Grant urodziny obchodzi 9 września, Firth - dzień później. Panowie spotkali się nie tylko na planie „Dziennika Bridget Jones” i „W pogoni za rozumem”, gdzie wcielali się w wyważonego prawnika Marka Darcy’ego i charyzmatycznego kobieciarza Daniela Cleavera. Pracowali razem także przy innej, słynnej komedii romantycznej, „To właśnie miłość” z 2003 roku. Ich występy u boku Renée Zellweger należą dzisiaj do ikonicznych, zaś dynamika między odgrywanymi przez nich postaciami - do najbardziej wiarygodnych i wciągających. Na tyle wciągających, że i autorce Helen Fielding, i scenarzystom filmowej adaptacji udało się w rywalizacji o serce Bridget Jones zestawić ich dwa razy: skutecznie i ciekawie.


muzyka z filmu bridget jones

 

Przystojny łobuz, czyli Daniel Cleaver

Poznajemy go jako szefa pracującej w londyńskim wydawnictwie Bridget. Zabawny i błyskotliwy, flirtuje z nią mailowo dopytując, czy aby na pewno nie zapomniała założyć dziś spódniczki. Z wrodzonym czarem komplementuje jej wygląd, zabiera na randki w modne miejsca i nieustannie namawia, aby cieszyć się chwilą. Absolutnie oczarowana nim główna bohaterka snuje w głowie plany małżeńskie, a targu dobija wspólny weekend w wiejskim hotelu, podczas którego Daniel, stojąc w łódce na środku jeziora, recytuje sprośne wierszyki. Niestety, jej ukochany traktuje tę relację w znacznie mniej poważny sposób, co szybko staje się źródłem ogromnego rozczarowania.

Na jaw wychodzi też romans Daniela z młodszą i szczuplejszą (czyli w mniemaniu samej Bridget znacznie bardziej atrakcyjną) koleżanką z pracy, co doprowadza ją na skraj załamania nerwowego. Siedząc zapłakana w mieszkaniu w słynnej dziś scenie nuci „All By Myself” i obiecuje sobie już nigdy nie zakochać się w tak podłym mężczyźnie. Poradniki o tym, jak zdobyć faceta zamienia na poradniki o tym, jak być samodzielną kobietą, a umizgi kajającego się Daniela konsekwentnie ignoruje. Zawadiaka i kobieciarz zdaje sobie sprawę - nie raz, a dwa razy, bo i w „Dzienniku Bridget Jones”, i w „Pogoni za rozumem” - iż to roztrzepana, ale oddana i romantyczna Bridget jest partnerką, której pragnie i potrzebuje.

Dziennik Bridget Jones

 

Pociągający mruk, czyli Mark Darcy

Grany przez Colina Firtha małomówny prawnik, specjalizujący się w prawie imigracyjnym, jest powściągliwy, spokojny i pozornie niezbyt zainteresowany główną bohaterką, a wręcz nieco nią poirytowany. Za sprawą przyjaźni rodziców znają się jeszcze z dzieciństwa, a na wspólnych salonach Mark funkcjonuje jako mężczyzna porzucony przez żonę (zapewne nie bez powodu, co, jak dowiadujemy się później, okazuje się być dużym nieporozumieniem i nadużyciem).

Podobno jednak przeciwieństwa przyciągają się, a historia postaci granych przez Zellweger i Firtha jest tego jednym z najbardziej koronnych przykładów. Nieokazujący emocji, momentami wręcz nudny Mark ujmuje Bridget swoją dojrzałością, opanowaniem i konsekwencją. Ich uczucie rozwija się powoli i chociaż nie jest pozbawione romantycznych wyznań i wzniosłych momentów, to zdecydowanie brak w nim emocjonalnej kolejki górskiej, charakteryzującej relację bohaterki z zawadiaką Danielem. 

Potrzeba było dwóch książek (i trzech filmów), aby panna Jones przekonała się dobitnie, że to właśnie u boku pana Darcy’ego będzie szczęśliwa. Mark Darcy to największa miłość Bridget - dobitnie świadczy o tym fakt, iż aby stworzyć fabułę dla trzeciej książki, wydanej w 2013 roku „Szalejąc za facetem”, Helen Fielding musiała go… uśmiercić. W tym momencie warto podkreślić, iż chociaż i powieści, i filmy mają po trzy części, to tylko pierwsze dwie kinowe produkcje są adaptacjami książki. Natomiast ostatnia powieść - „Szalejąc za facetem” i kinowe zamknięcie trylogii - „Bridget Jones 3” mają dwie kompletnie inne fabuły: w literackiej wersji spotykamy główną bohaterkę po latach, jako matkę dwójki dzieci i wdowę po Marku Darcym. Na ekranie zaś grana przez Firtha postać ponownie walczy o jej serce, tym razem rywalizując z Jackiem Qwantem (Patrick Dempsey), zauroczonym Bridget milionerem. Ostatecznie najsłynniejsza singielka świata wybiera Marka, a film kończy się wymarzonym przez nią ślubem. I chociaż wydawać by się mogło, że Bridget i Mark kompletnie do siebie nie pasują, w rzeczywistości rozczulająco się uzupełniają.

Ciekawostką jest, iż scenarzyści pokusili się tu o puszczenie oczka do widzów: Colin Firth wcielał się bowiem w pana Darcy’ego w filmowej adaptacji „Dumy i uprzedzenia”, powieści uznawanej za swoisty pierwowzór „Dziennika Bridget Jones”. Zawarte w dziele Jane Austen klasyczne motywy Helen Fielding przekuła bowiem na współczesne, niesamowicie aktualne opowieści.

 

Zwycięzca bierze wszystko

Z pierwszej książki i filmu dowiadujemy się, iż Cleavera i Darcy’ego łączy wspólna, nieciekawa przeszłość: Daniel miał bowiem romans z byłą żoną Marka. Kulminacją ich rywalizacji o serce Bridget jest słynna walka na ulicy, podczas której dosłownie przetaczają się przez londyńskie ulice, restauracje i stragany. Także w tej scenie widać, jak bardzo są od siebie różni: Mark przeprasza poszkodowanych przechodniów, podczas gdy Daniel wykorzystuje ten moment, aby zaatakować go znienacka. To kolejny dowód na to, dlaczego Bridget powinna wybrać (i ostatecznie wybiera, dwa razy) mrukowatego prawnika zamiast wygadanego prezesa.

Ukoronowaniem „wyższości” Marka nad rywalem jest zdanie, które wygłasza po kolejnym popisie niezręczności Bridget podczas eleganckiej kolacji: słynne „Lubię cię taką, jaką jesteś”. Dla niego nie musi się zmieniać: chudnąć, rzucać palenia, ograniczać alkoholu i powstrzymywać się od szczerych i czasem kąśliwych uwag.

 

Ta jedna scena i krótka wymiana zdań czyni Marka Darcy’ego mężczyzną idealnym, bohaterem komedii romantycznej stworzonym na miarę pragnień i potrzeb „statystycznej” singielki - archetypem w dużej mierze aktualnym i dzisiaj.