Artur Zaborski: Gdzie jesteś większą gwiazdą - w Stanach Zjednoczonych czy w Egipcie?

Mena Massoud:  - W USA jestem tylko jednym z wielu młodych aktorów, którzy dostali dużą rolę. W Egipcie natomiast moje pojawienie się w hollywoodzkim hicie jest bardziej istotne. Młodzi ludzie czują się dzięki mnie reprezentowani. Nic mnie tak nie napędza do działania, jak świadomość, że moje role mają też wartość w emancypacji ludzi z regionu.
 

Ty nie czułeś się reprezentowany w kinie?

 - Kiedy byłem mały, chętnie chodziłem do kina. Ale na ekranie nie widziałem nikogo, o takiej karnacji jak ja. Zakładałem wtedy, że takich ludzi po prostu nie ma, że żyję na jakiejś odciętej od świata wyspie, do której dochodzą wiadomości i artefakty z zewnątrz, ale moja kultura już ich nie wysyła. Utwierdzałem się w tym przekonaniu, kiedy emigrowaliśmy z rodziną do Kanady. Miałem wtedy kilka lat. Gdy dorastałem, odkrywałem popularne na Bliskim Wschodzie „Baśnie tysiąca i jednej nocy”. Jest w nich mnóstwo wątków, w których dżin i magiczna lampa odgrywają istotną rolę. Na Zachodzie ludzie utożsamiają z nimi tylko „Aladyna”, jedną z najpopularniejszych opowieści na dobranoc. Jesteśmy kojarzeni niemal wyłącznie z nią, tak jak byśmy nie mieli nic do zaoferowania dorosłym.
 

Walczysz o zmianę?

- Za gażę z „Aladyna” założyłem fundację, która ma za zadanie wspierać egipskich artystów. Chcę, żeby w każdej dziedzinie sztuki można było odczuć naszą obecność. Podstawowymi celami jest wspieranie malarzy, pisarzy, muzyków czy reżyserów, których nie stać na opłaty wpisowe na festiwale czy stypendia. Egipska sztuka rośnie w szybkim tempie. Jestem dumny i podekscytowany, że mogę w tym procesie uczestniczyć.


Aladyn na dvd
 

Czujesz się częścią egipskiej kultury?

- Oczywiście, moja mama gotowała mi i moim starszym siostrom egipskie jedzenie, mówiliśmy po arabsku w domu, pielęgnowaliśmy też wyniesione z północnej Afryki zwyczaje. Teraz mam z egipską kuchnią problem, bo jestem weganinem, a ona jest jednak przepełniona mięsem. Muszę przyznać, że w żadnej kanadyjskiej restauracji jedzenie nie smakowało mi tak jak tutaj. Naturalność owoców i warzyw jest uderzająca. W Egipcie stosuje się znacznie mniej chemii w rolnictwie, co skutkuje obłędnymi smakami.
 

Znasz się na tym?

- Rozmawiasz z niedoszłym lekarzem. Rodzice bardzo chcieli, żeby ich dzieci miały dobre zawody, a w mojej rodzinie nie było tradycji artystycznych, więc to właśnie medycyna miała być tym, co pozwoli mi dobrze żyć. Pilnie przygotowywałem się do egzaminów, wkuwałem chemię, biologię i fizykę dzień w dzień, byle się tylko dostać. Jednak kiedy odkryłem aktorstwo, nie było mowy, żebym robił cokolwiek innego.
 

Jak w takim razie wyglądało Twoje dzieciństwo,  grzeczne spełnienia woli rodziców?

- Byłem dość zagubionym dzieciakiem, wykorzenionym. Nie czułem się w pełnie Kanadyjczykiem, ale też na pewno nie utożsamiałem się z Egiptem. Chociaż umiałem mówić po arabsku, co wzięło się stąd, że po emigracji moje siostry odmówiły komunikowania się po angielsku, to nie potrafię pisać w tym języku. Nikt mnie tego nie nauczył, bo nie było po co. Długo szukałem swojej tożsamości. Tak jak wspominałem, kochałem kino. Ale nie czułem się obecny w filmach na wielkim ekranie, więc w domu oglądałem na DVD obrazy wyreżyserowane przez Arabów, z arabskimi aktorami. Żyłem w rozkroku pomiędzy dwoma, zupełnie różnymi kulturami. Potrzebowałem czasu, żeby sobie odpowiedzieć na pytanie, kim jestem.
 

To właśnie poszukiwanie siebie skłoniło cię do przerwania studiów medycznych?

- Pamiętam ten dzień! Siedzę na zajęciach z neurofizyki. Dookoła mnie te wszystkie skomplikowane w obsłudze urządzenia do badania mózgu człowieka. Całkiem nieźle nimi operowałem. Ale robiąc kolejne skomplikowane wyliczenia, uświadomiłem sobie, że z całą pewnością nie chcę tego robić do końca mojego życia. W ciągu kilku dni poszedłem na przesłuchanie do szkoły aktorskiej i dostałem się. To był moment, kiedy przestałem spełniać oczekiwania rodziców, a skupiłem się na sobie.
 

Ryzykant z ciebie.

- Jestem zodiakalną Wagę, więc dużo myślę, zanim podejmę decyzję. Wtedy byłem świadomy wszystkich konsekwencji, które ta zmiana przyniesie. Byłem na nie gotowy, choć faktycznie zadziałał impuls.


Wykorzystujesz zdobytą na medycynie wiedzą?

- Dzięki tamtym studiom poznałem lepiej działanie ludzkiego organizmu i całej planety. Przeszedłem na wegetarianizm, zacząłem się angażować w walkę o los Ziemi. Przerażają mnie pożary w Amazonii i na Syberii, a także anomalie pogodowe. Zresztą tych ostatnich doświadczyłem bezpośrednio na sobie, bo kiedy kręciłem serial dla Hulu w Północnej Karolinie, dotarł tam huragan z Bahamów. Trzeba było ewakuować pół miasta, w tym nasz plan zdjęciowy. Nie wiem, jak widząc to wszystko, można nie segregować śmieci, ograniczać zużycie elektryczności i hamować się przed zakupem kolejnej niepotrzebnej rzeczy.
 

Bardzo aktywnie pracujesz na zmiany na lepsze, na wielu polach. Dostrzegasz pozytywy w kierunkach, w których zmierza świata, choćby w Hollywood?

- Faktem jest, że Hollywood się zmienia, ale wciąż ma problem z reprezentacją, bo w głównych rolach oglądamy cały czas białych albo czarnych aktorów. Ich jest bardzo dużo, więc konkurencja miedzy nimi jest ogromna. Bardzo trudno jest im zdobyć rolę. Aktorów takich jak ja jest niewielu, ale ról pisanych z myślą o nas, jest tak mało, że konkurencja między nami jest właściwie na tym samym poziomie. Na pewno moje egipskie pochodzenie stało się dla mnie przepustką do Hollywood, ale po tej roli nie byłem na żadnym castingu do filmu fabularnego, bo po prostu nie było zapotrzebowania na takiego aktora. Nie napisano roli dla postaci o mojej urodzie. Tak naprawdę w Hollywood przewijają się dwaj inni aktorzy egipskiego pochodzenia: Rami Malek, nominowany do Oscara za „Bohemian Rhapsody” i Ramy Youssef, znany z serialu „Ramy”. Denerwuję się, kiedy uświadomię sobie, że aktorów z mojego kręgu kulturowego nie ma w Fabryce Snów nawet jeden procent.

 

Jakie masz więc sposoby na uspokojenie się?

- Uwielbiam gotować. Kocham ten moment, kiedy otwieram lodówkę, badam wzrokiem, co jest w niej dla mnie dostępne, i wpadam na pomysł, co z tym zrobić. Gotowanie działa na mnie relaksująco. To dla mnie forma terapii. Uspokajam się, kiedy jestem w kuchni. Za to fatalnie rysuję, choć Arabowie słyną z kaligrafii. Ja bazgrzę jak kura pazurem. Mam kompleks z tego powodu.
 

***

Mena Massoud - kanadyjski aktor, egipskiego pochodzenia, ur. 17 września 1991 roku w Kairze. Światowej publiczności dał się poznać jako Aladyn. Do tej pory wystąpił m.in. w filmie „Zwykłe dni” czy w serialach: „Jack Rayan”, „Open heart”. W 2019 roku pojawiły się dwie produkcje z jego udziałem - „Run this town” oraz „Strange but true”.