Cienie do powiek z kolekcji INGLOT FREEDOM SYSTEM
Ileż tutaj jest kolorów! Pewnie można by było podać dokładną liczbę, ale ona i tak nie oddałaby tego, jak bogata jest oferta kolekcji FREEDOM SYSTEM. Oprócz szerokiego zakresu barw w serii znajduje się także wiele wykończeń.
Obok matowych formuł pojawiają się kremowe pigmenty prasowane, klasyczne cienie błyszczące, perłowe oraz satynowe. Będziecie w stanie stworzyć bardzo złożone makijaże lub skomponować prawdziwie uniwersalną paletę do codziennego użytku.
Tworząc swój zestaw, miałam w wyobraźni dwie różne stylizacje: ciepłą – opartą na brązach, czerwieniach i brzoskwiniowym błysku oraz chłodną – z czernią, fioletem i błękitem na pierwszym planie.
Makijaż z INGLOT FREEDOM SYSTEM krok po kroku
Swój pomysł na makijaż oczu postanowiłam ulokować w kasetce FREEDOM SYSTEM [10] Square. Znalazło się w niej miejsce także na dwie pomadki – klasyczną czerwoną i nieco zgaszoną różową.
Oto, jakie kroki wykonałam tworząc ogniste smoky eyes:
- Rozpoczęłam od wykonturowania powieki ciepłym, matowym cieniem 299. To miękka formuła o głębokim kolorze i umiarkowanym pigmencie, zatem świetnie sprawdza się w roli koloru przejściowego.
- Granice powyżej załamania blendowałam przy użyciu najjaśniejszego wariantu z wegańskiego trio 108 z serii FREEDOM SYSTEM RAINBOW MATTE.
- Gdy uzyskałam satysfakcjonujące przejście, przeszłam do aplikowania soczystego neonowego koloru 262 na środku powieki. Pigment mnie oczarował – odcień faktycznie ma w sobie moc!
- Na dolnej powiece kontynuowałam cieniowanie brązem i pomarańczem – z racji, że barwy były bardzo intensywne, zrezygnowałam z mocnego wyciągania go bardzo nisko.
- W wewnętrznym kąciku zaaplikowałam błysk, czyli kremowy pigment w odcieniu HUSTLE'N'BUSTLE 702. Postanowiłam mocno zaznaczyć nim dolną powiekę, ponieważ to pięknie „otwiera oko” i sprawia, że wydaje się większe.
- Żeby dopełnić dzieła, zdecydowałam się dodać kreski – nie mocne i graficzne, tylko lekko przydymione. W tym celu za pomocą czarnego cienia i cienkiego, skośnego pędzla, nakreśliłam linię od połowy powieki, wzdłuż linii rzęs i zakończyłam jaskółką. Efekt miał być subtelny, więc nie korzystałam z Duraline, który doskonale sprawdza się, kiedy chcecie z cienia zrobić eyeliner.
Cienie do powiek z drugiego, chłodnego zestawu potraktowałam nieco inaczej. Chciałam sprawdzić, formuły z serii FREEDOM SYSTEM nadadzą się do stworzenia stylizacji wymagającej i mniej użytkowej.
Postanowiłam rozciągnąć cieniowanie ku skroni i połączyć je z konturowaniem. Niżej rozpisuję poszczególne kroki:
- Nałożyłam na całą górną powiekę kolor z serii CREAMY PIGMENT o numerze 713 i wdzięcznej nazwie PARTY ROCKER. Blendowałam go do zewnątrz, starając się nadać cieniowaniu trójkątny kształt.
- Zewnętrzny kącik przyciemniłam czernią.
- Dolną powiekę w całości pomalowałam pigmentem z serii SHINE o numerze 33 i połączyłam z wypracowaną powyżej chmurką.
Konturowanie, utrwalanie i makijaż ust z INGLOT FREEDOM SYSTEM
Do swojego zestawu kolorówki dobrałam także pomadki, puder, korektor, róż oraz cień do brwi. Wszystkie te kosmetyki wykorzystałam podczas testów i chciałabym je nieco szerzej omówić, bo bez nich cały makijaż nie byłyby pełne. Obie stylizacje posiadały identyczną bazę:
- Korektor – odcień 112 okazał się trochę za ciemny, ale udało mi się znaleźć dla niego zastosowanie. Posłużyłam się nim do wykonania lekkiego konturowania na mokro. Za pomocą mokrego pędzla do podkładu rozprowadziłam formułę pod kością policzkową, wzdłuż grzbietu nosa i pod linią włosów. Gąbką w typie Beauty Blendera wpracowałam kamuflaż, osiągając bardzo subtelny efekt.
- Puder – sięgnęłam po wegański, prasowany, matujący i transparenty wariant. Znajdziecie go pod numerem 301. Formuła jest bardzo przyjemna, aksamitna i przede wszystkim nie ma tendencji do wybielania. Jest też bardzo lekki – właściwie nie czuć go na skórze, przy czym pozwala na wiele godzin cieszyć się matową skórą. Świetna opcja na wakacje!
- Róż do policzków – zdecydowałam się na odcień 46, czyli brzoskwiniowy i ciepły. W lato wyglądam w nim najkorzystniej, zwłaszcza jeśli trochę się opalę. Ostatnio polubiłam nakładanie tego kosmetyku nieco powyżej kości jarzmowej – dzięki temu twarz wydaje się smuklejsza.
- Cień do brwi – odcień dopasowałam idealnie. Za pomocą ściętego i precyzyjnego pędzla wyrysowałam linię pod brwią i wypełniłam kilka ubytków. Efekt był matowy i bardzo naturalny. Nie utrwalałam włosków żadnym dodatkowym kosmetykiem, a wszystko i tak bardzo dobrze trzymało się przez cały dzień.
- Pomadki – zdecydowałam się na dwie: krwistą czerwień (09) i przybrudzony róż (72). Obie mają satynowo-matowe wykończenie i są niewyczuwalne na ustach. Zasychają szybko, ale nie tworzą grudek, a dzięki kremowej konsystencji nie transferują się na zęby czy załamania skóry. Paleta odcieni tych szminek z serii FREEDOM SYSTEM jest bardzo duża, więc bez problemu znajdziecie coś dla siebie.
Ta „wolność” w nazwie kolekcji to słowo-klucz. Do dyspozycji jest bardzo wiele kasetek oraz wsadów do nich, więc stworzenie swojego wymarzonego zestawu do makijażu to nie tylko przyjemność, ale też bardzo łatwe zadanie. I to bez względu na to, jak złożony look sobie wymarzycie. Swobodę daje także jakość kosmetyków, która przekłada się na ich trwałość i wygodę podczas aplikacji. Cieszy zarówno pigmentacja oraz specyfika formuł – łatwo zapanować nad jednym i drugim.
Życzę wam wielu udanych makijaży. Jeśli chcecie dalej czytać o produktach marki INGLOT, zajrzyjcie do artykułów „Testujemy wegańskie lakiery do paznokci z kolekcji INGLOT Natural Origin” oraz „Wielki test paletek cieni INGLOT PLAYINN”.
Zdjęcia w tekście: Aleksandra Woźniak-Tomaszewska, archiwum prywatne
Komentarze (0)