„Polski rynek zalewa lewy alkohol. Gangi produkują go tyle, że powoli stajemy się potęgą w eksporcie na czarno mocnych trunków. Interes kwitnie dzięki dziecinnie prostej metodzie pozwalającej uzdatniać do spożycia skażony spirytus..” czytamy w najnowszym „Ozonie".

"Tajemnica działania przestępców tkwi w tym, że skażonego spirytusu nie obejmuje podatek akcyzowy. Jest, więc tańszy 10 razy od normalnego. A to, co miało odstraszać od „uzdatniania” skażonego trunku, jest fikcją. Rozporządzenie ministra rolnictwa (od 1994 r. było ich kilka w tej sprawie) wymienia substancje chemiczne, którymi można skażać spirytus przeznaczony dla zakładów farmaceutycznych i do celów przemysłowych. Na liście figuruje bitrex (benzoesan denatonium).

Kiedy układano wykaz dozwolonych skażalników, bitrex wydawał się idealny: substancja ma tak gorzki smak, że już niewielka dawka właściwie uniemożliwia spożycie alkoholu. Nie zmienia jednak ani jego koloru, ani zapachu. Równocześnie, jak potwierdza prof. Roman Wachowiak, toksykolog sądowy z poznańskiego Zakładu Medycyny Sądowej, bitrex nie należy do szczególnie niebezpiecznych substancji. – "Dla człowieka śmiertelne niebezpieczeństwo zaczyna się od 30 g tej substancji w czystej postaci" – wyjaśnia.
Tymczasem dawka bitreksu w litrze spirytusu skażonego według norm ministerialnych jest 10 tysięcy razy mniejsza. Po odkażeniu utleniaczem zostaje go tak niewiele, że człowiek nie powinien odczuwać żadnych skutków. Poza tym środek ten nie odkłada się w organizmie, bo jest całkowicie rozpuszczalny w wodzie…
W drugiej połowie lat 90. przestępcy odkryli, że bitrex z jego gorzkawym smakiem można wyjątkowo łatwo wytrącić za pomocą powszechnie dostępnych środków. Już pierwsze próby przyniosły tak oszałamiające zyski, że parę lat później proceder był uprawiany na masową skalę.”
Polak potrafi!
I.J.

Pełna treść tego artykułu znajduje się w nr 8/06 tygodnika “Ozon”.