Autorka: Katarzyna Kowalewska

Oto subiektywny wybór 5 ciekawych tytułów, głównie powieści, które uważam za inspirujące opisy kobiecego spełnienia, rozumianego szeroko, a zatem niekoniecznie na polu zawodowym. Przywołuję niezupełnie oczywiste pozycje – żadna z piątki nie jest prostą, hollywoodzką historią pięcia się w górę. Zresztą, poszukiwaniu i odnajdywaniu siebie – od startu, do mety i po mecie – towarzyszą zarówno słodycz, jak i gorycz.

#1 „Uwolniona. Jak wykształcenie odmieniło moje życie”, Tara Westover

Listę otwiera książka autorstwa Tary Westover, która w 2018 r. podbiła rynek amerykański, a wkrótce –światowy, stając się międzynarodowym bestsellerem obsypanym deszczem nagród, wyróżnień oraz zachwytów krytyków. Tytuł oparty jest na motywach autobiograficznych – autorka korzystała ze wspomnień swoich oraz rodzeństwa, by opisać niezwykłą drogę, jaką przeszła. Urodziła się i wychowała w górach Idaho, w ciasno zamkniętym środowisku mormonów – jej rodzice, zwłaszcza ojciec (kłania się patriarchalny model rodziny) stworzył własny, jeszcze bardziej hermetyczny, a wręcz paranoiczny odłam-sektę tej religii, funkcjonującą w izolacji od współczesnego świata, prawa federalnego, nowoczesnej medycyn etc. Tara długo nie znała świata poza zamkniętym w fanatyzmie religijnym domem, przesiąkniętym toksycznymi relacjami oraz przemocą. Gdy jej starszy brat (jeden z siedmiorga rodzeństwa) został przyjęty do collage’u, postanowiła pójść w jego ślady.

W swojej autobiografii, momentami lirycznej, momentami reportażowej, konstrukcyjnie sporo czerpiącej z ducha powieści, Amerykanka opowiada o tym, jak edukacja zmieniła jej życie. Kolejne lektury oraz fascynacja nauką zainspirowały ją do tego, by zawalczyć o siebie, studia na Harvardzie i Cambridge (na tej drugiej uczelni obroniła doktorat z historii) oraz swoją karierę akademicką.

Warto mieć na uwadze, że pisarka nie mści się na swoich bliskich, nie tworzy dydaktycznej historii o religijnym fanatyzmie, lecz raczej – próbuje zrozumieć, co ją ukształtowało. Jej wytrwałość, wysiłek włożony w samokształcenie oraz ciągłe poszerzanie własnej wiedzy są imponujące. „Tylko my sami możemy wyzwolić nasze umysły” – pisze autorka. Jednocześnie książka ujawnia podziały rządzące Ameryką: stany niebieskie kontra czerwone, obszary wiejskie kontra metropolie, osoby z kapitałem kontra bez.

 

Uwolniona, Tara Westover

 

#2 „Pani Wyrocznia”, Margaret Atwood

„Pani Wyrocznia” Margaret Atwood to sfingowana biografia, a główna bohaterka nie stanowi jednoznacznego typu kobiety sukcesu. Owszem, Joan Foster to autorka poczytnych powieści historycznych, a także tomiku poezji. Ukrywa jednak swoją karierę przed mężem, a książki podpisuje pseudonimem Luiza Delacourt. Nie akceptuje siebie, wciąć widzi się jako otyłą, mimo że lata temu zrzuciła kilogramy. Utożsamia się po części z heroinami romantycznymi, a ponadto – romantyzuje i dramatyzuje rzeczywistość.

 „Zawsze miałam bliźniaczkę-cień […]. Podczas gdy ja, uwięziona w swoim rzeczywistym ciele, patrzyłam na prozaiczny kurz i nigdy nie opróżniane popielniczki codziennego życia. A ta lekkomyślna bliźniaczka domagała się krainy z bajki” – rozpoznaje w pewnej chwili bohaterka. Zresztą, książka Atwood to parodia powieści gotyckich oraz bajkowo-baśniowych konwencji, więc samej bohaterki nie należy czytać zupełnie na serio.

Książka Atwood prowokuje do bardzo ciekawej refleksji na temat literatury, zwłaszcza tej tworzonej „ku pokrzepieniu serc kobiecych”. Rozterki Joan korespondują z dylematami bohaterek jej powieści, a czytelnicy dostają szkatułkową, wielopoziomową narrację pełną motywów autotematycznych, psychologicznych oraz wątków związanych z krytyką kultury z perspektywy feministycznej.

Joan Foster po latach błądzenia po świecie wyobraźni w końcu musi dokonać konfrontacji z sobą, własną przeszłością oraz osobowością. Tak odczytuję osobisty sukces tej postaci, niedostępny bohaterkom Waltera Scotta czy Ann Radcliff, trudny do osiągnięcia w społeczeństwie, które wyznacza kobietom albo rolę heroiny, albo ofiary.

 

Pani Wyrocznia, Atwood

 

#3 „Purezento”, Joanna Bator

Niezwykła, wyjątkowo pozytywna, chociaż jednocześnie melancholijna powieść, która wyrosła w równej mierze z mody na orient, co ze szczerej fascynacji Japonią, a zwłaszcza – chyba buddyjskim z ducha? –sposobem na życie tu i teraz, w akceptacji do siebie oraz świata. W „Purozento” Joanny Bator życie głównej bohaterki rozpada się na kawałki – jej chłopak nagle umiera, a ona sama traci pracę nauczycielki polskiego dla obcokrajowców. Pewnego dnia znajoma Japonka podarowuje jej „purozento”, czyli prośbę/prezent. Obdarowana” (nie poznajemy imienia kobiety borykającej się ze stratą, co nadaje tej historii paraboliczny wręcz charakter) wyjeżdża do Tokio, by opiekować się domem pani Myoto oraz jej kotem. W Japonii  poznaje sztukę kintsugi, czyli naprawiania rozbitej ceramiki poprzez łączenie skorup złotem. Wkrótce okazuje się, że metaforycznie rozumiane kintsugi może też okazać się sposobem na poskładanie rozbitego życia, przezwyciężenie własnych traum, demonów i lęków (jednym z nich jest były partner nękający bohaterkę jako żarłoczny wieloryb). 

Wiele jest w tej powieści i z japońskiej baśni, i z haiku, a także – z powieści drogi, gdzie drogę wyznacza proces odnajdowania oraz akceptowania siebie. Bohaterka przekonuje się, że to, co niekompletne, niedoskonałe, noszące ślady czasu, jest piękne dzięki bogactwu doświadczeń, jakie w sobie zawiera. Umieściłam tę książkę w zestawieniu, bo w moim odczuciu pokazuje ona, że życie poza retoryką sukcesu także zawiera w sobie sukces – duchowy. I szczerze urzekła mnie odnowa bohaterki, której w końcu udaje się zacząć żyć w teraźniejszości.

 

Purezento, Bator

 

#4 „Ciało niczyje”, Krystyna Kofta

Wydana w 1988 r. książka (wznowiona m.in. dwa lata temu jako audiobook) dziś może uchodzić do pewnego stopnia za dokument swoich czasów, a jej „rewolucyjność” znacznie osłabła. Opowiada przecież o rzeczywistości PRL-owskiej (co jednakże znów staje się modne), zmęczeniu ówczesną szarością oraz marazmem, a także o definiowaniu kobiecości w tamtym okresie. Niemniej moim zdaniem wciąż uwodzi i nie zdziwię się, jeśli w końcu znajdzie swoje stałe miejsce w polskojęzycznym feministycznym kanonie.

Główna postać, Jutta, to materialistka żyjąca w pogoni za pieniędzmi – jej priorytet stanowi wygodne życie. Wszystko się zmienia, gdy słyszy śmiertelną diagnozę: rak. Na jej drodze pojawia się Matka Judyth, była zakonnica, obecnie założycielka-opiekunka Szpitalnej Sekcji Pomocy Kobietom. To ona – przez serię guseł oraz emancypacyjnych manifestów – pomaga Jutcie odzyskać kontakt z naturą i tłumionym ja. Wiele tu motywów wręcz archetypicznych: choroba jako metafora kryzysu, ozdrowienie – jako odnalezienie siebie; pojawia się także„wiedźma”-szamanka, która pomaga bohaterce ozdrowieć. Krystyna Kofta nie stroni od zabawy konwencją, również gotycką, co przejawia się chociażby w na poły mrocznej, a ostatecznie jednak dosyć humorystycznej postaci demonicznego kochanka-Hiszpanka, mieszkającego na cmentarzu i zajmującego się przechowywaniem zwłok do pochówku.

 „Nasza Szpitalna Sekta nie ma nic wspólnego z ruchem emancypantek, z Ruchem Wyzwolenia Kobiet. My nie zrzucamy biustonoszy! Jeśli czujecie się w nich dobrze, noście je, jeżeli was krępują, odrzućcie! My nie proponujemy owczego pędu, żadnej wspólnej recepty dla wszystkich. Zostawiamy wiele miejsca na indywidualność. […]chcemy wskazać ścieżkę do samoświadomości, do poczucia własnej wartości. Chcemy, żebyście wiedziały, kim jest i kim może stać się kobieta” – głosi Matka Judyth.

To właśnie o zyskiwaniu samoświadomości napisała Kofta, wplatając w swoją powieść wątki lesbijskie, motywy surrealistyczne oraz refleksję na temat odkrywania własnego indywidualizmu, na który nie ma jednej recepty.

 

Ciało niczyje, Kofta

 

#5 „Eleanor Oliphant ma się całkiem dobrze”, Gail Honeyman

Listę zamyka stosunkowo lekki tytuł, który w 2017 r. zawitał na listach bestsellerów. To debiut Gail Honeyman, Szkotki mieszkającej w Glasgow.. Pisarka po publikacji książki w wywiadach zaprzeczała, jakoby Elenar Oliphant miała być jej literackim alter ego. Ale domysły i tak nie ustały, bo tytułowa postać wydaje się wręcz utkana z kobiecej empatii oraz doświadczenia dojmującej samotności.

Sama autorka w wywiadzie dla „The Guardian” powiedziała, że pomysł na bohaterkę pojawił się u niej po przeczytaniu artykułu w gazecie. „W tamtym czasie temat samotności nie był często poruszany, a jeśli już, to w odniesieniu do starszych i owdowiałych osób” – powiedziała.

Eleanor Oliphant jest dziwna, aspołeczna, a przede wszystkim – zamknięta w sobie i pozornym samozadowoleniu, które okazuje się tylko fasadą, murem blokującym wspomnienia oraz emocje, jakie naznaczyły jej dzieciństwo. Stara się za wiele nie myśleć – pracuje cały tydzień, w piątkowy wieczór odgrzewa pizzę i hojnie raczy się wódką, nikogo nie widuje na stopie towarzyskiej, dopiero w poniedziałek z powrotem idzie do biura, gdzie nie ma przyjaciół, ani nawet kolegów.

Gdy w końcu kobieta spogląda w głąb siebie, dostrzega, że ma się źle, całkiem źle. „Dla mnie <<umrzeć z samotności >> to nie przenośnia. Gdy tak się właśnie czuję, gdy chodzę z opuszczoną głową, opadają mi ramiona i boleśnie, wręcz fizycznie pragnę kontaktu z innym człowiekiem – naprawdę mam wrażenie, że upadnę na ziemię i umrę, jeśli ktoś mnie nie dotknie, nie przytuli” – wyznaje w pewnym momencie. Diagnozuje także, że samotność jest rakiem współczesności – to jedna z najbardziej zapadających w pamięć metafor z tej powieści.

Książka okazuje się jednak nieść wiele nadziei oraz pocieszenia. Gail Honeyman stworzyła bowiem bohaterkę, która po bolesnym rozpoznaniu rozpoczyna proces autoprzemiany. Owszem, znajdziemy tu kilka kliszowych obrazów, na przykład „wzruszającą” scenę wizyty u fryzjera. Jednak w metamorfozie bohaterki chodzi przede wszystkim o  aspekt psychiczny. Eleanor dojrzewa do decyzji, by zmierzyć się z tym, co ją uwięziło i zablokowało w codziennym funkcjonowaniu, na tej podstawie zaś na nowo definiuje siebie.


Eleanor Oliphant ma się całkiem dobrze

 

Jakie tytuły dopisalibyście do tej listy? Dajcie znać w komentarzach.

Więcej książkowych rekomendacji znajdziecie w pasji Czytam.