Jeżycjada to fenomen. Pierwsza książka z tej serii „Szósta klepka” ukazała się w 1977 roku, a najnowsza „Ciotka Zgryzotka” – w 2018 roku. Opowieść o Borejkach chodzących z głowami w chmurach i siedzących z nosami w książkach, od razu przypadła do gustu młodzieżowemu czytelnikowi. A że w PRLu wrogów ludu szukano w literaturze dorosłej, to ta dziecięca i młodzieżowa mogła się rozwijać.


Na Jowisza! Uzupełniam Jeżycjadę (okładka twarda)

 

Dziś dostajemy pieknie wydaną książkę, którą napisała Małgorzata Musierowicz przy współpracy córki Emilii Kiereś. Publikacja zbudowana jest jak leksykon.

Pierwsze hasło pod literą „A” to „album fotograficzny” i już ono wprowadza nas w charakter całej opowieści: przeglądamy rodzinne zdjęcia, fotografie Poznania, notatki, a nawet dyktanda, przepisy czy rysunki bohaterów, w tym tych, którzy… nigdy do tej pory nie zostali narysowani.

No właśnie, o co można jeszcze uzupełnić tak bogatą i wielowątkową serię jak Jeżycjada? Nie chcę zdradzać za wiele, żeby nie zepsuć czytelniczkom przyjemności odkrywania tych tajemnic, ale rąbka tajemnicy uchylę.


Jeżycjada. Pakiet 22-tomów (okładka miękka)

Jeżycjada, a biografia Małgorzaty Musierowicz

Czytając „Na Jowisza…” widzimy przede wszystkim jak silnie seria ta jest zakorzeniona w życiu Małgorzaty Musierowicz. Zaczęła tworzyć ją jako młoda mama, z wykształcenia plastyk, szukając sposobu na to by zarobić. Nie mogła liczyć na finansową pomoc rodziny – nigdy się u nich nie przelewało. Sam debiut stał pod znakiem zapytania, bo brat Małgorzaty Musierowicz, Stanisław Barańczak, był już wtedy znany nie tylko z poetyckiego kunsztu, ale i z zaangażowania w działalność opozycji politycznej, co mogło przeszkodzić karierze siostry.

W „Na Jowisza!…” widzimy dom, w którym dorastała Małgorzata Musierowicz – sposób wychowania przez mamę, relacje z bratem. Jest w tym dużo ciepła, ale też charakterystyczna dla lat 50. i 60. dyscyplina, kształtowanie dzieci na silnych, pracowitych, porządnych i umiejących poradzić sobie w każdej sytuacji ludzi. Czyż to właśnie nie to przebija przez relacje w rodzinie Borejków opisane w pierwszych tomach Jeżycjady?

Z kolei dom, który stworzyła sama Musierowicz wydaje się bardziej szalony, pełen zwariowanych pomysłów: od pokazów fajerwerków (pasja Musierowicz!) do moich ulubionych kolacji monochromatycznych, czyli takich przyjęć, gdzie cały stół i wszystkie postawione na nim dania są w jednym kolorze.

A oprócz tego wiele innych prywatnych opowieści, zarówno tych z dobrym zakończeniem, jak o ciążącym nad rodziną fatum ślubnym, jak i tych z prawdziwie bolesnym.

 

Jak powstawały tomy Jeżycjady?

Myli się ten kto podejrzewa, że seria o Borejkach powstała z czekanie na przypływ natchnienia. Małgorzata Musierowicz pisała książki nocami, kiedy udało się już położyć dzieci spać. Albo pod namiotem, kiedy poszły z tatą nad wodę. A nawet pod tym samym namiotem, w którym siedziała ściśnięta cała rodzina, gdy na zewnątrz padał deszcz.
Z każdym kolejnym tomem autorka coraz bardziej rozbudowywała swoje notatki, by nie pomylić dat, imion, detali – to zawsze wychwytywały czujne czytelniczki!

Jednak Jeżycjada została świetnie przyjęta nie tylko przez nastolatki. Pewnego pospiesznego ranka w domu Małgorzaty Musierowicz zadzwonił telefon. Syn krzyknął do myjącej zęby pisarki: - Mamo, jakiś facet do ciebie!
Kiedy Musierowicz przejęła słuchawkę i usłyszała: „Tu Czesław” zaczęła w myślach szukać jakiego zna Czesława. Po kilku chwilach, w których rozmówca opowiadał jak sugeruje rozwinąć jeden wątek, zrozumiała, że ten „facet” to… Czesław Miłosz. Autorka rzeczywiście posłuchała noblisty i poprowadziła wątek za jego radą.

 

Zobaczyć na własne oczy miejsca z Jeżycjady

„Na Jowisza!...” to nie tylko wspomnienia. Książka ta ma też część wręcz praktyczną. Na wewnętrznej stronie okładki jest mapa miejsc jeżycjadowych. Mogłaby posłużyć za podstawę weekendowej wycieczki, kiedy już to będzie bezpieczne, po Poznaniu. Mapa pomaga namierzyć miejsca opisane przez Musierowicz. Pokazuje gdzie jest słynny adres Roosvelta 5, czyli mieszkanie Borejków, Kamienica Dmuchawca czy Kamienica Żeromskich. A miejsca te warto zwiedzić, choćby ze względu na architekturę. Poznań rzeczywiście ma się czym szczycić. Przed jeżyckimi kamienicami można spędzić długie chwile i stojąc podziwiać balkony, ozdoby, rzeźby. A potem usiąść na ławce i poczytać.

 

Więcej artykułów o książkach znajdziecie w naszej Pasji Czytam.

Fotografia i ilustracje: materiały wydawnictwa Egmont.