Kiedy Mróz zaprezentował „Chór zapomnianych głosów”, podczas lektury miałem wrażenie świeżości, wolności i czerpania radości z nowej konwencji pisania autora. Tym bardziej zaintrygował mnie fakt napisania książki piłkarskiej. Kiedy sięgnąłem po „Z pierwszej piłki”, oprócz wspomnianej świeżości dostałem również sporą porcję tęsknoty za światem, który dziś można oglądać coraz rzadziej.

Decyzja, której nikt się nie spodziewał

Zacznę od tego, że czytanie książki poświęconej piłce nożnej w przededniu Mistrzostw Świata nabiera dodatkowego smaku. Kiedy dookoła otaczają nas wiadomości ze świata futbolu, chętniej zanurzałem się w piłkarską rzeczywistość wykreowaną w powieści „Z pierwszej piłki”. W wywiadach Mróz zarzeka się, że premiera książki i początek największej piłkarskiej imprezy na świecie zbiegły się ze sobą przypadkowo. Nie jest to jednak historia o Mundialu, więc dla czytelników nie ma to większego znaczenia. Niemniej im bliżej było do pierwszego gwizdka na mistrzostwach w Katarze, tym więcej analogii między książką a Mundialem dostrzegałem.

Mróz nie ukrywa, że „Z pierwszej piłki” to eksperyment z gatunkiem stosunkowo rzadko spotykanym w książkowym świecie. Sportowe historie znacznie częściej pojawiają się w kinach niż na półkach w księgarniach. Zanim jeszcze poznaliśmy treść powieści, niektórzy spodziewali się kolejnego kryminału, który został po prostu osadzony w piłkarskich realiach. Znając mroczne historie na wielu szczeblach futbolowych rozgrywek, byłoby z czego czerpać. Mróz poszedł jednak inną drogą i stworzył książkę, która niemal w całości poświęcona jest losom utalentowanego piłkarza.
 

Z pierwszej piłki Remigiusza Mroza
 

Jak pisać o piłce?

Jak już wspomniałem, piłkarska beletrystyka jest dość skromna. O piłce sporo się pisze w ujęciu historycznym, analitycznym czy reporterskim. Jeśli już powstają futbolowe fabuły, często to powieści dla młodzieży. „Z pierwszej piłki” to bardziej uniwersalna powieść, w której początek opowieści nawiązuje do prawdziwych wydarzeń, a konkretnie katastrofy samolotu w Monachium z 1958 roku. Wówczas zginęło ośmiu zawodników oraz trenerzy Manchesteru United. Mróz, kibic Czerwonych Diabłów, rozpoczął od wypadku autokaru, którym podróżowali piłkarze oraz sztab grającego w najwyższej klasie rozgrywkowej Rewery Opole.

Jednak nie samej historii byłem najbardziej ciekawy, sięgając po „Z pierwszej piłki”. Zdecydowanie bardziej interesowało mnie, jak Remigiusz Mróz poradzi sobie z pisaniem o piłce. Szczególnie intrygujące było podejście autora do relacji z meczów. Oddanie dynamiki spotkania piłkarskiego wydawało mi się niemałym wzywaniem, co potwierdził sam pisarz w telewizyjnym wywiadzie. Po przeczytaniu powieści muszę powiedzieć, że Mróz nie tylko poradził sobie sprawnie, pokazując szeroką paletę możliwości przełożenia piłkarskiej akcji na papier. Mamy więc relację z perspektywy piłkarza, trenera czy nawet komentatorów sportowych. Jednocześnie autor nie nadużywa określeń, które każdy kibic zna ze sportowych transmisji. Doceniam Mroza tym bardziej, że opisów meczów jest naprawdę sporo. Nie miałem jednak poczucia powtarzalności, a kiedy okołofutbolowa akcja nabierała tempa, narracja sprawnie streszczała drugorzędne wydarzenia na murawie.

Drugie wyzwanie, z jakim mierzyła się powieść, to połączenie faktycznej piłkarskiej historii z fikcją. Tutaj również moim zdaniem pisarz wychodzi obronną ręką, ponieważ Ekstraklasa zamieniona w Ekstraligę ma wszelkie cechy realiów rodzimego futbolu, jednak zmienione nazwy klubów i piłkarzy sprawiają, że łatwiej uwierzyć w historię Rewery Opole. Jednocześnie poruszając wątki zagranicznej piłki, Mróz płynnie operuje nazwami miast słynących z dużych klubów, ograniczając ich realne nazwy do minimum. A jako że niemal cała fabuła skupia się wokół rodzimych rozgrywek, całość prezentuje się wiarygodnie. W świecie „Z pierwszej piłki” skutecznie odnajdują się zarówno Robert Lewandowski, jak i fikcyjna legenda polskiej piłki, Dawid Żerski.

Oczywiście fascynacje prawdziwymi postaciami z polskiej piłki są wyczuwalne. Rzecz jasna mogą to być tylko moje domysły, ale chociażby w postaciach trenerów wyczułem cechy charakterystyczne m.in. dla Czesława Michniewicza czy Adama Nawałki. Na ile jednak to inspiracja, czy może jednak sprawne korzystanie ze znanych z futbolowych realiów motywów – trudno ocenić, co ostatecznie również należy zapisać Mrozowi na plus.

Co do czerpania z motywów, jest ich naprawdę sporo. Z pewnością autor nie jest niedzielnym kibicem, który transmisje włącza tylko przy okazji meczów kadry narodowej. Dzięki temu klasyczna historia od zera do bohatera jest wiarygodna i ciekawa, chociaż od początku możemy się spodziewać niektórych wydarzeń. No, może poza zakończeniem, ale bez spoilerów.


Zainteresował cię temat? Sprawdź nasze inne artykuły:


Dla kogo jest „Z pierwszej piłki”?

Być może dla osób, które wahają się, czy sięgnąć po „Z pierwszej piłki” warto odpowiedzieć na to pytanie. Otóż z pewnością nie jest to kryminał. Wątek gatunkowy owszem, pojawia się, ale w perspektywie całej powieści jest marginalny. Na pewno ktoś, kto sięga po tę książkę powinien lubić piłkę nożną lub przynajmniej być otwarty na fascynację tym sportem. Zresztą Mróz nie raz wplata w fabułę wyjaśnienia, dlaczego tyle osób na całym świecie śledzi z wypiekami na twarzy, jak dwie jedenastki biegają przez 90 minut za piłką.

Jako osoba, która od dzieciństwa interesuje się piłką, a Football Managera uznaje za najlepszą grę na świecie, muszę stwierdzić, że niektóre wstawki dotyczące m.in. pochodzenia pewnej gierki treningowej zaprezentowanej w książce były już dla mnie znajome. Niemniej dla osób, które nie żyją tak mocno piłką, mogą to być ciekawe dodatki do fabuły.
 

Z pierwszej piłki mróz serial empik go
 

Tęsknota za romantycznym futbolem

Po przeczytaniu „Z pierwszej piłki” mam wrażenie, że głównym powodem, dla którego powstała ta powieść jest tęsknota. Dokładnie chodzi mi o tęsknotę za romantycznym futbolem, nieskalanym w takim stopniu jak dziś pieniędzmi i biznesem. Sam jako kibic kocham biografie w stylu Francesco Tottiego, który przez całą karierę był wierny Romie mimo propozycji z największych klubów Europy. Urzekła mnie też historia Lukasa Podolskiego, który przed laty obiecał, że zagra w Górniku Zabrze i dziś cały świat mówi o jego golu z połowy boiska dla śląskiego klubu. „Z pierwszej piłki” jest przesycona podobnymi motywami, począwszy od przywiązania do barw, na samej grze kończąc. Główny bohater, Adam Benhardt, wymyka się współczesnym charakterystykom piłkarza, który od małego przyswaja taktyczne schematy w klubowej akademii. Piłkarz z powieści Mroza przypomina bardziej Ronaldinho, który z piłką przy nodze był nieobliczalny, wyrywał się wszelkim ramom i z uśmiechem na ustach potrafił okiwać połowę drużyny przeciwnej. Takich postaci w prawdziwej piłce jest coraz mniej, co w mojej opinii było powodem powołaniem do życia książkowego Bena. Jeśli zatem tęsknisz za romantycznym futbolem, ta powieść z pewnością przypadnie ci do gustu.

Mam nadzieję, że wiesz już nieco bardziej, jaką książką jest „Z pierwszej piłki”. A jeśli nadal nie chcesz sięgać od razu po całą powieść, idealnym rozwiązaniem może być serial audio dostępny w Empik Go, który pozwala poczuć piłkarski klimat tego tytułu.

Więcej recenzji znajdziecie na Empik Pasje w dziale Czytam.

Zdjęcie okładkowe: źródło: shutterstock.com