją współpracowniczką i wysłać faks do rodziny.

Park rzadko odwiedzają turyści, a jego właściciele borykają się z kłopotami finansowymi. Wolą jednak zwalniać pracowników lub namawiać ich, by donosili na swoich mniej wydajnych w pracy kolegów, niż wprowadzić realne zmiany, mogące poprawić warunki pracy. Jeśli komuś przypomina to korporacyjny system wyzysku, który odziera pracowników z godności, to jesteście na dobrej drodze.

Z kolei w opowiadaniu „Morszczyn” główny bohater pracuje na drążku jako pan do towarzystwa w barze dla pań. Mieszka razem z siostrami i ciotką w niebezpiecznej okolicy. I gdy już się wydaje, że gorzej być nie może, ciotka najpierw umiera, potem znika z grobu, a w końcu… wraca do domu. Śmierć sprawiła, że z miłej zażywnej pani przeistoczyła się w przerażającego zombie. Wszystkim rozkazuje, próbując jednocześnie nie pogubić kolejnych części ciała. „Wszystko mnie ominęło! Miałam zasrane życie” – woła. Więcej w tych słowach ludzkiego lamentu niż grozy. Okazuje się, że ciotka nawet po śmierci chce pomóc rodzinie i wymyśla plan poprawy ich sytuacji zawodowej.

A Neil, bohater opowiadania „Winky” idzie na spotkanie z coachem, bo nie ma pomysłu na zmianę swojego życie. Coach doradza mu, że osiągnie sukces w życiu, gdy wyrzuci z domu własną siostrę.

 

Sielanki Saunders

 

Ambiwalentne stosunki międzyludzkie

Saunders w swoich opowiadaniach przesuwa granice naszej rzeczywistości do granic absurdu. W jego opowiadaniach, jak w soczewce, widać naturę kapitalizmu i konsumpcjonizmu, nasze codzienne zniewolenie iluzjami o lepszym życiu, które tak po prostu nam się zdarzy, bo jesteśmy tego warci. Bohaterom poprawia się humor dopiero wtedy, gdy spotykają na swojej drodze kogoś, kto ma gorzej od nich. Sandauers zagląda do ubogich amerykańskich domów, do bidoków, którzy nie widzą szansy na zmianę swojej sytuacji życiowej, ale w duchu wciąż wygłaszają tyrady na głupszych i dyskutują z tymi uznanymi za lepszych, by choć na chwilę poczuć się lepiej.

Podobnie jak w wydanym kilka lat zbiorze „10 grudnia” pisarz pokazuje, jak relacje między ludźmi, zwłaszcza gdy wiąże je zależność, niezauważalnie ulegają spotwornieniu. W pochodzącym z tamtego zbioru opowiadaniu „Dziewczęta Sempliki” tzw. zwykli Amerykanie w ogródku hodują małe imigrantki podwieszone nad ziemią na linkach – taka sezonowa moda. Jakkolwiek absurdalnie to brzmi, to trwający kryzys uchodźczy pokazuje, że nasz stosunek do migrantów jest co najmniej ambiwalentny. W „Sielankach” z kolei przełożony namawia pracownika-jaskiniowca, by donosił na swoją współpracowniczkę. Ten jednak kryje jej nieprofesjonalne „wyskoki” (zdarza jej się odezwać po angielsku do pojawiających się nagle turystów) i codziennie zdaje na jej temat pozytywny raport. To margines heroizmu i godności, na jaki go w tej sytuacji stać.

 

Sielanki

 

Materiały prasowe Wydawnictwa Znak.

Światełko nadziei na zmianę

Bohater opowiadania „Wodospad” całą drogę prowadzi w swojej głowie tyradę o niesprawiedliwościach świata i swojej własnej odwadze, ukrytej wyjątkowości, choć  nie może się pochwalić jednym życiowym osiągnięciem. Pogrążony w myślach w ostatniej chwili zauważa dwie dziewczynki płynące łódką bez wioseł w stronę wodospadu. Czasem nieoczekiwanie możemy stać się bohaterami, nieoczekiwanie otrzymać całą uwagę świata. Powracająca z martwych ciotka w „Morszczynie” dopiero po śmierci drze się na rodzinę i stawia ją do pionu, jakby poniewczasie odzyskała swój własny głos, swoją przestrzeń wolności. Przedstawia siostrzeńcowi plan na ratowanie rodziny, uchylając przed nim rąbka tajemnicy na temat najbliższej przyszłości. A on chwyta się tej wizji, widząc światełko nadziei na zmianę. Nawet podstarzały i zaniedbany fryzjer (z opowiadania „Nieszczęście fryzjera”), którego największym kompleksem jest brak palców u stóp, ośmieli się pomarzyć o miłości.

W tych rzadkich momentach, kiedy Saunders pozwala swoim bohaterom zmienić tor losu, wyjść na chwilę ze strefy komfortu – jest najlepszy. Jego opowieści o życiowych frajerach i bidakach tak naprawdę są historiami o ludzkiej godności, nadziei oraz wierze, że nie jesteśmy tak przegrani, jak wszyscy nam mówią. Że jeszcze na coś nas stać.

Chylę czoła przed Michałem Kłobukowskim, autorem przekładu, który doskonale oddaje zmieniający się język, jakim mówią postaci Saundersa. Bohaterowie choć irytujący, nudni, zarozumiali, a czasem po prostu frajerscy, ilustrują współczesne przypowieści o życiu.

Więcej recenzji znajdziesz w pasji Czytam.

Zdjęcie okładkowe: George Saunders, fot. David Crosby, materiały prasowe Wydawnictwa Znak.