Autorka: Katarzyna Kowalewska

Przed nami tłumaczenie antologii 24 współczesnych „irlandzkich” opowiadań zatytułowanych „Being various”, a przetłumaczonych jako „Niepoprawna mnogość” (czemu po polsku niepoprawna, można domniemywać). Irlandzkość już od wstępu redaktorki Lucy Caldwell okazuje się kwestią problematyczną.  Pisarka zastanawia się, na czym właściwie polega „irlandzkość”: czy trzeba urodzić się w Irlandii, by być Irlandką/Irlandczykiem? Czy wystarczy zadomowić się w tym kraju, a to, że inni (rodowici Irlandczycy) wciąż będą cię postrzegać jako obcą, nie ma znaczenia? Kwestia języka nie daje tu odpowiedzi – opowiadania wydano po angielsku, to zresztą drugi język urzędowy w Irlandii.

Nietrzeźwość rzeczy odmiennych

Jak wskazuje redaktorka, wszystkie opowiadania z antologii zostały napisane na specjalne zamówienie. Są więc nowe, a przynajmniej jedno nazwisko na pewno rozpoznamy: Sally Rooney, autorkę „Normalnych ludzi”. Caldwell nie podaje jednoznacznie hasła, jakie ewentualnie podsunięto zaproszonym do współpracy autorom. Podsumowując efekt, wspomina, że antologia i zawarte w niej historie stawiają „pytania o naturę współczesnej irlandzkości” oraz zapraszają do celebrowania „nietrzeźwości rzeczy tak od siebie odmiennych”. Czytając, ławo można wychwycić, że inność, samotność, izolacja, czasem prowadzące do stanów skrajnych, pojawiają się na kartach książki na każdym kroku. Stanowią silne spoiwo tego bogatego gatunkowo zbioru z wątkami obyczajowymi, romantycznymi, kryminalnymi, mafijnymi, dystopijnymi, surrealistycznymi, a nawet takimi w klimacie science-fiction.

I chociaż opowiadania pisane pod zadany temat wychodzą często słabiej niż te, które powstają spontanicznie, zbiór bez wątpienia jest ciekawy. Po pierwsze – z powodu swojej różnorodności (m.in. gatunkowej), po drugie – z powodu reprezentatywności dla współczesnej literatury irlandzkiej, po trzecie – fabuły i postaci są czytelnikowi bliskie i skłaniają do przemyśleń na tematy, z którymi spotykamy się na co dzień. A po czwarte – antologii chyba udaje się uniknąć niebezpieczeństw związanych ze zbyt wąskim definiowaniem „irlandzkości”; dzieje się to właśnie dzięki wstępowi Lucy Caldwell ujawniającej swoje pokomplikowane relacje z tym pojęciem-wytrychem-pułapką.

 

Niepoprawna mnogość

 

Ojczyzna, która cię nie chce

Część z tych dylematów wybrzmiewa w opowiadaniu „Wyobcowanie” Arji Kajermo. Imigrantka, którą opuścił mąż, żyje bez paszportu i pozwolenia na pobyt, ale lokalne prawo nie daje jej także prawa do wyjazdu z dziećmi (nie ma szansy dostać rozwodu, nie może złożyć wniosku o paszport dla dzieci bez podpisu męża, a ten zniknął). Zaczyna więc pisać idylliczne obrazki z Irlandii, bazujące na świetnie sprzedających się za granicą stereotypach i przekonaniu o „bardziej zielonej trawie”. Żartobliwie, ale i tragicznie pokazuje to stan wiedzy obcokrajowców o „magicznej wyspie”, z której uciekali tacy wybitni pisarze jak James Joyce czy Samuel Beckett. Wyspie, która przez lata miała problemy z Innością oraz Obcością. Nie tylko wobec obcokrajowców, ale także wobec wszelkich osób odstających od reszty. Dlatego tak poruszające jest chociażby opowiadanie „Legendy”. Główna bohaterka, Alanna, rozpaczliwie pragnie zyskać akceptację środowiska, w jakim się wychowała, a które opuściła dzięki swojej inteligencji i chęci samorozwoju. Zamiast jednak zyskać pewność siebie, czuje ekstremalnie niekomfortowe wyobcowanie, które wywołuje u niej mechanizmy autodestrukcyjne.

W wybranych opowiadaniach, nawet jeśli pojawia się wątek humorystyczny, zawsze i tak przebija gorycz, a iskra nadziei podszyta jest dojmującą nostalgią, tęsknotą oraz przemijaniem. Spójrzmy chociażby na otwierające antologię opowiadanie „Jak zakochałam się w dobrze udokumentowanym życiu Alexandra Whelana” Yan Ge (moje ulubione). Główna bohaterka, Chinka mieszkająca w Irlandii, poznaje w kinie chłopaka, którego dodaje do znajomych na Facebooku. Później dowiaduje się, że chłopak popełnił po seansie samobójstwo. Zamiast końcem okazuje się to jednak początkiem relacji – dziewczyna obsesyjnie wręcz „stalkuje” internetowe konta zmarłego, dzięki czemu wie o jego życiu coraz więcej. Czarny humor? Tak, ale nie tylko, także opowieść o samotności oraz intrygujące pytanie o rolę mediów społecznościowych jako archiwum. A także kilka prowokacji moralnych, np.: wyobraźmy sobie, że zakochujemy się w nowo poznanym chłopaku i dowiadujemy się o jego śmierci. Wolelibyśmy, żeby okazał się draniem, a zgon – niesmacznym żartem, czy żeby był cudowną osobą, lecz istotnie martwą? Wysłałam odpowiedni fragment kilku koleżankom – żadna nie potrafiła mi podać odpowiedzi od razu.

Strasznie (!) śmieszne jest także opowiadanie  Nicole Flattery zatytułowane „Piórko” – główna bohaterka wychodzi z ośrodka (nie wiemy, czy w związku z chorobą psychiczną, czy odbywaniem kary) wchodzi w relację romantyczną z kurczakiem. Jej wyobcowanie, a wraz z nim paranoja, pogłębiają się. Ale może jednak choć przez chwilę czuje się bardziej szczęśliwa, niż gdyby musiała stawiać czoła rzeczywistości w pojedynkę, bez opierzonego Simona?

Dointerpretowując więcej

Zawarte w „Niepoprawnej mnogości” utwory nie mają jednoznacznego przesłania i nie wypowiadają wprost kluczowych myśli, zostawiając czytelnikowi wiele pola do namysłu. Bardzo poruszające jest między innymi opowiadanie „Pływacy”, w którym czai się niezwerbalizowany przez małego narratora problem molestowania. Dopiero dojrzały czytelnik, dodając dwa do dwóch, wie, że sympatie ojca do chłopców do dziesiątego roku życia (przy jednoczesnym nieodnajdowaniu się w świecie dorosłych) jawią się co najmniej niepokojąco. A z każdą przeczytaną stroną dointepretowuje więcej.

W niektórych przypadkach ta niejednoznaczność jest irytująca – na przykład w wieńczącym zbiór opowiadaniu „Gerard”. Młoda dziewczyna wyrywa się z lokalnej współczesności i przeprowadza do Paryża, gdzie podobno zawiązuje romans z Gerardem Depardieu. Ale czy to on i dlaczego bohaterki mówią o „wroniej” społeczności, a także co nowego mówi to o porzucaniu korzeni – nie wiadomo.

Bez wątpienia w zbiorze znajdują się utwory, które przypadną czytelnikom do gustu bardziej, i takie, które przypadną mniej. Czy znajdziemy tam współczesną irlandzkość? O tyle, ile na współczesną irlandzkość składają się problemy współczesnego świata. Ja sama dostrzegam tu więcej uniwersalności, a lokalność widzę bardziej w tle akcji i pojawiającym się co rusz Belfaście, który jednak ani na chwilę nie staje się centralnym bohaterem.

Więcej recenzji znajdziecie w pasji Czytam.