K2 – w drodze po marzenia

Tuż przed końcem 2017 roku do Pakistanu wyruszyła grupa polskich himalaistów. Cel: zdobycie K2 (8611 m n.p.m.), drugiego najwyższego na świecie szczytu i ostatniego na liście czternastu ośmiotysięczników, którego żaden człowiek nie zdobył jeszcze zimą.

Patrząc na historię himalaizmu nie można dziwić się, dlaczego wyzwanie szczytowi Karakorum – znów  –  rzucili właśnie Polacy. Do tej pory K2 zimą próbowano zdobyć trzykrotnie: w 1988 roku Krzysztofowi Wielickiemu i Leszkowi Cichemu udało się założyć obóz na wysokości 7300 metrów; w 2003 roku, znów pod kierownictwem Wielickiego, wyprawa dotarła na wysokość 7650 m n.p.m. Rosyjska próba podjęta w 2012 roku zakończyła się śmiercią Witalija Gorelika.

Ostatnia wyprawa składała się z 13 polskich himalaistów, którym ponownie przewodził Krzysztof Wielicki. W skład ekspedycji weszli również Adam Bielecki i Artur Małek, którzy uczestniczyli także w zdobyciu Broad Peak w 2013 roku, kiedy to podczas zejścia zginęli Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski. I choć może zabrzmieć to niesprawiedliwie, to opinia publiczna słyszy o polskich himalaistach nie tylko przy okazji sukcesów i relacji z odważnych prób zmagania się z naturą, ale również w związku z tragediami rozgrywającymi się u podnóży hipnotyzujących szczytów, które od kilkudziesięciu lat nie przestają fascynować rodzimych wspinaczy.
 

Adam Bielecki, 35-latek pochodzący z Tychów, nazywany jest "następcą Jerzego Kukuczki" i jednym z najbardziej charyzmatycznych polskich himalaistów młodego pokolenia. Już jako 17 latek, jako najmłodszy na świecie, dokonał samotnego wejścia w stylu alpejskim – zwanym również "lekkim", zakładającym zdobycie szczytu w jak najszybszym tempie i dźwigając ze sobą sprzęt wspinaczkowy, bez stosowania lin poręczowych - na Chan Tengri (7010 m n.p.m.). Po zakończonej sukcesem i okupionej tragedią śmierci dwóch kolegów z ekipy zimowej wyprawie na Broad Peak, Bielecki znalazł się w centrum dziennikarskiego zainteresowania. Zarzucano mu narażanie na niebezpieczeństwo reszty zespołu, oddzielenie się od partnerów i pochopną decyzję szybszego, samotnego zejścia, podczas gdy jego obowiązkiem było podjęcie próby ratowania kompanów. Podczas tego medialnego zamieszania Bielecki zabierał głos rzadko i niechętnie, jednak w swojej książce, napisanej wraz z Dominkiem Szczepańskim, nie ucieka od tego trudnego tematu – wręcz przeciwnie, próbuje się z nim rozprawić, ustosunkowując się do oskarżeń wysuwanych pod jego adresem nie tylko ze strony dziennikarzy czy miłośników wspinaczki, ale również i samego środowiska polskich himalaistów. „Góry obnażają. Zdzierają z ludzi maski. W momencie kiedy jesteś głodny, walczysz o życie, na wierzch wychodzi to, co masz w środku. Nie ukryjesz się. Broad Peak pokazał mi, jaka może być cena ambicji. Wszyscy chcieliśmy wejść na szczyt i każdy z nas za to zapłacił” – wyznaje Bielecki w „Spod zamarzniętych powiek”, która wciąż utrzymuje się na liście najlepiej sprzedających się biografii.
 

Kukuczka - legenda szczytów

Tuż obok "spowiedzi" młodego wilka polskiego himalaizmu znajduje się wydawnictwo, będące próbą jak najlepszego sportretowania legendy gór, Jerzego Kukuczki. „Kukuczka. Opowieść o najsłynniejszym polskim himalaiście” Dariusza Kortko i Marcina Pietraszewskiego zwraca uwagę nie tylko treścią, ale i ciekawym formatem oraz dużą ilością zdjęć, dokumentujących nowatorskie, ambitne wyprawy Polaka. Chociaż rywalizację z Włochem Reinholdem Messnerem o zdobycie czternastu głównych szczytów o wysokości ponad 8 tysięcy metrów ostatecznie przegrał, jego osiągnięcia na tym polu wydają się być jednak bardziej imponujące. Messnerowi udało się bowiem dokonać tego w ciągu 16 lat, zaś Kukuczce – w czasie niespełna ośmiu. Dodatkowo, poza pierwszym swoim ośmiotysięcznikiem, wspinał się bądź to w skrajnie ciężkich, zimowych warunkach, lub też ustanawiając nowe trasy.
 

Kobieta potrafi!

W tym kontekście nie sposób nie wspomnieć także o Wandzie Rutkiewicz, ikonie światowego himalaizmu i symbolu walki o dostęp kobiet do tego ekstremalnego sportu. Była pierwszą kobietą, która zdobyła K2 oraz trzecią na świecie kobietą, pierwszą Europejką i pierwszym Polakiem, który stanął na najwyższej górze świata, Evereście. Nastąpiło to zresztą 16 października 1978 roku, kiedy to papieżem ogłoszony został Polak, Karol Wojtyła. „Dobry Bóg tak chciał, abyśmy tego samego dnia zaszli tak wysoko” – mówił rok później podczas spotkania z Rutkiewicz w ramach swojej pielgrzymki do ojczyzny. Rutkiewicz zdobyła też sześć innych ośmiotysięczników - Nangę Parbat, Sziszapangmę, Gaszerbrum II, Gaszerbrum I, Czo Oju i Annapurnę. Zginęła realizując swoją "Karawanę do marzeń", czyli projekt zakładający zdobycie kolejnych ośmiotysięczników, brakujących do Korony Himalajów i Karakorum, w rekordowo krótkim czasie "roku i kilku miesięcy", jak zapowiadała sama w 1990 roku. Dwa lata później do Polski dotarła informacja o zaginięciu Rutkiewicz podczas wyprawy na Kanczendzongę (8598 m n.p.m.). Ostatnim człowiekiem, który widział ją żywą, był Meksykanin Carlos Carsolio. Schodząc już ze szczytu spotkał wycieńczoną Polkę na wysokości ponad 8200 metrów i namawiał ją, żeby wróciła z nim do obozu. Rutkiewicz zapewniała jednak, że sobie radę – mimo braków sprzętowych (nie miała ze sobą ani namiotu, ani jedzenia) postanowiła przenocować i podjąć atak na szczyt następnego dnia rano. Do obozu już nie wróciła, a jej ciała nigdy nie odnaleziono. Matka Rutkiewicz do końca swojego długiego, bo ponad stuletniego życia wierzyła, że córka przeszła na drugą stronę szczytu i postanowiła wieść życie w jednym z tamtejszych buddyjskich klasztorów. Żaden z doświadczonych himalaistów nie mógł potwierdzić tej teorii, a przeżycie w tak trudnych warunkach było po prostu niemożliwe. Niezwykłe życie Rutkiewicz opisane zostało w książce autorstwa Anny Kamińskiej pt. „Wanda. Opowieść o sile życia i śmierci. Historia Wandy Rutkiewicz”.
 

W cieniu gór

Nieco z boku popularności i niemalże boskiego statusu legend polskiego himalaizmu znalazł się – na własne życzenie – Wojciech Kurtyka. Podobno namówienie go prac nad autobiografią pt. „Kurtyka. Sztuka wolności” Bernadette McDonald nie należało do łatwych zadań. Wspinacz stronił od mediów i rozgłosu, a w ciągu ostatnich 25 lat udzielił dosłownie ledwie kilku obszerniejszych wywiadów. „Nie chciałem sprzedać się swojemu wizerunkowi medialnemu, bo zacząłbym go nasłuchiwać, utożsamiać się z nim. Nie chciałem być na pasku jakiejkolwiek niewoli - kobiety, używek czy sławy. Jako wspinacz poczucie wolności mam we krwi. [Teraz] Mniej boję się własnej próżności. Nawet miewam ochotę, by się podzielić refleksją, doświadczeniem. I natychmiast mam świadomość, że wystawiam się na cholerne targowisko próżności, na spektakl kłótliwych mądrali. Ale ogólnie dobrze mi w życiu. Nie chcę mego świata wystawiać na różnych talibów. Dziś jest to więc bardziej postawa asekurancka” – tłumaczył swoje większe otwarcie na media w wywiadzie dla „Dużego Formatu” w 2014 roku Kurtyka. Polską premierę książki, która swój światowy debiut miała w zeszłym roku, zaplanowano już na koniec stycznia.