Dzień dobry, nazywam się Olga Wróbel, mam w domu masę książek i sześcioletnią córkę. Ostatnio Greta wyjęła sobie z półki album z pracami Erwina Sówki i całkowicie wsiąkła w świat mrocznych bóstw, objawiających się pośród kominów, blokowisk i familioków Śląska. Z zadowoleniem obserwowałam jej zaciekawienie i o sekundę za późno przypomniałam sobie o cyklu obrazów, na których bóstwa kopulują. Nie mam zwyczaju wyrywać dziecku książek z rąk (nie palę ich także na stosie), dlatego z wewnętrznym „No cóż…” przygotowałam się na nieuchronne pytanie: „Mamo, co oni robią”? W ten sposób bila trafiła do łuzy, nitka do kłębka, a rzeka do morza. Córka wiedziała wcześniej, że dziecko powstaje z jajeczka i plemnika, natomiast do tej pory niezbyt interesowała ją technologia sprowadzenia obu komórek w jedno miejsce. Teraz wszelkie wątpliwości zostały rozwiane. „Penis i pochwa, co za chała” – jak pisała w „Pawiu królowej” Dorota Masłowska.

Nowe życie, czyli jak największe umysły wszech czasów odkryły, skąd się biorą dzieci 

Przydługi ten wstęp służy naświetleniu zadziwiającego faktu, który stanowi punkt wyjścia dla książki Edwarda Dolnicka (w tłumaczeniu Aleksandry Czyżewskiej-Felczak). To, co dzisiaj nie stanowi tajemnicy dla sześciolatki, było zagadką dla największych umysłów przez tysiące lat. Leonardo da Vinci nie wiedział, skąd się biorą dzieci. Izaak Newton nie wiedział, skąd się biorą dzieci. Co więcej, uważał plemniki za rodzaj pasożytów, plączących się nie wiadomo po co w spermie. Wynalazca nowoczesnego mikroskopu, Antoni van Leeuwenhoek, oglądając swój ejakulat (zdobyty na drodze stosunku z żoną, a nie samotniczej ipsacji, nie myślcie sobie) uważał że plemniki to zwierzątka, popularny był też pogląd, że ich miniaturowe ogonki służą do mieszania cennej spermy.

Owszem, naukowcy wiedzieli, że uprawianie seksu znacząco przyczynia się do tego, że kobiety zachodzą w ciążę, ale reszta procesu była dla nich zagadką nie do prześwietlenia. Skoro dziecko powstaje z nasienia mężczyzny, a kobieta jest tylko inkubatorem (dominujący przez stulecia pogląd), to gdzie się to nasienie podziewa? Dlaczego nie widać go podczas sekcji zapłodnionych zwierząt? William Harvey, nadworny lekarz Karola I Stuarta jest absolutnie sfrustrowany niemożnością znalezienia jaja uformowanego ze spermy i krwi menstruacyjnej, dlatego konstruuje nową teorię: ciąża jest wynikiem czegoś w rodzaju zakażenia. Męskie nasienie wcale nie musi opuszczać jąder, jest tak potężne, że po prostu indukuje poczęcie.

Naukowcom poprzednich epok trudno było przeniknąć prawa natury – ale w sumie używając słowa „natura” zbyt daleko wybiegam w przyszłość, docierając do bulwersujących świat naukowy i nie tyko teorii Charlesa Darwina. Optykę naukowców wykrzywia przede wszystkim boska obecność. Bo przecież to Bóg stworzył świat i wszystko, co się na nim znajduje. Czy w takim razie obserwuje i nadzoruje każde poczęcie? Taka możliwość wydaje się naukowcom z deka dziwaczna, niepoważna, nie mogą na poważnie brać pod uwagę istnienia boga-voyeurysty. Dlatego ustalają, że Bóg stworzył wszystko na początku, od biblijnych sześciu dni nie było nowego aktu kreacji. Przyszłe pokolenia ludzi ukryte są jedne w drugich, jak matrioszki. Adam i Ewa nosili je wszystkie sobie, niczym potworni kosmici napchani jajami/larwami/inną formą zarodników.

Jednak autor „Nowego życia” bardzo często podkreśla, że popełnilibyśmy wielki błąd, traktując dawne teorie jako zbiór pociesznych ciekawostek i niedorzecznych pomyłek. Te niemądre poglądy wyznawali przecież ludzie, którzy do niemądrych nie należeli, wręcz przeciwnie, byli zazwyczaj geniuszami (polecam zajrzeć do Wikipedii, żeby sprawdzić, czym zajmował się Newton, kojarzony z jabłkiem albo w najlepszym wypadku z lekcjami fizyki w szkole podstawowej. Ja tak zrobiłam i do tej pory szoruję szczęką po ziemi). „Dzisiaj, gdy fizycy prezentują swoją pracę, uważają za oczywiste, że ich teorie są wręcz nieprzeniknione. Ich zdaniem to nie powód do zmartwienia, a po prostu cecha naszego świata. Edward Witten (…) w niedawnym wywiadzie zbył machnięciem ręki zarzuty, że teoria strun jest tak odległa od tego, co ludzie mogą sobie wyobrazić lub co da się udowodnić na drodze eksperymentu. Wszechświat nie powstał dla naszej wygody – rzucił krótko Witten”. Tak samo XVII-wieczni myśliciele uporali się z wyobrażeniem o kolejnych pokoleniach, ukrytych w Adamie i Ewie. Dziwne, nieprawdopodobne, ale co z tego? Kto powiedział, że śmiertelny człowiek ma rozumieć działania wszechwiedzącego Stwórcy? W dodatku pierwsze badania mikroskopowe potwierdzają teorię preformacji – w cebulce tulipana widać już przecież miniaturowe struktury rośliny, a we wnętrzu kurzego jaja znajduje się zarodek…

„Nowe życie” Edwarda Dolnicka to nie tylko opowieść o tym, jak – zgodnie z podtytułem – największe umysły świata odkryły, skąd się biorą dzieci. To także, a może przede wszystkim, pasjonująca książka o tym, jak rozumiemy świat i jak staramy się odkryć reguły nim rządzące, ale nie możemy wyrwać się poza obowiązujący paradygmat, jak wiele czynników musi złożyć się na to, żeby nastąpił przełom. Nagi Archimedes, wyskakujący z wanny z okrzykiem „Eureka!” na ustach, może co najwyżej poślizgnąć się na mokrej podłodze i rozbić sobie głowę. Od rozbitej głowy do ponurych panów z kaftanem bezpieczeństwa jest już natomiast niedaleko. I dlatego właśnie tak ważne jest zrozumienie, czym jest i była nauka.

Bardzo polecam.