Elton John opowiada o swojej miłości do Chopina, współpracy z Taupinem i źródłach inspiracji w przeddzień jedynego koncertu w Polsce.

Podczas nauki gry na fortepianie grywał pan Chopina i Bacha. Co daje znajomość ich muzyki przy tworzeniu muzyki rock i pop?

Gra na pianinie wymaga znajomości klasyków. Byli mistrzami w swoim fachu, dlatego uważam, że każdy, kto siada do pianina, powinien grać ich muzykę. To tak jak uczenie się liter, zanim zacznie się pisać. To podstawy, których nie można pomijać. Niektórzy powiedzą, że to bzdury, że można uczyć się gry na współczesnej muzyce. A ja twierdzę: chcesz być dobry współcześnie - poznaj przeszłość i korzystaj z niej. Muzyka Chopina jest piękna - powinniście być z niego bardzo dumni, bo wiele narodów go wam zazdrości.

Od lat współpracuje pan z autorem tekstów Berniem Taupinem. Co w jego tekstach najbardziej panu odpowiada? Jak powstają wasze piosenki - najpierw jest muzyka czy tekst? Czy sugeruje pan czasem temat piosenki?


Pierwszeństwo ma muzyka. Kiedy powstaną zadowalające mnie dźwięki, przychodzi czas na tekst. Bernie świetnie wkomponowuje się tekstem w muzykę. Czuje, co chcę przez nią powiedzieć i wyraża to słowami. Często rozmawiamy, co chciałbym wyrazić, o czym śpiewać i potem Bernie dopasowuje moje przemyślenia do muzyki. Ale zdarzało się, że zaskakiwał mnie swoimi pomysłami, które bardzo przypadły mi do gustu.

Czy nadal tworzy pan piosenki na gorąco w studiu nagraniowym? Z których utworów jest pan bardziej zadowolony: tych, które były długo dopracowywane, czy tych, które powstały w krótkim czasie?


Satysfakcjonuje mnie to, co podoba się publiczności, niezależnie od mojego wkładu pracy w proces powstawania utworu. W mojej karierze zdarzały się piosenki, które powstawały w zaskakującym tempie, a później zyskiwały wielką sympatię moich fanów. Zdarzały się i takie, nad którymi pracowałem tygodniami, ale nie stały się wielkimi hitami. Zazwyczaj jednak pracuję długo nad moją muzyką. Nie jestem zwolennikiem tworzenia na ilość. Jakość jest dla mnie najważniejsza. Niestety, w dzisiejszych czasach jest coraz mniej artystów, którzy wyznają podobne zasady.

Co najczęściej pana inspiruje do skomponowania nowego utworu? Dźwięk? Słowo? Obraz? Spotkanie z innym człowiekiem?

Inspiracji nie można zamknąć w konkretach. Ktoś, kto mówi, że czerpie pomysły tylko z np. obrazów - jest nieszczery. Inspiracja to duch, emocje, przeżycia. Czasem inspirować może wszystko, niekiedy zdarza się, że wszystko zamienia się w pustkę. Przede wszystkim nie można jej szukać na siłę. Musi przyjść nagle. I wtedy może pojawić się w gestach kobiety sprzedającej coś na ulicy, w dymie unoszącym się z kominów fabryk, nawet w szumie wody lecącej z kranu. I trzeba tą inspirację szybko łapać, bo znika równie prędko, jak się pojawia.

Skomponował pan tak wiele utworów, że można z nich stworzyć wiele kompilacji „The Best Of”. Według jakiego klucza zebrał pan utwory na trasę, podczas której odwiedzi pan Polskę?

Każdy artysta na trasę typu Greatests Hits wybiera utwory, które są najbardziej znane, które publiczność najbardziej kocha. Kryterium jest w zasadzie jedno - ludzie mają się świetnie bawić. A przy czym się mają świetnie bawić, jak nie przy przebojach, które dobrze znają, które utożsamiają z danym wokalistą, zespołem? Ja mogę lubić inne utwory, inne mogą dla mnie dużo znaczyć, ale niekoniecznie są to te, które wybrałaby osoba kupująca bilet na koncert. Zapytałem kiedyś kilka przypadkowych osób, jakie utwory się im ze mną kojarzą, jakie chcieliby usłyszeć na moim koncercie - w 90% wybrali te same piosenki. No to wpisałem je na listę do wykonania na koncertach. Jeżeli chcecie wiedzieć, co zaprezentuję w Polsce, po prostu odpowiedzcie na to samo pytanie.

Jakiś czas temu powiedział pan, że dla dobra muzyki powinno się zamknąć dostęp do internetu na pięć lat. Czy zmienił pan zdanie w tej sprawie?


Nie jestem wielkim fanem internetu, nie śledzę technicznych nowinek. Dzięki internetowi łatwiej dotrzeć do odbiorców, robić karierę. Ale niestety nie wszystko to, co przychodzi do nas z sieci, jest warte uwagi. Kiedyś nad każdym albumem pracowało się długi czas, dopieszczało się go. Dzięki temu większość z nich była dobra. Teraz, mimo tego, że na rynku co chwila pojawiają się kolejne płyty, tylko mała ich część zasługuje na uwagę. Technologia spowodowała, że płyty nagrywa się szybko, bez wysiłku, jak na taśmie w fabryce. Dziś tak naprawdę nie trzeba nawet umieć śpiewać, żeby zaistnieć.
Osobiście jestem przeciwny wykorzystywaniem w muzyce tych wszystkich „osiągnięć technologii” - przez to zanika prawdziwa jej dusza. Coraz rzadziej powstają utwory, które zapadają w pamięć. Na początku internet pozwolił wybijać się indywidualnością, a dziś wszystko ujednolica. Nie powiem, że odcinam się od niego zupełnie - moje koncerty są czasem transmitowane w sieci, na mojej stronie są dostępne pliki z moją muzyką. Ale nie uzależniam się od niego. Jestem trochę w tyle za tymi wszystkimi nowościami i jest mi z tym dobrze. A muzykę dalej umiem pisać tylko na pianinie.

Pytała Magdalena Walusiak


==================


- Musi przyjść nagle - opowiada o inspiracji Elton John. - I wtedy może pojawić się w gestach kobiety sprzedającej coś na ulicy, w dymie unoszącym się z kominów fabryk, nawet w szumie wody lecącej z kranu... - wyjaśnia twórca niezliczonej liczby przebojów, które od lat regularnie grane są w stacjach radiowych całego świata. 30. maja  legenda światowego show-businessu, piosenkarz, kompozytor i pianista wystąpi na jedynym koncercie w Polsce w ramach trasy Elton John's Rocket Man Greatest Hitstour. Show odbędzie się na Stadionie Polonii w Warszawie.