Po świetnej książce poświęconej odbudowie Warszawy i interesującej biografii architekta Bohdana Pniewskiego, Grzegorz Piątek postanowił zmierzyć się z mitem modernizacji i opisać historię powstawania Gdyni. „Gdynia obiecana” to książka zachwycająca sprawnością prowadzonej opowieści i zaskakująca kontekstami, w których autor osadza nadmorską miejscowość. Piątek „ma gadane”, pozwala sobie na ironię i żart, jest zarówno historykiem jak i krytykiem, co sprawia, że książka, w której pierwszoplanową rolę odgrywa opowieść o architekturze, przeradza się we wciągającą gawędę. A sformułowania takie, jak „Polska to uroczystość rodzinna” na długo zapadają czytelnikowi w pamięci.

Miasto-loteria, a nie Littoria

Zacznijmy od kontekstu. Piątek znajduje w historii Gdyni niezwykłą paralelę. Otóż okazuje się, że miasto niekiedy porównywane było z włoską Littorią (dzisiaj Latina), miastem we Włoszech założonym w... 1932 roku. Łączy je nie tylko fakt, że powstały nieomal od zera, ale też były - przynajmniej w propagandzie - przedstawiane jako flagowe, „narodowe” przedsięwzięcia.

Jeszcze po wojnie w położonej 70 kilometrów na południe od Rzymu Littori, na ulicach bez trudu można było usłyszeć... wenecki akcent. Wszystko dzięki osadnikom z okolic Wenecji, którymi początkowo zaludniono ten niezwykle ambitny projekt gloryfikujący faszystowską władzę. I choć - jak twierdzi Piątek - „i Littorię, i Gdynię przedstawiano jako owoc geniuszu wodza”, to wodzowie mieli zupełnie inny stosunek do „swoich miast”. Dla Mussoliniego Littoria była niezwykle ważna, wziął udział w pokazowym otwarciu miasta. Dla Piłsudskiego Gdynia była czymś zupełnie nieinteresującym. „Nasz” wódz bowiem zawsze uważał, że nie powinniśmy przejawiać przesadnych nadziei na światową ekspansję i bardziej interesowały go wewnętrzne rozgrywki, niż coś, co uważał za mrzonkę. Piłsudski Gdyni nie kochał. A jednak Gdynia i Littoria znalazły wspólny język, o czym świadczy wymiana prezentów dokonana przez władze obu miejscowości. W marcu 1933 roku „polska dyplomacja przekazała dar Włochom”, w drugą stronę do Polski przywędrował „prosty i zdecydowany w formie puchar zrobiony z wydobytego w okolicy onyksu”. Na tabliczce z inskrypcją napisano:

„Tysiącletni onyks z góry Circeo z symbolem żyzności wróconej mej ziemi przez Faszyzm niechaj ci powie, o Gdynio, że wiara narodów i genialność wodzów zawsze osiągają zamierzone cele”.

Czy cele Gdyni i Littorii, a przynajmniej ich wodzów były podobne? U nas panował chaos, we Włoszech wszystko zostało dokładnie zaplanowane. Mimo to, czytając „Gdynię obiecaną” Piątka, trudno nie zauważyć, że ideologiczne cele były podobne. Bo Polska w latach 30. była krajem zafascynowanym ideologią faszyzmu, w której przeszczepieniu na krajowy grunt przeszkadzał - tu na szczęście - nasz „narodowy” charakter, państwo-prowizorka. Jak z charakterystyczną dla siebie ironią pisze Piątek: „Gdyni wciąż było bliżej do loterii niż Littorii”.
 

Gdynia obiecana
 

Miasto-mit

Grzegorz Piątek w swojej opowieści o „białym mieście” słusznie zwraca uwagę na to, że „Matejko malował Grunwald, a nie bitwę pod Oliwą”. Wbrew naszej współczesnej wyobraźni, Polska nie była do morza przywiązana, a morską legendę zaczęto budować dopiero z odzyskaniem niepodległości.

Przywoływany przez Piątka podróżnik Jan Czekanowski pisał: „czar Bałtyku poznaliśmy dzięki Puszkinowi”. Podróżowało się do wód, ale rzadko oznaczało to wody morskie. Wizyty w niemieckim Sopocie były niezbyt patriotyczne, a należąca do Tyszkiewiczów Połąga rozwijała się powoli i po 1918 roku stała się częścią Litwy, która nie witała Polaków z otwartymi ramionami. Gdynia - to znowu Piątek - „dawała niemal laboratoryjne możliwości stworzenia - być może pierwszy raz w historii - czysto polskiego miasta”. Przecz „czysto polskie” rozumiano miasto bez Żydów, Ukraińców, Niemców i ze spolonizowanymi Kaszubami. W wyobrażonej Gdyni nie było dla nich miejsca. Żydzi, jak pisze Piątek:

 „Nie mieli reprezentacji we władzach miasta, a drogi awansu w administracji publicznej (...) mieli pozamykane. Niemile widziano ich też w towarzystwie”.

 „W Gdyni śmietanka osobno - i cebula osobno” - niby żartem podsumowywał sytuację satyryk Artur Maria Swinarski. Cele Gdyni i Littori z pewnością były sobie bliskie.

Gdynia, jak pokazuje Piątek, stała się przedmiotem „państwowego kultu”, a faktyczne osiągnięcia budowniczych miasta, jak betonowe nabrzeża, port, dźwigi i fakt, że miasto „w ciągu paru lat zdetroniowało Gdańsk” oraz stało się „najruchliwszym portem na Bałtyku”, tylko budowaniu tej mitologii pomagało. Autor zauważa, że duma z Gdyni mogła łączyć wszystkich - socjalistów dumnych z gdyńskich robotników, piłsudczyków chwalących skuteczność państwa i endeków radosnych z „czystopolskiego” charakteru miasta. Dyskusja o tym, czy nazwa „Gdynia” jest wystarczająco polska i dlaczego lepiej byłoby nadmorskie miasto nazwać „Piłsudsk” to jedna z najciekawszych w polskiej literaturze historycznej debat, w których ujawnia się struktura mitu polskości.
 

Najlepsze miasto świata warszawa
 

Miasto budynków nowej epoki

I choć dla mnie temat faszyzacji Polski lat 30. jest niezwykle ważny i w książce Piątka znajduję ciekawą o nim opowieść, to jest to oczywiście też książka o architekturze. A raczej książka, której autor przypomina nam, że to architektura kryje w sobie opowieść. I ta opowieść ma wiele wymiarów - plan budynku i zamierzenia projektantów często znajdują się w sprzeczności z jego kontekstem przestrzennym, ale też są produktem epoki, mimo że twórcom często wydaje się, że ją wyprzedzają. Opowieścią jest dekoracja kamienicy - podziały fasady, czy jej kolor mówią coś o historii nie tylko sztuki. Wreszcie sama organizacja budynku - dostępność sanitariatów, demokracja wejścia, obecność lub brak ciągów komunikacyjnych przeznaczonych dla służby - świadczą o zmianach w społeczeństwie i jego aspiracjach.

Piątek na gdyńskim przykładzie pokazuje największe bolączki polskiego projektowania - chaos, brak spójnej wizji, wewnętrzne spory o wpływy (tu choćby między portem, a miastem), ale też aspiracje do światowości, budowania nowej Ameryki. Gdynia jest obiecana, ale każdemu inna. Spekulantom obiecana jako eldorado do pomnażania fortun, mieszkańcom - jako przestrzeń demokratyczna, w której wszyscy (to kategoria do której nigdy wszyscy się nie zaliczali) są sobie równi, a dozorca nie terroryzuje ludzi idących do własnego mieszkania. Ludziom morza jest obiecana jako miejsce do imprezowania po trudach rejsu. W końcu państwu obiecana jako symbol nowoczesności. W rzeczywistości niemal wszyscy byli rozczarowani. Może poza spekulantami.

Dzisiaj Gdynia zachwyca, podróżuje się do niej żeby odetchnąć, doświadczyć zupełnie innej przestrzeni, niż ta, do której w Polsce przywykliśmy - bardzo polska, poniemiecka, pożydowska. Miasto-laboratorium niszczone przez kuriozalne projekty architektoniczne i inną, niszczycielską działalność deweloperów. Ale wciąż miasto wspaniałe. Piątek przeprowadza nas przez jego wczesne lata pokazując, jak z miasta, które miało ucieleśnić ideę nowej, czy nowoczesnej polskości, stało się miastem, które w swoim procesie powstawania ujawniło, że polskość jako projekt w pierwszych latach po odzyskaniu niepodległości, była tak niejasnym konceptem, że szybko musiała oddać pole bardziej internacjonalistycznym tendencjom

„Gdynia, podniesiona przez poezję i propagandę do rangi świętości, rozbudzała oczekiwania. Tymczasem jej architektura obnaża istotę tego miasta, powołanego do życia przez ekonomiczną konieczność”

Pisze Piątek, ale po chwili zauważa, że międzynarodowy styl, który zdominował gdyńskie budowle, zamiast planowanego „stylu polskiego”, przynosił nową receptę na narodową architekturę. Receptę, której nie było kiedy zrealizować - wojna wybuchła za szybko, by gdyńska lekcja mogła stać się zarzewiem jakiegoś ruchu w polskiej architekturze. Choć z pewnością doświadczenia z Gdyni wpłynęły na to, jak odbudowywano Polskę po wojennej hekatombie.
 

Gdynia obiecana
 

Miasto slumsów

Jedną z najbardziej zaskakujących historii opowiedzianych w tej książce jest los gdyńskich faweli i jej mieszkańców. Do Gdyni przybywały tysiące zwabionych propagandą sukcesu pracowników. Miasto nie miało dla nich mieszkań, a wokół centrum zaczęły rozbudowywać się slumsy. Większości z nich nadawano "egzotyczne" nazwy - Meksyk, Pekin, Abisynia czy Betlejem. Były to miejsca chętnie odwiedzane przez ówczesnych reporterów, którzy czytelnikom przekazywali opisy ich "dzikości".

Piątek niezwykle trafnie zwraca uwagę na egzotyzację biedy i projekcje lęków przed ludźmi żyjącymi w ubóstwie, która pojawia się w tych relacjach. Życie nadmorskich faweli łatwo było opisywać jak "egzotyczną baśń". Portowe miasta w literaturze zawsze były pokazywane jako miejsca liminalne, w których kończy się to, co swojskie, zapoznane, a zaczyna wielki, niebezpieczny świat. Gdynia jako miejsce na styku, niby polskie, ale jednak międzynarodowe. Niby bogate, a pełne ludzi żyjących z dnia na dzień. Bida, jak pisze Piątek, "piszczała nie po chińsku, czy arabsku, ale po polsku i kaszubsku". Przywołany przez autora Antoni Słonimski jednak mimo to pisał: "mogłoby to być równie dobrze jakieś przedmieście Adenu". W połowie lat 30. zaledwie 35% domów mieszkalnych stanowiły stałe budynki, pozostałe miejsca zamieszkania klasyfikowano jako „baraki”. Polska stała prowizorką i tymczasowością, a Gdynia i jej historia ujawniają ten fakt ze szczególną ostrością.

Literacki projekt Grzegorza Piątka rysuje się coraz wyraźniej. To opowieść o postępie, zmianie i jej skutkach. Modernizm fascynuje nas dzisiaj symetrią, skromnością i czystością (to zwłaszcza dotyczy budynków po remontach), ale zapominamy, że za tą czystością szły pomysły nowych porządków nie tylko na fasadzie kamienicy. Historia architektury i historia sztuki są częściami historii powszechnej, historii społeczeństw. Grzegorz Piątek przypomina o tym w formie lekkiej, przystępnej i niezwykle wciągającej.

Więcej recenzji znajdziesz na Empik Pasje w dziale Czytam

Zdjęcie okładkowe: źródło: shutterstock.com

A już 17 października o 20.00, w ramach Targów Ksiązki Empiku, zapraszamy na spotkanie online z Grzegorzem Piątkiem. Rozmowę poprowadzi Justyna Dżbik-Kluge. W trakcie wydarzenia możliwe będzie zadawanie pytań w komentarzach pod streamingiem. Transmisja ze spotkania będzie dostępna na facebookowym profilu Empiku. 

Grzegorz Piątek spotkanie gdynia