Triumfalny pochód Upiora

"Gratulacje za przeniesienie Broadwayu do Warszawy" napisał dramaturg Peter Quilter do dyrektora Teatru Roma Wojciecha Kępczyńskiego po niedawnej premierze "Upiora w operze" (15 marca br). Od pierwszego przedstawienia wspomnianego musicalu dzieli nas do dzisiaj blisko 50 wystawianych prawie codziennie spektakli, a ciągle jeszcze zdobycie nań biletu jest niezwykle trudne. W maju i pierwszej połowie czerwca są już dostępne tylko pojedyncze sztuki, a większy wybór miejsc jest dopiero w lipcu.

Wystawienie jednego z najsłynniejszych musicali Andrew Lloyda Webera było od wielu lat marzeniem Wojciecha Kępczyńskiego, dyrektora Sceny Muzycznej Roma oraz reżysera wspomnianego spektaklu. Marzeniem, które udało mu się zrealizować dokładnie na dziesięciolecie istnienia wspomnianej Sceny. Zapytany o to, co go tak uwiodło w "Upiorze" Wojciech Kępczyński odpowiedział: - Przede wszystkim fantastyczna muzyka, która kocham od dwudziestu lat. I bardzo zależało mi na tym, żeby ten musical, wystawiony właśnie w Teatrze Roma, zobaczyli Polacy. Drugą przyczyną mojego zachwytu jest fabuła, opowiadająca o człowieku, który został zaszczuty, tylko dlatego, że był inny. To będzie musical o nietolerancji, niestety czasami obecnej w naszym kraju. Ponadto czasy są tak niespokojne, pełne obłudy i kłamstw, że spektakl o miłości trojki ludzi, może być na to znakomitą odtrutką. Widowiskiem, przy którym widzowie odetchną od codzienności.

Tu jest flash.


Tłumnie oblegany przez publiczność "Upiór w Operze" od dnia swojej premiery zbiera pochlebne opinie, zarówno od dziennikarzy, jak i ze strony ludzi teatru.
Oto niektóre z nich:

Po raz pierwszy widziałem inscenizację "Upiora", która nie była repliką oryginalnego przedstawienia londyńskiego i jestem pod głębokim wrażeniem. Nie chcę wyróżniać nikogo z wykonawców. Wszyscy panowie byli wspaniali, panie zaś grały, śpiewały i wyglądały przepięknie. Było to zarazem najbardziej zmysłowe wykonanie "Upiora" jakie oglądałem i poruszyła mnie namiętność w relacji dwojga głównych bohaterów. Natychmiast po powrocie do Londynu zobaczę się z Andrew Lloydem Webberem i w najlepszych słowach opiszę mu wszystko, czego dokonaliście z jego musicalem. Mam nadzieję, że uda mu się obejrzeć warszawskie przedstawienie w niedługim czasie.
Andre Ptaszynski
Dyrektor Generalny
The Really Useful Group i najbliższy współpracownik Loyda Webera

Drogi Wojciechu.
Dziękuję bardzo za możliwość zobaczenia Upiora. To wspaniała produkcja na miarę Broadwayu. Urzekła mnie scenografia, reżyseria, a w szczególności role kobiece.
Gratulacje za przeniesienie Broadwayu do Warszawy!
PETER QUILTER
(dramaturg, autor słynnego spektaklu "Boska")

Wystrzelone w niebo laserowe światła, tłum przeciskający się do wejścia po błękitnym dywanie. W sobotę wieczorem Warszawa z pompą powitała musicalowego Upiora (…) Mroczny romans o oszpeconym geniuszu muzyki, zniewalającej głosem i urodą chórzystce oraz jej młodym wielbicielu, porwał premierową publiczność. Podziękowała aktorom na stojąco.
Jolanta Gajda-Zadworna "Życie Warszawy"

Musicalowy hit w Teatrze Roma. Reżyser zrobił efektowne przedstawienie, więc widz polubi ten staroświecki melodramat. Nie jestem fanem tego musicalu. "Upiór w operze" wyszedł co prawda spod ręki Andrew Lloyda Webbera, ale nawet jemu zdarzają się dziełka pozbawione chwytliwego przeboju, a to w wypadku musicalu grzech niewybaczalny (…) Oglądając inscenizację w warszawskim Teatrze Roma, znów się przekonuję, że od mało interesującej muzyki oraz znanej intrygi, zaczerpniętej z powieści Gastona Leroux z 1911 r., w "Upiorze w operze" zdecydowanie bardziej liczy się teatralna efektowność.
Jacek Marczyński "Rzeczpospolita"

Po śmigłowcu zamiatającym scenę w "Miss Sajgon" i olśniewającej efektami specjalnymi "Akademii Pana Kleksa" można się było spodziewać, że kierunek jest wyznaczony: czołowa polska scena musicalowa będzie szukać poklasku w widowisku i zechce zapierać dech w piersiach widzów aż do uduszenia. Wojciech Kępczyński, szef i spiritus movens Romy, wykazał się jednak inteligencją: "Upiór w operze" ma efektów tyle, ile trzeba.
Filip Łobodziński "Newsweek Polska"

Gorące brawa podczas spektaklu, potem owacja na stojąco... Zasłużona. Gigantyczna scenografia Pawła Dobrzyckiego, przepych, jakże nieodzowny przy takiej opowieści, ogromna teatralna maszyneria, i to jak perfekcyjna i sprawna! (…). I choć większe wrażenie robiłby opadający żyrandol, gdyby mógł lecieć na głowy widzów (przepisy na to nie zezwoliły) albo gdyby opadł na scenę szybciej, a nie w tempie dwa metry na sekundę, ale i tak jest to inscenizacja o rozmachu godnym podziwu. Chwilami wyrafinowana, z wieloma pięknymi scenami.
Wacław Krupiński "Dziennik Polski"

Teatr Muzyczny Roma/Iza Jarska