Oto, proszę państwa, zwykłe życie kilku kobiet, które mieszkają na wzniesionym przez budowniczych Gdyni osiedlu Pekin. W 2019 roku Pekin to lokalne slumsy: kto mógł, dawno się wyprowadził, pozostali tylko ludzie wyjątkowo uparci lub wyjątkowo pokrzywdzeni przez los. Trzymają się swoich domów i ogródków, chociaż ziemię pod ich stopami orze już deweloper, który odkupił osiedle od miasta z niechcianą ludzką "wkładką". Odcina prąd i gaz, przebija rury z wodą, zastrasza mieszkańców. "Cały nasz Pekin jest przeznaczony do rewitalizacji/ poprzez likwidację" – mówi narratorka poematu, po czym dorzuca, już bez większego zdziwienia czy goryczy: "Polka galopka reprywatyzacyjna".

Narratorką "Potopu" jest Halina Pigułowa, bacznie obserwująca życie swoich sąsiadek: Zośki oraz babki Szwajcerowej zwanej Lońką. Wścibska plotkara – czy jest bardziej stereotypowa figura? Poduszka na parapecie, baczne śledzenie każdego kroku mieszkańców Pekinu, znajomość potknięć i skandali pięć pokoleń wstecz. Salcia Hałas jednak bardzo sprawnie tę niesympatyczną figurę dekonstruuje. Kobiety z osiedla wiedzą o sobie wszystko, to prawda. Ale wiedza jest narzędziem budowania bliskości. Kiedy życie pechowej od urodzenia, depresyjnej Zośki zaczyna się sypać, sąsiadki empatycznie mobilizują się, żeby pomóc jej znanymi sobie sposobami. Napary z ziół na płacz i odwodniony organizm, krem pod oczy na spierzchniętą od łez skórę, a ponadto proroctwa babki Szwajcerowej oraz horoskopy i prekognicje Lońki na ogólne wzmocnienie. 

 

Książka "Potop" Salci Hałas

Potop (okładka twarda)

 

Do boju wytoczony zostaje też arsenał nowoczesnych środków. A może dziewczynie zrobi dobrze odrobna hygge? W Biedronce można kupić tani, polarowy kocyk. Świeczki też się znajdą. Skoro mindfullness pomaga gwiazdom z prasy kolorowej, to czemu nie miałoby uzdrowić Zośki? Warto także zapisać się do psychiatry. Dzisiaj to już nie wstyd, terapia i farmakoterapia nie stygmatyzują – "Ten Bazyl, ten Darka kolega,/ ten z tatuażami, ten wielki jak szafa,/ też do psychologa na terapię chodził,/ bo się bał pirotechniki na stadionie". 

Jednak wszystko na darmo. Od zostawionej w towarzystwie kota świeczki zapala się dom. Trudno też skupić się na praktykowaniu uważności, kiedy mieszkanie zżera grzyb, a skupienie się na tu i teraz wzmaga chęć płaczu. Z kolei starcie z Narodowym Funduszem Zdrowia zamiast pomagać w odzyskaniu psychicznej równowagi sprawie, że Zośka jeszcze bardziej pragnie zniknąć z tego świata. 

Tutaj dochodzimy do jądra opowieści Salci Hałas, do źródła tytułowego potopu. Może się wydawać, że Zośka ma w życiu pecha, z którym powinna poradzić sobie sama – jej sąsiadki jakoś przecież funkcjonują. Ale tak naprawdę za jej kondycję nie odpowiada pech indywidualny, lecz systemowe wykluczenie. Ludziom zalewanym od lat propagandą sukcesu i przekonywanym, że każdy jest kowalem własnego losu, bardzo trudno to zauważyć. A ignorowanym grupom społecznym nie udaje się dojść do głosu i zażądać, żeby państwo wzięło minimalną chociażby odpowiedzialność za ich życia, od rana do nocy wypełnione próżnymi wysiłkami zakrycia nieszczęścia polarowym kocykiem za 5 złotych 99 groszy. Bo co tak naprawdę może zrobić Zośka, która pracuje bez etatu czy ubezpieczenia, rozklejając wielkoformatowe reklamy na osiedlu, do którego od dawna nie docierają autobusy? W okolicy nie ma innej pracy dla absolwentki bibliotekoznawstwa, która musi utrzymać siebie oraz chorą babkę. 

Starsza kobieta o wybuchowym temperamencie ma niewielką emeryturę, bo na skutek bałaganu w ZUS-ie i zlikwidowanym zakładzie pracy przepadło gdzieś dwanaście lat okresu składkowego. Wnuczka opłaca dla niej kolejne ukraińskie opiekunki (bo, niespodzianka, państwo nie przewiduje żadnej formy opieki nad starymi ludźmi – skoro nie zapracowali na złotą jesień życia, to widocznie na nią nie zasłużyli). "Zmęczona już jestem. Umarłabym sobie i miała to wszystko w dupie" – mówi Zośka, której przytrafiło się życie bez bonusów, ale która nadal czuje, że sama jest temu winna i sama powinna wyciągnąć się z bagna, za warkocz czy też sznurówki.

Salcia Hałas w skupieniu pochyla się nad historiami ludzi wykluczonych z narracji sukcesu. Empatia oraz uważność czynią tę książkę wyjątkowym zapisem świata, który został zrównany z ziemią. Powieść tworzona z podzielonych na wersy wypowiedzi to epitafium dla gdyńskiego Pekinu. Dziś na gruzach zburzonych w styczniu 2020 roku bloków wyrasta już nowe, wspaniałe osiedle przeznaczone (a jakże) dla tych, którym w życiu się udało i którym być może łaskawy los pozwoli kiedyś spłacić wszystkie raty kredytu.