Muzycy Kasabian od wielu lat intensywnie pracują nad zbudowaniem własnej, niepowtarzalnej tożsamości i odcięciu się od wszystkich porównań. Bycie częścią historii brytyjskiego rocka to zaszczyt i nobilitacja, ale lepiej zostać zapamiętanym jako twórca wnoszący nową jakość, niż naśladowca klasyków. Kasabian zaczyna się to udawać. Nie rezygnując ze swojego charakterystycznego, stadionowego image, wchodzą w nowy etap kariery z bardzo udanym albumem "For Crying Out Loud". Kilka słów o każdej piosence z tej płyty powiedział nam kompozytor, wokalista i gitarzysta Serge Pizzorno.


- Serge, na albumie jest dwanaście kompozycji, podzielmy je na cztery segmenty. Na początek "Ill Ray (The King)", singlowy " You’re In Love With A Psycho" i " TwentyFourSeven".

- "III Ray (The King) miał być w założeniu bardzo futurystyczną kompozycją, chciałem żeby zabrzmiał jak muzyka, której nigdy wcześniej nie słyszałem. Trudno mi to wytłumaczyć, kiedy nie ma żadnego punktu odniesienia, nie mogę tej piosenki do niczego porównać, bo ona nie jest do niczego podobna, jest unikalna. Celowo jest pierwsza na albumie - wprowadza słuchacza w odpowiedni nastrój. " You’re In Love With A Psycho", zgodnie z sugestią zawartą w tytule, jest piosenką miłosną (śmiech). Opowiada o sytuacji, w której jesteś zakochany w kimś, kto jest tak bardzo pojechany, że nie mieści się to w głowie. Patrzysz na to co wyprawia i myślisz: "nie wierzę!", ale mimo to i tak nie możesz przestać go kochać. Wszystko jedno czy to chłopak, czy dziewczyna, po prostu kochasz świra.

- Kto jest świrem w Kasabian?

- Wszyscy (śmiech).

- Spodziewałem się takiej odpowiedzi. Zostało nam jeszcze "TwentyFourSeven"...

- To jest piosenka o ciągłym, nieustającym bombardowaniu nas informacjami. Żyjemy w świecie, w którym ktoś bez przerwy rzuca jakieś informacje i nie ma żadnego sposobu, żeby przed tym uciec. Dwadzieścia cztery godziny na dobę, przez siedem dni w tygodniu. To jest cholerny koszmar.

- O.K. następny segment - "Good Fight", " Wasted" i "Come Back Kid".

- "Good Fight" opowiada o stanie zawieszenia, kiedy w kółko oglądasz te same filmy i słuchasz tych samych płyt. Niektórym ludziom zdarza się to sporadycznie, innym przez całe życie. Wracasz do czegoś z taką myślą i nastawieniem, że to była "dobra walka". "Wasted" to numer o życiu w trasie i tęsknocie za domem. Wszystkie emocje i uczucia w tej piosence są prawdziwe, to jest czysta nostalgia w wydaniu rockowego zespołu jadącego busem przez świat. "Come Back Kid" mówi o odkupieniu, o tym, że musisz cierpieć bo ludzie tego od ciebie oczekują. Każdy czasami to czuje, taki stan kiedy wszyscy jakby się na ciebie uwzięli, bez powodu. Musisz to znosić, musisz odbyć pokutę.

- Kolejne trzy kompozycje to: "The Party Never Ends", " Are You Looking For Action" i "All Through The Night".

- Pierwsza to scena niczym z filmu "Mulholland Drive" Davida Lyncha. Przemieszczasz się z domu do domu, nie do końca wiesz u kogo jesteś, kto ci towarzyszy, co się w ogóle dzieje. W chwilach przebłysku myślisz sobie: "ta impreza nigdy się nie kończy". "Are You Looking For Action" to piosenka punk - disco. Jej bohater każdej nocy włóczy się po ulicach szukając jakiejś akcji. Wszystko jedno co to będzie, ważne żeby coś się działo. Lubię ten numer, ma bardzo seksowny groove. Zostało "All Through The Night". To kolejna piosenka miłosna. Znasz ten stan, kiedy poznajesz kogoś i jesteś w stanie totalnego, graniczącego z obsesją zakochania. Na początku myślisz o nim bez przerwy, nie możesz przestać nawet na chwilę. To ci nie daje zasnąć przez całą noc.

- Ostatnia trójka - "Sixteen Blocks", "Bless This Acid House" i " Put Your Life On It".

- Bohater "Sixteen Blocks" całymi dniami chodzi po mieście i czuje jak powoli odkleja się od rzeczywistości. Tak jakby nie był w ogóle częścią wszystkiego co go otacza, jakby był niewidzialnym obserwatorem. W "Bless This Acid House" sytuacja jest zupełnie inna, to numer o nadziei i tym, że ludzie potrzebują się spotykać, integrować, wyrażać siebie na różne sposoby. Acid House jest metaforą takiego miejsca, do którego wszyscy możemy czasami uciec, żeby poczuć się lepiej w towarzystwie osób myślących podobnie jak my. Ostatni numer - "Put Your Life On It" - znowu o miłości (śmiech). Mówi o tym, że czasami warto uwierzyć, że coś może trwać całe życie, zaangażować się w to i nie poddawać pomimo różnych zakrętów i wybojów.

- Świetnie, opowiedziałeś o całej płycie, teraz powiedz jak się czuliście pisząc i nagrywając ten materiał. Po ogromnym sukcesie "48:13" musieliście czuć lekką presję.

- Presji nie czuliśmy, raczej pewien rodzaj energii, który można do presji porównać, ale w istocie bliższy jest ekscytacji i entuzjazmowi. Sukces poprzedniego albumu bardzo nas nakręcił i jedne co mogło wywoływać stan napięcia, to świadomość, że w którymś momencie trzeba zakończyć pracę nad płytą. Wtedy myślisz sobie: "O.K. to już. Tak już zostanie na zawsze. Ludzie będą tego słuchać na swoim sprzęcie, czy na słuchawkach i nic już nie będziesz mógł zmienić". Zależy ci na tym, żeby to było interesujące i dawało ludziom radość. To nie jest presja, ale rodzaj podniecenia.

- Na koniec pytanie, którego mogłeś się spodziewać - jak oceniasz kondycję Leicester City w tym sezonie? W tabeli nie prezentują się jak mistrzowie Anglii. Wierzysz, że sytuacja się poprawi?

- Heh, mam nadzieje. Ostatnie miesiące to była ostra jazda. Wierzę, że jeżeli uda się utrzymać ducha w drużynie, to następne sezony będą dla nas lepsze.

Rozmawiał
Piotr Miecznikowski