Czesław Mozil opowiada o swoim nowym wydawnictwie - płycie Tesco Value "Song for the Gatekeeper", która jest jednocześnie reedycją i... premierą.

"Debiut" to drugi, po płycie Feela, najpopularniejszy polski album 2008 roku. Jak czujesz się na tym "Parnasie"?

Bardzo się cieszę, że "Debiut" znalazł swoją publikę, nie spodziewałem się takiej popularności tej płyty. Za to teraz ważne są dla mnie reedycje Tesco Value, żeby pokazać też inne strony twórczości - to, co powoli budowało moją publiczność.

W Polsce najpierw był "Debiut", kilka miesięcy później reedycja płyty Tesco Value z 2002 r., a teraz ukazuje się kolejny krążek Tesco Value zarejestrowany kilkanaście miesięcy po pierwszym. W swoim profilu MySpace piszesz, że to reedycja, w jednym z wywiadów powiedziałeś, że płyta ukaże się po raz pierwszy. Jak to jest z krążkiem "Song for the Gatekeeper"?

Może premierowa reedycja? Płyta ukazała się w 2004 roku. Włożyłem wtedy sporo pieniędzy, żeby ją wyprodukować. Ostatecznie powstało 700 kopii, które mogłem sprzedawać na koncertach. Mogłem też zacząć starać się o kontrakt z wytwórnią. Jednak nigdy nie został on podpisany, ponieważ w końcowej fazie miksowania płyty zawiesiłem działalność Tesco Value. Dlatego można nazwać tę reedycję premierą.
Płyta ukaże się po raz pierwszy w sklepach pięć lat po jej nagraniu pod egidą Mystic Production. Jestem bardzo dumny z tego albumu. Zarówno fani, jak i koledzy muzycy uważają ją za najlepsze dokonanie w całej twórczości Tesco Value i Czesław Śpiewa.

Co kryje się za bramą, którą otwiera klucz z okładki tradycyjnie zaprojektowanej przez Jaśminę Parkitę? Jakie historie można tam znaleźć? Jakich ludzi spotkać?

24-letni chłopczyk żali się i smuci. Nie dość, że błądzi między dwiema cudownymi kobietami "The Tournus" i "Bottany Play", to jeszcze walczy ze swoimi kompleksami "Pipedreams", "Not The First, Not The Last One" i marzy o ucieczce, bo nie może się odnaleźć w roli emigranta "Whell of Progress". Na koniec stwierdza, że nie zna innych przykazań niż to pierwsze i że dawno stracił wiarę: "The Others".

Na krążku znalazło się dziewięć piosenek zaśpiewanych w większości po angielsku. Skąd wziął się na niej jedyny polski utwór "Proszę się nie bać"? Czy również został zarejestrowany w 2004 roku?

Tak, "Proszę Się Nie Bać" jest piosenką z 2004 roku. Z roku na rok żyje ona innym życiem i przyznam się, że bardzo chciałbym ją nagrać w nowej wersji w przyszłym roku. Ta piosenka stała się kultowa w kręgach słuchaczy Tesco Value. Pamiętam, jak 4 lata temu w klubie PaniKa w Sanoku publiczność w trakcie koncertu złapała się za ręce i śpiewała z chórkami "Proszę Się Nie Bać". Byłem w szoku, że znają słowa tej piosenki. Może zabrzmi to zbyt  romantycznie, ale poczułem się nagle tak, jakbym nigdy Polski nie opuszczał, a jednocześnie odczuwałem tęsknotę za tą Polską, w której nigdy nie miałem możliwości dorastać.  

Jak sądzisz, co może najbardziej zaskoczyć fanów "Debiutu" Czesława, którzy nie znają muzyki Tesco Value?

Zależy jak słuchacze odbierają "Debiut"... Dla niektórych ważne będą romantyzm i melancholia obecne na "Debiucie" Czesław Śpiewa. Innych z kolei mogą zdystansować angielskie teksty i ostrzejsze brzmienie. Osobiście uważam, że Czesław Śpiewa jest naturalną kontynuacją Tesco Value: orkiestralne brzmienia, klasyczne melodyjne chórki i mnóstwo akustycznych instrumentów.

Czy kolejne przypomnienie fonograficzne Tesco Value oznacza, że także na koncertach będzie można spotkać zamiast Czesława duńską grupę Tesco Value?

Nie jako Tesco Value, ale większość członków tej grupy gra na "Debiucie" i na pewno będą gościć w Polsce ponownie. Martin Bennebo Pedersen jest moim stałym muzykiem od czasów Tesco Value i integralną częścią projektu Czesław Śpiewa. Marcin przekroczył polsko-duńską granicę około 90. razy.

W porównaniu z "Debiutem" kompozycje "Song for the Gatekeeper" wydają się znacznie bardziej mroczne i rockowe, zaryzykowałabym nawet tezę, że najbliżej tej muzyce do rocka progresywnego. Pytany o swoje inspiracje i fascynacje muzyczne wymieniasz wielu różnorodnych twórców. Czy wśród nich są także Marillion i Fish?

Nigdy nie słuchałem Marillion ani Fisha. Fani Tesco Value wspominali tę kapelę. Ja dopiero parę lat temu zapoznałem się z twórczością tych świetnych wykonawców.

To dość paradoksalne, że po płycie zatytułowanej "Debiut" pojawia się w Polsce drugi z kolei krążek z materiałem sprzed debiutu. A kiedy ukaże się album z nowym materiałem? Krążą słuchy, że może on być owocem współpracy z Marcinem Macukiem...

Dlatego tytuł "Debiut" był od początku taką małą gierką, bo przecież był debiutem tylko dla tych odbiorców, którzy nie znali naszej twórczości.
Współpraca z Marcinem Macukiem jako muzykiem i producentem płyty to moje wielkie marzenie i jestem pewien, że do takiej współpracy kiedyś dojdzie. Ale najpierw musiałbym z nim to uzgodnić.
Latem rozpocznę nagrywanie nowego materiału, a kiedy ukaże się nowa płyta Czesław Śpiewa, jeszcze nie wiem.

Czy jest już jakiś pomysł na kolejne polskie teksty? Na "Debiucie" znalazły się wiersze tworzone przez internautów wspólnie z Michałem Zabłockim. Czy ponownie zdecydujesz się na literackie eksperymenty czy wybierzesz inną drogę?

Mam w repertuarze całkiem autorskie piosenki. Widzowie koncertów Czesław Śpiewa mogli już poznać niektóre z nich. Nazywam je "POP?" Właśnie tak, ze znakiem zapytania. Część z nich nagrałem na demówkach. Nigdy nie zafunkcjonowały tak, jak to sobie wymarzyłem, więc mam nadzieję, że jeszcze będą miały taką szansę.

Rozmawiała Magdalena Walusiak