Szpital psychiatryczny w Owińskach pod Poznaniem

Jedno z najsłynniejszych „nawiedzonych” miejsc w Polsce to imponujący budynek z czerwonej cegły ukryty pośród drzew. W 1838 roku otwarto tam pierwszy w Wielkopolsce szpital psychiatryczny. Ośrodek został w brutalny sposób zlikwidowany przez hitlerowców w 1939 roku – dorosłych pensjonariuszy wywieziono i zamordowano w pobliskich lasach, zaś dzieci trafiły do fortu VIII w Poznaniu, gdzie zagazowano je spalinami samochodowymi. Łącznie zamordowano ponad 1100 osób. W 1953 roku w budynku szpitala otwarto Młodzieżowy Zakład Wychowawczy, który działał tam do 1992 roku. Obecnie dawny szpital znajduje się w rękach prywatnych, a wśród okolicznych mieszkańców żywe są opowieści o duchach nawiedzających budynek, pojawiających się na nim cieniach i niepokojących dźwiękach.

 

Dom przy Tulipanowej w Aninie

Dom znajdujący się na tyłach tzw. Górki Delmacha skrywać ma tragiczną historię, która rozegrała się tam w latach 70. Wtedy mieszkało w nim szczęśliwe małżeństwo z dwójką dzieci. Niestety, ojciec zaczął popadać w długi, które w krótkim tempie doprowadziły do alkoholizmu i poważnych zaburzeń. Powtarzana od lat historia głosi, że mężczyzna oszalał i zamordował żonę oraz dzieci przez powieszenie ich w piwnicy, sam zaś uciekł. Nigdy go nie odnaleziono.

 

Komisariat w Konstancinie-Jeziornej

To dość osobliwe miejsce, bo „nawiedzony” komisariat może być ewenementem na skalę światową. Opuszczony dziś budynek znajduje się przy ulicy Niecałej w Konstancinie-Jeziornej pod Warszawą, a pracujący w nim do 2007 roku funkcjonariusze wspominają wiele niepokojących sytuacji, których byli świadkami. Dziwne odgłosy, stukanie, kroki, a nawet naciskanie na klamkę kazały im sądzić, że w drewnianym dworku „mieszka” jakaś zbłąkana dusza. Przed 80 laty, kiedy dom wybudowano, znajdował się tu posterunek NKWD, później zaś komenda Urzędu Bezpieczeństwa, a tajemnicze zdarzenia miały mieć związek z morderstwami, jakich dopuszczały się zbrodnicze służby.

 

Willa przy ul. Morskie Oko w Warszawie

Historia dotycząca okazałej willi na warszawskim Mokotowie sięga czasów okupacji i Powstania Warszawskiego. Syn właściciela, Andrzeja Chowańczaka, Jan Daniel Chowańczak, zaangażowany był w działalność podziemną - w posiadłości byli między innymi ukrywani pracownicy pochodzenia żydowskiego, zaś podczas powstania została ona zajęta przez żołnierzy 3. Plutonu podporucznika Tomasza Kępińskiego ps. „Krzywosąd” z Dywizjonu Pułku Szwoleżerów im. Marszałka Józefa Piłsudskiego pod dowództwem porucznika Aleksandra Tyszkiewicza ps. „Góral”. Według krążących legend to wtedy jedna z sanitariuszek biorących udział w historycznym zrywie, Hanka, miała wyjść nocą do ogrodu, żeby pozbierać kwiaty na spotkanie ze swoim ukochanym, jednym z powstańców. Trafiona została niemiecką kulą - od tego czasu nawiedza willę i ubrana w białą suknię wyczekuje swojego ukochanego.

 

Kamienica na ul. Wilczej w Warszawie

O narożnym mieszkaniu na pierwszym piętrze przy ulicy Wilczej 2/4 od lat krążą przeróżne opowieści. Mówi się o morderstwie z 1915 roku, kiedy to lokaj zabił właścicielkę kamienicy, a także o zabójstwie bogatego bankiera, który miał zginąć tam sześć lat później. Później w tym samym lokalu samobójstwo popełnić miał młody student, a jego duch – zawsze w towarzystwie białego psa – do dziś pojawia się na schodach budynku. Mieszkańcy twierdzą też, że kwiaty, wystawiane rokrocznie z okazji procesji Bożego Ciała… więdną. Ma to mieć związek z zamordowaniem uczestników obchodów tego święta kilkadziesiąt lat temu.

 

Nawiedzony dom w Jaśkowicach

Dramatyczne sceny, które rozegrały się we wsi Jaśkowice w dzisiejszym województwie opolskim przed ponad 70 laty pasowałyby do fabuły mrocznych i dramatycznych filmów Wojciecha Smarzowskiego – a nawet nieco przypomnianą „Dom zły”. W 1947 roku Wiktoria P. poszła odwiedzić swoją sąsiadkę, gdzie spotkała nieznajomego mężczyznę, który szukał noclegu na kilka dni. Po krótkiej, grzecznościowej rozmowie i wymianie kilku zdań z koleżanką wróciła do swojego domu. Tej samej nocy poznany wcześniej przybysz włamał się do domu Wiktorii i jej męża Jana i zamordował ich wielokrotnymi uderzeniami siekiery. Złapano go kilka dni później, osądzono i skazano na karę śmierci, którą wykonano w 1949 roku. Od tego czasu w domu w Jaśkowicach mieszkało kilka rodzin, ale żadna z nich nie zagrzała tam miejsca na dłużej – odstraszały je ponoć dziwna, niepokojąca atmosfera, przejmujący chłód w dawnej sypialni gospodarzy, a nawet… duchy Wiktorii i Jana widoczne na podwórzu. Od kilku lat budynek wystawiony jest na sprzedaż, ale jak na razie próżno szukać chętnych na zamieszkanie w nim.

 

Nawiedzony zamek w Ogrodzieńcu

Zamek w Ogrodzieńcu to piękna, monumentalna budowla i chociaż dzisiaj pozostały po niej tylko ruiny, nadal imponują swoim rozmiarem i przywodzą na myśl czasy największej świetności. Warownia wybudowana została w XIV wieku jako siedziba rodu rycerskiego Włodków Sulimczyków, jednak najpopularniejsza legenda związana jest z osobą kasztelana krakowskiego Stanisław Warszyckiego, który miał torturować swoich poddanych, a dziś straszy jako Czarny Pies z Ogrodzieńca – bestia z czerwonymi, gorejącymi oczami i szczękającymi łańcuchami. Co ciekawe, ta sama postać nawiedzać ma również swój własny dawny majątek, znajdujący się w niedalekim Dankowie.

 

Biała Dama z Kórnika

Biała Dama z zamku w wielkopolskim Kórniku to chyba najsłynniejsza polska zjawa. Teofila z Działyńskich Szkołdrska-Potulicka była właścicielką okazałego majątku i chociaż zmarła z przyczyn naturalnych w zacnym wieku 76 lat, stała się bohaterką wyjątkowo popularnej legendy. Wszystko za sprawą portretu Teofilii w białej, balowej sukni, wiszącego w sali jadalnej zamku w Kórniku, najwyraźniej mocno działającego na wyobraźnię – jak głosi opowieść, przed północą schodzi z obrazu i udaje się na taras zamkowy. O północy w posiadłości zjawia się rycerz na czarnym koniu, który zabiera ją na przejażdżkę po parku. W ten sposób pokutować ma za rozebranie zameczku myśliwskiego Górków nad jeziorem Kórnickim, w którym diabły strzegły skarbów rodu Górków.

 

Willa Gdańsk Wrzeszcz

Opuszczona willa przy ulicy Sobótki w Gdańsku jeszcze pod koniec lat 90. była miejscem siedziby tamtejszego ośrodka regionalnego Telewizji Polskiej. Budynek powstał na początku XX wieku, w 1925 roku nabył go zarząd loży masońskiej, dziś jednak pozostaje w rękach prywatnych i wciąż niszczeje. Jak głoszą lokalne legendy, przed wiekami na wzgórzu, gdzie dziś znajduje się zdewastowana kamienica, swoje sabaty odprawiały czarownice, a niektórzy z okolicznych mieszkańców twierdzą, że wewnątrz budynku do dziś widać tajemnicze, rozbłyskujące w środku nocy światła.

 

Szpital w Legnicy

Dzieje ogromnego kompleksu w Legnicy są równie niesamowite, co jego rozmiary. Powstał w 1929 z inicjatywy Niemców i służył Wermachtowi, po wojnie został przejęty przez Armię Radziecką – zajmował ponad 7 hektarów i był placówką wyjątkowo nowoczesną, świetnie wyposażoną i zapewniającą kompleksowe leczenie. Znajdowały się tam oddziały o różnych specjalizacjach – m.in. oddział zakaźny, dziecięcy, chirurgiczny oraz psychiatryczny – a także gigantyczne zaplecze sanitarno-gastronomiczne, kuchnia, stołówka, niekończące się korytarze piwnic i magazynów oraz sala konferencyjna, kino, a nawet… basen. Dzisiaj przepastny budynek – największe skrzydło ma ponad 250 metrów długości i trzy kondygnacje! - naprawdę działa na wyobraźnię. Najbardziej przerażająca jest oczywiście część, w której kiedyś znajdowało się prosektorium, w którym do dziś stoi stół do sekcji zwłok, a także przylegająca do pomieszczenie chłodnia na ciała.