Powiedzmy, że właśnie jecie kolację z rodziną. (Przepraszam, że was do tego mieszam. Naprawdę nie macie z tą sytuacją nic wspólnego, to tylko taka forma gramatyczna wymuszona przez RODO). Powiedzmy, że mówicie:

– Ogłosili młodzieżowe słowo roku.

– Jakie?

– Dzban – odpowiadacie (od rana znaleźliście już tuzin okazji, żeby użyć tego zabawnego określenia).

– Że niby kto tak mówi? – pyta dziecko (sceptycznie).

– Zwyklaki.

– Kto? – pyta dziecko (z jawnym już szyderstwem).

– Zwyklaki. Też były na liście nominowanych.

– Nikt tak nie mówi. Nikt.

Nie wystarczy mieć zęby, żeby być dentystą. Nie wystarczy chodzić do liceum, żeby robić za eksperta od młodzieży. Jednak podważanie opinii nastolatków w kwestii nastoletniości bywa ryzykowne. Lepiej nie drążyć tematu. Powiedzmy, że popełniacie ten błąd.

– Listę przygotowali najwybitniejsi specjaliści – powiadacie – naukowcy i dziennikarze. Tysiące internautów wzięło udział w ankiecie, więc nie próbuj mnie teraz dissować.

– Proszę, proszę, mamy kolejne młodzieżowe słówko – dziecko rozkoszuje się sytuacją.

– Mówiłem „dissować”, kiedy ty jeszcze nosiłaś piórnik „High School Musical”.

– Klawo, tatku! – odpowiada dziecko i z łagodnym uśmiechem wyprowadza kolejny cios. – Po prostu czadersko.

Potem jest tylko gorzej.

– Sztosik! – wykrzykujecie chwacko.

– A gdzieżeś to znalazł? – pyta dziecko (protekcjonalnie).

– W internecie.

– W dechę. Naprawdę coraz lepiej ci idzie.

Mijają dni. Dziecko poniewiera wami leksykalnie. Teraz postanawia was zagłodzić. Wprowadza embargo na slang. Porozumiewa się wyłącznie za pomocą literackiej polszczyzny. Okrasza swoje wypowiedzi powiedzonkami ze „Sposobu na Alcybiadesa lub „Podróży za jeden uśmiech. To niesłychane, ile nastolatki wiedzą o historii, kiedy chcą komuś dokuczyć. Zresztą nie tylko nastolatki.

A przecież czasami udaje wam się trafić.

– Iks de! – rzucacie.

– No nie wiem – przyznaje dziecko z ociąganiem. – Może kiedyś rzeczywiście tak się mówiło. Jeszcze w gimnazjum.

Najpierw odkrywacie, że gwiazdy Hollywood są od was młodsze. Potem wychodzi na jaw, że skoczkowie narciarscy nie pamiętają sprawy Oleksego. Piłkarz, urodzony w roku waszego ślubu, przechodzi na emeryturę i wyjeżdża do Chin. Gwiazda muzyki zostaje symbolem minionej epoki akurat wtedy, gdy wam udaje się zapamiętać jej nazwisko (zresztą wyłącznie po to, żeby go używać jako synonimu ostatecznego upadku popkultury).

Starzejecie się i odkrywacie, że młodzi ludzie też są w różnym wieku. Mają już własnych starych. Jak na złość starzeją się akurat ci młodzi, do których zdążyliście trochę przywyknąć.

Młodzi dorobili się też wspomnień. Toczą łzy po klubach, które zamknięto (dwa lata temu). Wpadają w samoroztkliwienie nad cyfrowymi zdjęciami z przedszkolnych jasełek. (Utrzymanymi w normalnej kolorystyce i bez daty wypalonej w rogu). Komentują swoje dawne stroje, głupie fryzury, ozdoby i przypinki. Nawet nostalgii nam nie zostawiają.

Osobiście zamierzam się z tym pogodzić. Obejrzę serial „Shtisel na Netfliksie. Albo jeszcze lepiej, znajdę w internecie „Kobietę za ladą i „Powiat na północy. Będę się godzinami gapił w ekran, siorbał herbatę i udzielał rad bohaterom: – Uważaj na niego. Biegnij za nią, idioto! Zastanów się, gdzie znajdziesz lepszą.

Tego nam nie odbiorą. Serwus.

--------

Marcin Wicha - (ur. 1972), grafik, projektuje okładki, plakaty, znaki graficzne. Pisarz. Nagrodzony Paszportem Polityki 2017 w kategorii literatura. Laureat Nagrody Literackiej “Nike” 2018 za Rzeczy, których nie wyrzuciłem.