Wspomnienie tamtych dni, tamtych słów, tamtego dotyku – tamtej miłości. Najpierw przypadkowe spotkanie, które odmieniło wszystko. Ona w rozpaczy, porzucona, osamotniona. On obojętny. Pozornie. Jeszcze nie wiedzą, że wszystko się właśnie przeistoczyło, a tryby przeznaczenia ruszyły na dobre. Ona otworzy swoje serce na nowo. On przekroczy granice strachu i smutku. Harriet i Andrew.

Filmowy sznyt

„Nie pamiętam czasu, kiedy jej nie było.”

Kobieta z przeszłością i mężczyzna po przejściach. To znany, lubiany motyw powracający w prozie obyczajowej, w popkulturze także. Kamienie milowe czyjegoś życia, podobne i niepodobne jednocześnie. Lubimy je podglądać, lubimy śledzić i lubimy porównywać. W końcu wszyscy idziemy naprzód, starzejemy się i dojrzewamy, odnajdujemy fragmenty i migawki swoich przeżyć w cudzych. Odbicia wspólnych codzienności. I wreszcie – miłości. Wielkiej, jedynej, porywającej z siłą tajfunu. Takiej, której można zazdrościć i można skrycie pragnąć.

Podoba mi się w najnowszej książce Katarzyny Grocholi, że miłość Harriet i Andrew, chociaż tak zaskakująca dla obojga bohaterów (i pełna tak nieoczywistych zwrotów) okazuje się być tak życzliwa i ciepła, tak słoneczna, mimo iż od pierwszych chwil wisi nad nią przecież cień nieodwracalnego. Z łatwością czytelnik może o tym nieodwracalnym zapomnieć, gdy melancholijny posmak początku przekształca się na naszych oczach w rapsodię uczucia spełnionego. Gdy obserwujemy narodziny szczęścia naszych bohaterów. Na przekór wszystkim i wbrew wszystkiemu.

„Miłość w cieniu słońca” to historia miłości doświadczonej, ale nieujarzmionej. Miłości, która jest lekarstwem na udręki, na to, co tu i teraz. Ale także na przeszłość. Katarzyna Grochola nadaje jej filmowego sznytu, podkręca napięcie, nadaje całości tragicznego posmaku. Oczekiwanego i nieoczekiwanego jednocześnie. Z zakończeniem, które bardzo – BARDZO – chcemy odłożyć w czasie.
 

Miłość w cieniu słońca Grochola recenzja
 

Efekt Grocholi

Krótkie, chwytliwe zdania. Błyskotliwe dialogi. Uchwycone scenki rodzajowe. Cudze motyle szczęśliwości przypięte do ściany. Zapachy, smaki, faktury ukryte w szkatułce. I burza w słoiku, która kotłuje się i czeka, by ktoś ją wypuścił. Finał, który przygniótł mnie do ziemi, mimo swojej przewidywalności. Zresztą, w takich historiach z wypiekami śledzę samą podróż, a nie cel sam w sobie. Tym właśnie była dla mnie najnowsza powieść Katarzyny Grocholi. Doceniłam dojrzałe pióro pisarki, która dokładnie wie jak i o czym chce pisać. Bez pozowania, bez zbędnej gry z czytelnikiem. Jej „Miłość w cieniu słońca” to proza obyczajowa. Nic dodać, nic ująć. Nie trzeba. Opowieść, którą chce się czytać, życiowa i filmowa jednocześnie. I znów – efekt Grocholi? Całkiem być może. Kto lubi prozę obyczajową i gatunkową wie dokładnie co mam na myśli i sięgnie po lekturę z uśmiechem (chociaż warto paczkę chusteczek mieć pod ręką, nie mówcie, że nie ostrzegałam!).

Więcej recenzji znajdziecie na Empik Pasje w dziale Czytam.

A już 18 maja o 18.00 w ramach tegorocznych Targów Książki zapraszamy na spotkanie z Katarzyną Grocholą wokół jej nowej powieści. Rozmowę poprowadzi Katarzyna Borowiecka. W trakcie wydarzenia możliwe będzie zadawanie pytań w komentarzach pod streamingiem. Transmisja ze spotkania będzie dostępna na facebookowym profilu Empiku. Więcej szczegółów znajdziesz klikając w obrazek poniżej. 
 

Katarzyna Grochola spotkanie