Uchodzi za jedną z najsympatyczniejszych osób w show biznesie – i wystarczy obejrzeć kilka jego wywiadów, żeby przekonać się, że właśnie tak jest. Bije od niego skromność, serdeczność i pewien rodzaj nieśmiałości, której nie stracił mimo 20 lat na największych scenach. Chris Martin, lider Coldplay, świętuje dzisiaj 41. urodziny.

 

 

W wywiadzie, którego udzielił w 2016 roku magazynowi „Rolling Stone", wspomina pierwszą próbę kolaboracji z Beyonce. Muzyk zaprezentował jej utwór pt. "Hook Up", który chciał, żeby nagrali wspólnie: „Odmówiła mi w najmilszy możliwy sposób. Powiedziała: lubię cię, ale ta piosenka jest okropna” – relacjonował. Mimo to, później pracowali wspólnie nad „Hymn for the Weekend” z albumu „A Head Full of Dreams”, kompozycją, która stała się jednym z największych hitów Coldplay. Przyznacie, że po tak dużej wpadce z „królową Bey” wielu artystów nie zaryzykowałoby kolejnej propozycji, a już na pewno poczułoby się urażonych. Ale nie Chris Martin.

 

Od „The Rocking Honkies” do Glastonbury

Pierwszy zespół założył już w przedszkolu – nazywał się „The Rocking Honkies”. Kolegów, z którymi stworzył grupę sprzedającą miliony płyt na całym świecie poznał kilkanaście lat później, podczas studiów na University College London, gdzie ukończył naukę o świecie starożytnym. Najpierw grupa nazywała się „Pectoralz”, później „Starfish”, a następnie, kiedy inna, znajoma formacja „odstąpiła” im tę nazwę – Coldplay. W 2000 roku wydali debiutancki album „Parachutes”. Początkowo planowali nagrać płytę w ciągu dwóch tygodni, jednak wcześniejsze zobowiązania i koncerty rozciągnęły ten proces na prawie dziewięć żmudnych miesięcy. Wcześniej wypuścili na rynek trzy EP-ki, jednak żadna z nich nie przyniosła nawet jednego umiarkowanego hitu. Singiel „Shiver” przebił się na dalsze miejsca list przebojów, ale prawdziwy przełom przyniósł „Yellow”, który dotarł do czwartej lokaty UK Single Charts. „Parachutes” już w dniu premiery okazał się wielkim sukcesem, zaś sam rok 2000 był w historii Coldplay krokiem milowym: zakontraktowali dużo koncertów i, co najważniejsze, wystąpili na legendarnym Glastonbury Festival. W 2002 roku płyta uhonorowana została nagrodą Grammy w kategorii Best „Alternative Music Album”.

Jeszcze więcej nagród Grammy i zmiana producenta

Nagrody posypały się również przy premierze „A Rush of Blood to the Head”, z którego pochodzą hity takie jak „In My Place”, „Clocks” czy ballada „The Scientist”. Zespół pojechał w gigantyczną trasę, trwającą ponad osiem miesięcy obejmującą pięć kontynentów oraz pojawili się znów na Glastonbury. W 2004 roku muzycy Coldplay postanowili odpocząć i w spokoju nagrać trzeci studyjny album, „X&Y”, który dał światu muzycznemu „Fix You”, „Speed of Sound” i „Talk”. I chociaż krytyka nie przyjęła płyty z tak wielkim entuzjazmem jak poprzednią, grupa umocniła swój międzynarodowy gwiazdorski status, zdobyła trzy kolejne statuetki Grammy i pojechała w trasę. W 2006 roku zaczęli pracę nad „Viva la Vida or Death and All His Friends”, którą wyprodukował Brian Eno. Jak określał to sam Martin, było to nowe otwarcie dla zespołu, odejście od stylistyki „trylogii”, czyli pierwszych trzech albumów. Szybko okazało się, że było to genialne posunięcie, a nowe wydawnictwo Coldplay było w 2008 roku najlepiej sprzedającym się albumem na świecie i przyniosło deszcz nagród – w tym trzy Grammy. Dwa kolejne albumy – „Mylo Xyloto” i „Ghost Stories” spotkały się z nieco bardziej umiarkowanym przyjęciem, nadal jednak przynosząc kilka hitów, takich jak nagrana z Rihanną „Princess of China”, „Every Teardrop Is a Waterfall”, „Paradise” czy „Sky Full of Stars”.

 

Kiedy Beyonce wreszcie powiedziała "tak"…

Światowe szaleństwo na punkcie Coldplay powróciło w 2014 roku, wraz z wydaniem siódmego studyjnego albumu pt. „A Head Full of Dreams”. Płyta zdobyła pierwsze miejsce na liście sprzedaży w Wielkiej Brytanii oraz drugie w Stanach Zjednoczonych, Australii, Kanadzie i wielu innych krajach, przegrywając jedynie z „25” Adele. W 2017 na rynku ukazała się EP-ka „Kaleidoscope”, na której znalazł się długo oczekiwany efekt współpracy zespołu z duetem muzyki elektronicznej, The Chainsmokers. „Something Just like This” stało się jednym z największych hitów minionego roku. Martin wraz z kolegami wykonał piosenkę podczas koncertu One Love Manchester w czerwcu 2017 roku, wydarzenia upamiętniającego zamach bombowy przed występem Ariany Grande w tym mieście. Był to bez wątpienia jeden z bardziej wzruszających momentów tego skądinąd pamiętnego wieczoru.

Szkocki impuls i popowe objawienia

Wśród swoich największych muzycznych inspiracji Martin wymienia przede wszystkim szkocki zespół Travis, który, jak zapewnia, był dla niego impulsem dla założenia własnej grupy. Muzyk jest też ogromnym fanem U2. W gronie ulubionych formacji lidera Coldplay znajdują się także Radiohead, Muse, Oasis oraz… Take That, Westlife i Girls Aloud, czyli popowe objawienia brytyjskiej sceny muzycznej lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych. Wideoklip do Viva la Vida był z kolei hołdem złożonym Depeche Mode i „Enjoy the Silence”. Muzyk wykonał także piękny gest po samobójczej śmierci Chestera Benningtona z Linkin Park, kiedy to podczas koncertu w East Rutherford w stanie New Jersey, zagrał na fortepianie jeden z hitów zespołu, „Crawling”.

 

Prywatnie Martin przez 10 lat był mężem amerykańskiej aktorki Gwyneth Paltrow, z którą ma dwójkę dzieci: urodzoną w 2004 roku Apple Blythe Alison i młodszego o dwa lata Mosesa Bruce'a Anthony'ego. W marcu 2014 para ogłosiła separację, zaś sprawa rozwodowa sfinalizowana została nieco ponad dwa lata później. Muzyk zapewnia w wywiadach, że wraz z Paltrow doświadczyli „przyjacielskiego rozwodu” i że do dziś mają świetny kontakt. „To, że twój romantyczny związek z daną osobą dobiegł końca nie oznacza, że nie możecie mieć dobrych, pozytywnych relacji” – mówił podczas wizyty w jednej z amerykańskich stacji radiowych. Obecnie portale randkowe huczą o nowym związku muzyka z aktorką Dakotą Johnson, znaną z filmowej adaptacji książek o Christianie Grey'u.