Archy jest jeszcze bardzo młody, kiedy poznaje okrutne prawa rządzące znanym mu światem. Jak wtedy, gdy jego najmniejszy braciszek umiera i nikt zdaje się tym nie przejmować. Jak to, że trudno jest zaspokoić głód i nic nie można na to poradzić. Albo że nikt i nic nie pocieszy pogrążonej w depresji matki. Oraz to, że przetrwają tylko najsilniejsi – to wtedy, gdy przetrąci łapę, a matka zamiast do lekarza odda go lichwiarzowi w zamian za półtorej kury.

Zapomniałam dodać, że ta historia dzieje się w świecie zwierząt, nie ludzi, a Archy nie jest chłopcem, tylko kuną. Podczas lektury „Moich głupich pomysłów” czytelnik będzie łapał się na tym, że choć czyta o świecie zwierząt, to jakby czytał o naszym. Autor daje swoim bohaterom mowę, uczucia, pragnienia i potrzeby. I tylko czasem nie jesteśmy pewni, czy pewne zachowanie są bliższe nam, czy braciom mniejszym. Stąd nieubłaganie nasuwa się Ezop.
 

Moje głupie pomysły recenzja książki
 

Sekretne życie kuny

Zannoni nie bawi się z nami w niuanse, gdy opisuje świat swoich bohaterów i jego podstawowe reguły. Zwierzęcy los uwarunkowany jest od tak wielu czynników, jak to, że gdy rodzą się małe, jedynie największe z miotu, najsilniejsze, mają szansę na przetrwanie; a każdy wypadek, który kończy się przetrąconą łapą, utratą oka, niedoleczoną chorobą źle zwiastuje na przyszłość. A im szybciej niektórzy odejdą z domu, tym mniej członków rodziny do wykarmienia. Taką zasadą kieruje się matka Archy’ego. Stara kuna oddaje go staremu lisowi, lichwiarzowi Salomonowi, by ten korzystał z pracy kulawego pomocnika do upadłego. Wydaje się, że gorzej trafić nie można: trzymany w niewoli, w komórce bez okien Archy zostaje odsunięty od życia, zanim choć trochę go posmakował. Ale pewnego dnia, przez przypadek, okrutny Salomon odkrywa przez młodą kuną świat, który stanie się wkrótce dla Archy’ego centrum myśli, marzeń i fantazji – świat słowa. Lis, który wszedł w posiadanie ludzkiej Biblii, nauczył się czytać i tą wiedzą obdarza młodego pomocnika. Książka, ludzki artefakt, stanie się symbolem wiedzy, mądrości, prestiżu i władzy. Archy pozna, co to lęk przed Bogiem i nieuchronność śmierci. A to zmieni życie małej kuny.

Odnajdziemy u Zannoniego wiele znanych nam motywów literackich, wśród których wybija się motyw podróży – tej dosłownej i wewnętrznej, tej skierowanej w przeszłość i przyszłość. Tej, w której chcemy osiągnąć rzeczy wspaniałe, mieć dobre życie, i ponosimy porażkę za porażką. A wszystko warunkuje lęk przed śmiercią.

„Może tego właśnie uczy nas śmierć  – tych, którzy wiedzą o jej nadejściu: ta najmroczniejsza chwila jest samotną przeprawą po meandrach samego siebie, gdzie wszelka rzecz zanika i próbuje się ją odzyskać. To właśnie natura tego świata, jego największa siła; nikt nie prosi się na świat, ale też nikt nie chce go opuścić”.

Życie w całej jego złożoności

Życie zdaje się pokonywać Archy’ego a każdym kroku – tam, gdzie chce wzniosłości, na ziemię i sprowadza go jego własna małość, podłość i zwierzęce instynkty. Zdobywa upragnioną miłość, żeby pozwolić jej odejść, poniża przyjaciela, który uratował mu życie, rządzą nim lęk, przerażenie i niezaspokojony głód. Jednocześnie to umiejętność czytania rzuca go w wir życia, w jego krąg miłości, śmierci, samotności i relacji. Archy próbuje zrozumieć prawa rządzące światem, a także swoje w nim miejsce, swoją naturę. I znów, mówimy o kunie, a możemy w tym opisie się przeglądać. Czy o to chodziło autorowi? Stworzył niezwykłe uniwersum zwierzęcego, okrutnego świata, w którym co jakiś czas pojawia się element zaskoczenia, wzruszenia, nadziei. Ale co nas porusza, jeśli nie to, co odczytujemy jako ludzkie? Czy o to chodziło Zannoniemu?

Swoją debiutancką powieść zaczął pisać w wieku 21 lat, a wydał mając 25. „Moje głupie pomysły” otrzymała prestiżową Nagrodę Campiello, a we Włoszech przeczytało ją ponad 80 tysięcy czytelników. Sam autor w jednym z wywiadów przyznał, że napisał książkę „z nudy”. To dość wyjątkowe osiągnięcie, gdy przyjmiemy, że z nudy można robić różne rzeczy. Niewątpliwie udało się mu stworzyć wyjątkową galerię zwierzęcych postaci, które mówią i czują jak my. Jego „Moje głupie pomysły” można zestawić z klasyczną już pozycją w kanonie literatury młodzieżowej, czyli „Wodnikowym wzgórzem”, gdzie poznajemy odyseję królików w poszukiwaniu lepszego świata. Opowieść Zannoniego przypomina bajki Ezopa, w których ludzkie przywary i problemy prezentowały zwierzęta. Ale nie o morał tu chodzi ani o przestrogę, ile o pokazanie życia w całej jego złożoności. Wspaniały debiut!

Więcej recenzji książek znajdziecie na Empik Pasje w dziale Czytam.

Zdjęcie okładkowe: źródło: okładka „Moje głupie pomysły” / materiały Wydawnictwa Literackiego.