Nie tylko rozmowy

Warto zacząć od tego, że szósty dzień Apostrofu zaczął się właśnie od działania, a nie od rozmów. W samo południe wystartowała festiwalowa kuchnia, odbyły się pierwsze warsztaty kulinarne Niki Segnit, a chwilę później nad Wisłą odbyła się jedna z mikrowypraw Łukasza Długowskiego. Późnym popołudniem spacer ornitologiczny w sąsiadującym z warszawskim Teatrem Powszechnym Parku Skaryszewskim poprowadził Marek Pióro, a na zakończenie dnia Klancyk opowiedział improwizacjami o festiwalowych premierach książkowych.

 

 

 

Indywidualne wybory są ważne!

„Samoograniczenie ostatniej szansy” – to temat pierwszej debaty szóstego dnia Apostrofu i choć tytuł może budzić lęk, jest też optymistyczny: szansa dla naszego gatunku wciąż istnieje, mimo coraz bliższej katastrofy ekologicznej, którą ściągnęliśmy na naszą planetę, zapowiadanej od pierwszego dnia festiwalu.

 

Właśnie: my ściągnęliśmy? Dlaczego obciążani winą za stan klimatu i środowiska są ludzie, którzy nie mieli na to wielkiego wpływu? Także ci, którzy dopiero dorastają? To nie indywidualne wybory tak zmieniły świat. Za dewastację Ziemi odpowiadają w pierwszej kolejności wielkie korporacje, z jednej strony napędzające produkcję, a z drugiej sztucznie budujące popyt działaniami marketingowymi. – Większość ludzi to ofiary działania korporacji – zauważyła Areta Szpura, jeszcze niedawno modowa influencerka, a dziś propagatorka walki o ratowanie umierającego świata.

 

 

 

Czy człowiek jest bezsilny w obliczu takich finansowych potęg? Niekoniecznie. Mamy co najmniej dwa mocne narzędzia do zmiany optyki tych gigantów. Pierwszym jest społeczny nacisk, drugim – odpowiedni język. Łukasz Długowski opowiedział o swoim sukcesie w tej pierwszej dziedzinie: nie mógł przekonać wielkiej sieci handlowej, by przysyłała mu zakupy zamówione przez internet bez nadmiaru plastikowych opakowań. Pewnego dnia, po odebraniu paczki z każdym drobnym produktem wpakowanym do foliowej torebki, napisał o tym ostry tekst i opublikował mediach społecznościowych. Efekt: tysiące forwardów i nacisk setek tysięcy klientów na sieć, która obiecała zmniejszyć w najbliższych latach wykorzystanie plastiku o połowę.

 

To drobne zdarzenie pokazuje przy okazji, jak wielką siłę ma jednostka i z jakimi potęgami może się, mimo wszystko, mierzyć. Indywidualne wybory ważne są także dla siebie samego i kształtowania własnej świadomości oraz empatii – podkreśliła Areta Szpura.

 

 

Podczas rozmów z różnymi ludźmi trzeba używać odpowiedniego języka – podkreślała z kolei Iwona Krępic, działaczka lokalna, liderka akcji zachowania dzikich terenów delty Odry na Pomorzu Zachodnim. – Do korporacji trzeba mówić ich językiem, przekonać, że pewne działania im się opłacają – wyjaśniała. Podobnie trzeba rozmawiać z władzami lokalnymi, by zrozumiały, że większy zysk przyniesie zachowanie unikalnego przyrodniczo obszaru niż jednorazowy zysk np. ze sprzedaży gruntu. Inaczej też trzeba rozmawiać z rolnikami. Ci, którzy mieszkają na obok dzikich terenów ocalonych przez grupę Iwony Krępic, zabierają do pracy w polu lornetki, by obserwować ptaki w przerwach w pracy...

 

Zacznijmy od zmiany języka i rozmowy, otwartości na dialog, a później świadomości.  – Istnieją myśliwi, którzy kochają las – Areta Szpura przekonywała do poszukiwania sojuszników w miejscach nieoczekiwanych, a wsparła ją Iwona Krępic, zdradzając, że ma co do myśliwych, z którymi współpracuje, niecny plan – doprowadzić, by z czasem zamienili dubeltówki na aparaty fotograficzne. Długowski dowodził, że samoograniczenie to za mało, trzeba ludzi włączyć w aktywne chronienie przyrody, a chronić można coś, co się zna i lubi. Stąd jego mikrowyprawy – akcje edukacyjne.

 

 

W rozmowę włączyła się w pewnym momencie festiwalowa kuratorka Olga Tokarczuk, pytając, czy filozofia samoograniczenia ma szanse stać się rodzajem nowej nie tylko wrażliwości, ale wręcz podstawy nowej moralności czy nowej religijności.

 

Artystka Diana Lelonek namawiała do tworzenia wspólnoty międzygatunkowej. Ważne, by przestać budować swoje postrzeganie świata na podstawie doniesień medialnych. Trzeba wyjść z domu. Lelonek, która w jednej z wcześniejszych debat wzięła udział jako widz i usłyszała, że na warszawskiej patelni (to rodzaj hyde parku, placyk przed wejściem na stację Metra Centrum), czyli w jednym z najbardziej ruchliwych miejsc stolicy, zagnieździł się w krzakach słowik, poszła to sprawdzić i faktycznie: śpiewa jak szalony zagłuszając wieczorami odgłosy miasta. Oto przykładowa międzygatunkowa wspólnota: ludzie, słowik w krzakach i wszystkie żywe stworzenia wokół.

 

Co nas czeka?

W nieoczekiwanym kierunku podążyły podczas debaty„Szósty zmysł wyobraźni” dyskusje twórców, badaczy i miłośników fantastyki, którzy po konstatacji, że autorzy fantastyki zazwyczaj rozwijają twórczo wybrane elementy współczesności w twórcze wizje przyszłości, uwikłali się w piętrowe interpretacje dzieł Dicka i Lema, co było niewątpliwe ciekawe, ale po pierwsze niemal wyłączyło połowę obecnych na scenie gości z dyskusji, a po drugie nie zawsze dotyczyło budowania wizji przyszłości, czego miała dotyczyć rozmowa. Dopiero włączenie się kuratorki Olgi Tokarczuk w debatę i jej ukierunkowanie ujawniło, jak ciekawymi spostrzeżeniami może podzielić się obecna wcześniej milcząco na scenie pisarka Anna Kańtoch, właścicielka jednej z największych kolekcji statuetek Nagrody Zajdla.

 

 

 

Zdaniem Kańtoch w literaturze science fiction ważne będą w najbliższym czasie trzy tematy kreujące wizje przyszłości świata człowieka. Po pierwsze: nieśmiertelność, czyli opowieści o możliwości przenoszenia świadomości osobniczej z jednego ciała do drugiego. Temat zabezpieczania umysłu przed śmiercią cielesną pojawił się już na pierwszej debacie Apostrofu, ale chodziło o możliwość umieszczania swojej świadomości w chmurze cyfrowej przez najbogatsze jednostki naszej planety i zapewnianie sobie wiecznego życia w wirtualno-mechanicznym świecie. Temat drugi: życie ludzi w tak skomplikowanym lub rozbudowanym systemie, którego zasad i obowiązujących praw zwykli obywatele nie będą już w stanie ogarnąć czy zrozumieć, a może nawet poznać. Przykładem istniejącego utworu prezentującego nasz lęk przed tak ukształtowaną rzeczywistością może być „Różaniec” Rafała Kosika. I wreszcie manipulacje genetyczne lub chemiczne, czyli sterowanie ludzkim organizmem w taki sposób, by dostosować go do określonych zadań, na przykład do rynku pracy.

 

 

 

Poetka Katarzyna Fetlińska przytaknęła pomysłom koleżanki po piórze i uzupełniła jej intuicje co do kierunków rozwoju fantastyki naukowej o temat istnienia istot wirtualnych posiadających świadomość cyfrową oraz generalnie zabawy człowieka w Boga. Zdaniem Wojciecha Orlińskiego największy potencjał literacki mogą mieć opowieści o kontakcie z istotami spoza Ziemi, a na pewno czeka nas jeszcze sporo dystopii i fabuł postapokaliptycznych, natomiast Robert J. Szmidt uważa, że fantastyka naukowa będzie przede wszystkim przewidywała rozwój technologiczny.

 

Goście! Goście!

Temat języka powracał jak bumerang podczas spotkań autorskich z festiwalowymi gośćmi. Adam Zagajewski opowiadał o sile metafory w języku, ale też o wycofaniu się poezji z teatru, w którym rządzi obecnie naturalizm. Ale poezja z czasem powinna powrócić, ponieważ to cykl naprzemienny.

 

 

 

Szczepan Twardoch, opowiadając o swojej najnowszej książce „Jak nie zostałem poetą”, wyjaśnił, dlaczego nie czuje się też inteligentem, choć bez wątpienia jest intelektualistą, jak z językiem polskiej inteligencji zrośnięte jest (także w języku!) poczucie wyższości, a z ogólną polszczyzną – językowe naleciałości postreligijne.

 

 

 

Łukasz Orbitowski ujawnił kilka tajemnic z kuchni twórcy posiłkującego się bardzo głębokim researchem przy fantazjowaniu i tworzeniu fikcji, a Michał Rusinek wyjaśnił, do czego służyły mu ostatnio gargantuiczne ilości poradników.

 

Przed nami dzień ostatni Apostrofu. Międzynarodowego Festiwalu Literatury. To już? Niemożliwe! Proszę nie stracić okazji spotkania ulubionych twórców i lepszego poznania mniej sobie znanych! Następny taki karnawał literacki dopiero za rok!

 

Aut. Magdalena Walusiak