O tym, że od dziesięcioleci pokutuje szkodliwy i bezsensowny podział na “różowe” dziewczynki i “niebieskich” chłopców, który rozpoczyna się już w momencie narodzin, a następnie w kolejnych latach życia naszych dzieci bez pardonu rozdziela i wartościuje to, co wypada kobiecie, a nie przystoi mężczyźnie (i na odwrót).

Panie na prawo, panowie na lewo?

Mamy więc dziarsko-marynarskie ubranka dla chłopców i słodko-księżniczkowe fatałaszki dla dziewczynek. Mali mężczyźni bawią się klockami, samochodami i rakietami kosmicznymi, a potulnym z definicji dziewczynkom wciskamy na siłę lale, wózki, kuchenki z kompletem garnków i zestaw małej fryzjerki. Pierwsze problemy pojawiają się wtedy, gdy nasza słodka córcia ani myśli o paradowaniu w różowych tiulach, a zamiast czułej opieki nad lalą lub misiem, bardziej interesują ją loty w kosmos lub inżynieria lądowa z klocków Lego. Lekką konsternację budzi także chłopiec, który równie chętnie, co tiszert z koparką, zakłada bluzę w jednorożce i absolutnie nie ma nic przeciwko ubieraniu i czesaniu lalek wspólnie ze swoją siostrą. Czemu budzi to zdziwienie, skoro w dorosłym życiu każdego dnia stykamy się z kobietami - inżynierkami, prawniczkami czy lekarkami, a także mężczyznami - fryzjerami, projektantami mody czy tancerzami? Czy podział na “męskie” i “żeńskie” zainteresowania, zawody i style faktycznie ma rację bytu? Czy może warto postawić na dowolność i różnorodność, pozostawiając ostateczny wybór naszym dzieciom?

Nie szata zdobi ucznia

O tym, że “szkoła to nie rewia mody” słyszeliśmy już za naszych czasów, kiedy nauczycielki próbowały ukrócić dziecięcą i rodzicielską fantazję odzieżową. Wszyscy uczniowie mieli wyglądać schludnie, skromnie i nie rzucać się w oczy. Kiedy w wielu szkołach wprowadzono wymóg noszenia ujednoliconych mundurków, możliwości zamanifestowania własnej odrębności spadły niemalże do zera. Nie mamy nic przeciwko mundurkom, ale dobrze wiemy, że iluzja pt. “wszyscy jesteśmy tacy sami” niewiele ma wspólnego z rzeczywistością, a dzieci i tak znajdą sposób, by pokazać światu, kim są, co lubią i co im się podoba.

O ile nie namawiamy do szkolnych eksperymentów ze strojem i fryzurą, o tyle zachęcamy do szukania własnej estetyki i kształtowania gustu poprzez wybór przyborów, dodatków i kolekcji papierniczych, które zagoszczą w plecaku i na szkolnej ławce.

 

Zbiorowa miłość do Smerfów, Pokemonów i Gwiezdnych Wojen

Gust małych dzieci zmienia się jak w kalejdoskopie i nazbyt często ulega przemijającym modom, dlatego kupując we wrześniu piórnik z ukochaną świnką Peppą, bądźmy przygotowani na to, że w okolicach marca Peppa okaże się passe, a jej miejsce zajmą akcesoria z bohaterkami disneyowskiej “Krainy lodu”. I choć jesienią lwia część dzieciaków żyje “Gwiezdnymi Wojnami”, a wszyscy, jak jeden mąż, pakują plecaki z Hanem Solo, to w okolicach wiosennych rozgrywek pucharu ekstraklasy następuje przegrupowanie sił, zmiana frontu i jedyną obowiązującą “stylówką” są kolekcje przyborów szkolnych z herbami klubów piłkarskich. Jeśli mamy szczęście i nasze dziecko, niezależnie od płci, jest wierne w swej miłości do Smerfów, Minionków czy Pokemonów, to mamy szanse przetrwać cały rok szkolny z jednym piórnikiem, który nie “zaginie nagle w tajemniczych okolicznościach”, zupełnym przypadkiem robiąc miejsce na nowy i najmodniejszy nabytek aktualnego sezonu.

 

Stylowe kolekcje papiernicze

Na szczęście starsze dzieci są nieco bardziej konsekwentne w swych gustach i wyborach, dlatego w ich przypadku świetnie sprawdzają się całe kolekcje papiernicze, które sukcesywnie możemy uzupełniać o kolejne pasujące do całości elementy. Wielbiciele instagramowej estetyki z pewnością docenią modną w tym sezonie kolekcję Paperdot z motywem flamingów, zaś minimaliści lubiący prostotę i uniwersalność wybiorą serię geometryczną, w której znajdziemy zarówno zeszyty i segregatory, piórniki i portfele, a także plecaki i torby na lunch.

A jeśli pośród tych eleganckich kolekcji w plecaku naszego dziecka pojawią się nagle akcesoria z krzykliwym motywem eksplodującego Pokemona lub skrzącego się brokatem Kucyka Pony… No cóż, o gustach się nie dyskutuje!