DIY i TED… czas to rozszyfrować!

DIY to taka „twórcza samodzielność", podejście do życia, w którym proces powstawania nie musi być piękny czy perfekcyjny. W tym przypadku liczy się sama droga, dochodzenie do miejsca, w którym skrót pojęciowy „zrób to sam" staje się wyzwaniem i sprawdzianem własnych umiejętności. DIY odkrywa potencjał, inicjuje zmiany, których sami jesteśmy autorami i reżyserami. Uświadomiłam sobie to uczestnicząc w wydarzeniu organizowanym w formule TEDx (z ang. Technology, Entertainment, Design), czyli naukowych konferencji popularyzujących „idee warte propagowania". Można na nich wysłuchać kilkunastominutowych wystąpień gości-ekspertów, którzy opowiadają o swoich wynalazkach, rozwoju zawodowym, motywują do działania. Czy było warto - tak! Spojrzałam na moje hobby z innej perspektywy. Rzeczywistość DIY rozwinęła się przede mną niczym gęsto tkany gobelin, ukazując niezmierzone możliwości i podkreślając wartość ludzkich działań.
Niektóre spotkania były pouczające, inspirujące, inne mocno angażowały emocje, wzruszały i otwierały oczy na zupełnie nowe doświadczenia. Każda wypowiedź dokładała do idei DIY cegiełkę, uzupełniającą tę wielowymiarową konstrukcję, zbudowaną z oryginalnych koncepcji i nietuzinkowych pomysłów.

Twórcy niejedno mają imię

Jako jeden z pierwszych wystąpił Radek Kotarski, znany ze swojego popularyzującego wiedzę cyklu – „Polimaty". Radek zwrócił uwage na ważną rzecz odnośnie procesu nabywania wiedzy i rozwijania umiejętności - stymulowanie naszej wrażliwości, a także procesów myślowych. Zdobywanie i odtwarzanie wiedzy ułatwia w dużej mierze działanie niekonwencjonalne, tak zwane „włamywanie sie do mózgu" polegające na niepowielaniu schematów, a przecieraniu nowych szlaków. Metodę „główkowania" można też ochrzcić matką DIY, która budzi w nas olbrzyma i każe szukać oryginalnych rozwiązań. Idea DIY zasadza się na nieszablonowym działaniu, gdzie z pasją tworzy się unikatowe prace, odzwierciedlające naszą osobowość oraz poczucie estetyki.

Wspólnym mianownikiem idei DIY jest też, jakby nie było, współpraca. Niby działamy w pojedynkę, ale potrzebujemy informacji zwrotnej, jak nasze dzieło jest odbierane. Potrzebujemy też miejsca, gdzie nasza twórcza moc znajduje ujście. O tym, w swoim żywiołowym wystąpieniu, mówiły 'Majsterki' - trzy dziewczyny, które założyły bloga z pomysłami na kreatywne wykorzystanie przestrzeni i materiału. Z ich ust padło ważne stwierdzenie, że DIY często transformuje się  w DITogether (zróbmy to razem). ‘Makersi’ potrzebują się wspierać, również przy zakładaniu makerspace'ów czy fab labów (mini warsztatów). Powstawanie takich miejsc uzależnione jest od współdziałania i wsparcia, również ze strony znajomych lub bliskich. We wnioskach posunęłabym się o krok dalej - DIY otwiera nas na innych odblokowuje, angażuje społeczny potencjał.

Wykład Ani Zarębskiej-Urbańskiej, która opowiadała o swojej inicjatywnie - 'Kooperatywie Grochowskiej' - był jak orzeźwiająca herbata z miętą :).  Prowadząca snując opowieść o zakładaniu spółdzielni spożywczej zwróciła uwagę na - tak zwaną ‘wartość dodaną’. Nie chodzi o zwyczajowo pojmowany zysk, lecz o cudowny efekt poczucia przynależności i wspólnego celu. Niczym uspokajająca melisa z miodem podziałały na mnie słowa, że wszystko czego się podejmujemy jest procesem, którego naturalną koleją rzeczy są wzloty i upadki. Każdy okres twórczy składa się etapów, a przy dobrej woli oraz samozaparciu rozwija i poszerza zakres swojego oddziaływania. Małymi krokami, możemy doprowadzić do spektakularnych rezultatów. Należy jednak zaznaczyć, że owa spektakularność może, lecz nie musi, znaleźć odzwierciedlenie w popularności. Może także dowartościować i przynieść poczucie wewnętrznego spełnienia.

Kiedy rozmyślam o DIY, myślę o spełnianiu marzeń i zmianie na lepsze. Zabawne, że podczas wykładów padło zdanie, że idea zrób to sam' pozostaje dewizą Polaków, wplątanych w osobliwe meandry historii, która nieraz zmuszała przeciętnego obywatela do "brania spraw w swoje ręce". Czy to znaczy, że jesteśmy narodem predestynowanym do DIY? :)
W kim z nas jeszcze kryje się pomysłowy Dobromir, którego bajeczne rozwiązania były tak naprawdę scenariuszem pisanym przez Adama Słodowego, popularyzatora słynnego programu dla młodzieży? Ilu jest majsterkowiczów i szalonych projektantów? Wierzę, że wielu i mam nadzieję, że niespożyta energia oraz moc sprawcza  będą coraz bardziej widoczne. Odważmy się wychodzić do świata ze swoimi pomysłami, dzieląc się entuzjazmem i radością, jaką daje tworzenie.

Zróbmy to sami!