Muzyka Harry’ego Stylesa czy Zayna Malika w dużej mierze pokrywa się z reperturarem One Direction, dlatego zdecydowana większość fanów boysbandu nadal słucha ich solowych płyt. Jednak pozostali członkowie mieli odmienne wizje artystyczne, co było niemałym wyzwaniem w kontekście grania na własny rachunek. Jak poradził sobie z nim Niall Horan, były wokalista One Direction?

Jak Niall wskoczył na trampolinę?

Historię przygody Nialla, Zayna, Harry’ego, Liama i Louisa z programem X-Factor zna każdy fan One Direction. Aspirujący wokaliści, których Simon Cowell uchronił przed zapomnieniem, z dnia na dzień stali się gwiazdami muzyki pop. Nowoczesne, skoczne piosenki, przeplatane kilkoma balladami błyskawicznie zaprowadziły boysband na szczyty list przebojów. One Direction stało się kulturowym fenomenem w czasach, kiedy wydawało się, że boysbandy to relikt przeszłości.

Jednocześnie żaden z członków 1D nie deklarował, że zespół to docelowe miejsce ich muzycznych karier. Każdy z nich marzyło o solowej twórczości, dlatego tuż po pierwszych sukcesach kwestią czasu było, kiedy boysband się rozpadnie lub przestanie nagrywać z taką regularnością ze względu na indywidualne projekty członków zespołu. Ostatecznie w styczniu 2016 roku One Direction ogłosili zawieszenie działalności po wcześniejszym odejściu Zayna. Fani jednak nie spodziewają się, że zobaczą ponownie 1D na scenie poza ewentualnymi okolicznościowymi koncertami. Panowie nie rozstali się bowiem w atmosferze konfliktu, o czym świadczy chociażby fakt, że Louis Tomlinson i Niall Horan mieszkają bardzo blisko siebie w Stanach.
 

Niall Horan the show
 

Na własny rachunek

Przychód generowany przez One Direction liczy się w dziesiątkach milionów dolarów. Fani chętnie kupowali płyty, bilety na koncerty czy gadżety związane z boysbandem. Po tym, gdy drogi wokalistów się rozeszły, każdy z nich chciał zachować przy sobie jak największą część grupy miłośników 1D. Ze względu na zbliżony repertuar, zarówno Harry Styles, jak i Zayn Malik bardzo dobrze poradzili sobie w show biznesie. Mają na koncie szereg przebojów, które z powodzeniem zastąpiły w rozgłośniach radiowych piosenki One Direction.

Nieco inny kierunek obrali pozostali muzycy. Niall Horan dał się poznać z nieco bardziej wrażliwej strony. Zarówno w przypadku debiutanckiej płyty „Flicker”, jak i kolejnego krążka „Heartbreak Weather”, usłyszeliśmy przede wszystkim znacznie bardziej stonowane, gitarowe brzmienia. Horan jednocześnie pokazuje, co gra mu w duszy, choć przy tym nie zapomniał jak produkuje się popowe przeboje. Niemniej trudno porównywać single Irlandczyka z „Sign of the Times” czy „As It Was” Stylesa.

Dobitnie pokazują to liczby. Solowa kariera Nialla Horana rozpoczęła się od „Flicker” – płyty, która klimatem nawiązuje raczej do takich legend jak Fleetwood Mac czy The Eagles niż 1D. Niemniej pierwszy indywidualny projekt, wydany ponad rok od zwieszenia działalności One Direction, wzbudzał duże zainteresowanie fanów boysbandu. W większości krajów krążek pokrył się platyną, a Horan podbił listy sprzedaży w Irlandii, Kanadzie i USA. W Stanach album sprzedał się w ponad milionie egzemplarzy.
 

Flicker Niall Horan
 

Niesprzyjająca pogoda?

Kiedy ekscytacja ponownym debiutem Horana opadła, liczba fanów muzyka wyraźnie się przerzedziła – a może raczej trochę zmieniła. Druga płyta Irlandczyka „Heartbreak Weather”, także pełna nieco delikatniejszych, gitarowych brzmień, cieszy się uznaniem przede wszystkim w rodzimej Irlandii, jednak sprzedaż poza ojczyzną nie była tak ogromna. Spośród singli promowanych w sieci czy stacjach radiowych zabrakło przeboju, z którym Horan zacząłby być utożsamiany.

Jednocześnie sam Horan zaczął angażować się w inne projekty. Wreszcie miał możliwości, żeby w większym stopniu skupić się na innej swojej pasji, czyli golfie. Nie tylko często grał, nawet profesjonalnie, ale zaangażował się w ten sport także od strony biznesowej. Czy nowy album sprawi, że o Horanie będzie tak głośno, jak w czasach 1D?
 

Heartbreak weather Nill Horan
 

Niall zaprasza na show!

Zarówno Niall Horan, jak i Louis Tomlinson próbują odnaleźć własną ścieżkę artystyczną w nurcie alt-popu. Horan stawia przede wszystkim na melodyjne, gitarowe brzmienia. „The Show” ma być stylistycznym odejściem od delikatności znanej z poprzedniego krąża. Na swoim youtubowym kanale nadal publikuje przyjemne, akustyczne wersje utworów, jednak na płycie znajdą się single z większą dawką energii. Jego wokal nadal najlepiej komponuje się z gitarą akustyczną, jednak energiczna końcówka „Heaven” pokazuje, że 30-latek wciąż poszukuje własnego wyrazu.

Wśród opublikowanych dotąd singli, uwagę zwraca zwłaszcza „Meltdown”, który na wielu poziomach brzmi podobnie do „As It Was” Harry’ego Stylesa. Czy zbliżone brzmienia okażą się przepisem na sukces „The Show”? Na pewno najnowszy projekt Horana może przypaść do gustu szerszemu gronu słuchaczy, a piosenki na krążku są bardziej różnorodne.

Czy „The Show” będzie oznaczać koniec muzycznych poszukiwań Nialla Horana? Z wyrokami trzeba się jeszcze wstrzymać, a efekty twórczości byłego wokalisty One Direction oceńcie sami. A po więcej wieści z muzycznego świata zapraszamy do sekcji Słucham.

Zdjęcie okładkowe: źródło: okładka płyty „The show”, Niall Horan