Gillian McKeith, nasz ulubiony fachowiec od odżywiania i wielka osobowość telewizyjna, przed wizytą w warszawskim Empiku Junior opowiada o sobie: o swoich miłościach, o życiu i o tych koszmarnych inspekcjach, które przeprowadza w toaletach swoich podopiecznych!

Co sprawiło, że zostałaś specjalistką od żywienia holistycznego?

Pasjonuję się tym, co ludzie mogą uzyskać dzięki jedzeniu i zmianie stylu życia. W młodości długo poważnie chorowałam. W którymś momencie autentycznie się przestraszyłam, że mam raka mózgu, bo migreny stały się tak bolesne. Umówiłam się na tomografię. Na jakiś tydzień przed badaniem występowałam w programie radiowym, w którym brała też udział pewna kobieta, gospodyni domowa. Twierdziła, że potrafi sterować energią. Uznałam wtedy, że jest zwyczajnie stuknięta, bo powiedziała mi, że nie jest mi potrzebna pomoc lekarza. Ponieważ jednak podczas programu zadzwoniło wiele osób, które twierdziły, że ta kobieta bardzo im pomogła, więc poprosiłam, żeby mi też pomogła. Przyłożyła dłonie do moich dłoni i wtedy ból w mojej głowie się przemieścił. Powiedziała, że nie mam raka, tylko alergię na wiele pokarmów. Traf chciał, że musiałam przełożyć badanie tomograficzne, bo byłam za bardzo chora, ale w międzyczasie poszłam zrobić sobie testy alergiczne, które dowiodły, że ta kobieta miała rację. Moje ciało było całe przeżarte drożdżami, a to bywa bardzo szkodliwe. Mniej więcej w tym samym czasie mój chłopak powiedział, że chce mi zrobić niespodziankę z okazji moich urodzin. Wystroiłam się więc w szpilki i elegancką kieckę, spakowałam szczoteczkę do zębów… a tymczasem on zawiózł mnie na trzydniowe seminarium poświęcone żywieniu makrobiotycznemu! Z początku całe doświadczenie było bardzo frustrujące, bo serwowali wyłącznie dania makrobiotyczne, których za nic nie chciałam jeść. Ale po pewnym czasie umierałam z głodu, więc musiałam się poddać. I w miarę słuchania kolejnych wykładów stwierdziłam, że to jedzenie bardzo mi się podoba. To seminarium było najlepszym prezentem urodzinowym – okazało się punktem zwrotnym w moim życiu. Byłam na diecie makrobiotycznej przez następne siedem lat.

Czy odżywiałaś się niezdrowo jako nastolatka?

Tak. Jadłam głównie ciężkostrawne rzeczy! Na studiach żywiłam się mrożonkami i gotowymi daniami. I cały czas objadałam się herbatnikami I batonami – potrafiłam zjeść sześć twixów dziennie! W ogóle nie kupowałam świeżego jedzenia. Jadłam też sporo solonych pokarmów – a sól przecież bardzo szkodzi. Już w wieku 16 lat zaczęłam mieć kłopoty ze zdrowiem. Chorowałam na mononukleozę i nigdy do końca nie wyzdrowiałam – w moim organizmie doszło do rozrostu drożdży, a że fatalnie się odżywiałam, mój stan stale się pogarszał. Cały ten epizod w moim życiu stanowi częściowy powód, dla którego podchodzę z taką pasją do kwestii jedzenia i zmiany wyglądu – nie chcę, by ktokolwiek cierpiał tak bardzo jak ja wtedy. Kiedy ludzie mi mówią, że nie chcą rezygnować ze swoich ulubionych produktów żywnościowych, ja im tylko pokazuję, jak przygotowywać zdrowe wersje takich potraw jak burgery, kebaby, etc.

Co najbardziej lubisz w swojej pracy?

Efekty. Zmiany, jakie dzięki mnie dokonują się w czyimś życiu. To, że mogę podzielić się z kimś wiedzą. Leczę ludzi, którzy przez całe życie biorą jakieś lekarstwa i w którymś momencie przestają ich potrzebować. Lekarze mówią im, że pokonali chorobę i że już nie muszą zażywać środków farmaceutycznych. Bardzo też mnie cieszy, gdy ludzie zaczynają promować moje idee w swoim otoczeniu – wychodzą z tego różne ciekawe sytuacje. Trudno się broni własnego stanowiska, trzeba być silnym, żeby się wyróżniać, być innym niż wszyscy, ale ja wierzę w siebie i w swoje podejście, dlatego tak bardzo chcę docierać do mas. Świat potrzebuje więcej ludzi, którzy wiedzą, czego chcą!

Co najchętniej jesz na śniadanie?


Koktajl. Nie mogłabym bez nich żyć! I można je przygotować w tylu wersjach. Dzisiaj rano piłam koktajl z mango, jagód i bananów.

Gdybyś miała polecić jakiś swój przepis, to który byś wybrała?

Przyrządzam znakomity pasztet z fasoli. Smakuje niebiańsko. Niezłe jest też curry z ciecierzycy – uwielbiam dania o wyrazistym smaku. Nie ma to jak zioła w kuchni.

Jaki jest najprostszy sposób na uzyskanie płaskiego brzucha?

Nie należy pić wody do posiłków. A jeśli już musisz, to popijaj ją małymi łykami. Staraj się, by twoje jedzenie było proste – nie mieszaj węglowodanów i białek w ramach jednego posiłku, twój układ trawienny może być osłabiony. I zacznij ćwiczyć pilates. Mam skoliozę i zaczęłam uprawiać pilates, żeby ratować swój kręgosłup, ale w ramach skutku ubocznego dorobiłam się brzucha jak deska do prasowania!

Dlaczego tak źle reagujesz na mięso?

Nigdy nie powiedziałam czegoś takiego – w przypadku mięsa wszystko sprowadza się do tego, jak je przyrządzisz. Za dużo tłuszczu prowadzi do chorób układu krążenia. Mięso potrafi być okropne – na przykład to w kebabie, bo trudno je strawić. Znam wyniki wielu badań naukowych i wiem też z własnych doświadczeń, że dla niektórych ludzi lepsza jest dieta bezmięsna. Jeśli już chcesz jeść mięso, to postaraj się, by pochodziło z hodowli ekologicznej i przyrządź je jakąś zdrową metodą. Jedz do niego dużo surowych warzyw.

Masz czasami ochotę na wielką kanapkę z tłustym bekonem?

Nie.

A gdyby twoje córki albo mąż powiedzieli, że przepadają za tłustym smażonym jedzeniem?

Mąż musiałby poszukać sobie innego domu. Dzieciom w życiu nie przyszłoby coś takiego do głowy.

Które fragmenty swojego ciała lubisz najbardziej? A które wywołują twój wstręt?

Żadna część mojego ciała nie budzi we mnie wstrętu. Wyznaję filozofię, że człowiek powinien kochać siebie w całości – choćby nawet z kurzajkami. Nawet jeśli któreś części twojego ciała nie są doskonałe, to trzeba je po prostu kochać bardziej. Trzeba akceptować to, co masz, bo przecież nie możesz tego zmienić – lepiej pokazywać to jak najkorzystniej się da. Gdybym nie chorowała na skoliozę, miałabym dwadzieścia centymetrów wzrostu więcej, ale nie użalam się nad sobą, bo to bez sensu. W rzeczy samej wmówiłam sobie, że mam 155 cm wzrostu, bo chciałam wierzyć, że jestem wysoka. A teraz, kiedy ktoś mi mówi – „Jesteś taka malutka!” – to ja nie wiem, o czym on gada! Tak się czuję, jakbym była najwyższą osobą w swoim otoczeniu. Na świecie jest tak mało miłości, więc tak to zostawmy.

Jakie produkty spożywcze znajdują się zawsze na twojej liście zakupów?

Surowe warzywa takie jak brokuły, kapusta, brukselka i kale. Ogromne ilości jagód – są niesamowite. Kolejną ulubioną rzeczą są owoce mango. A także zioła – sporo ich hoduję we własnym ogrodzie: szałwia, tymianek, mięta, pokrzywa. I oczywiście kupuję mnóstwo wody.

Kiedy byłaś najbardziej z siebie dumna podczas pracy przy „Jesteś tym, co jesz”?

Nigdy tego nie zapomnę. Podszedł do mnie ośmioletni chłopiec i podziękował mi za to, że nauczyłam jego mamę dbać o rodzinę. Powiedział, że to zmieniło ich życie. Pastwiono się nad nim w szkole za to, że miał nadwagę i nie chciał jeść tego, czym karmiła go jego mama, ale ona nie miała pojęcia, co to jest zdrowe jedzenie, dopóki nie zaczęła uczyć się ode mnie.   

Czy ludzie często dopadają cię na ulicy i pytają, jak należy się odżywiać i dbać o zdrowie?

Wiecznie. Gdziekolwiek pójdę. Nie jestem aż taka straszna, jak się wydaje – zupełnie obce osoby wdają się ze mną w rozmowy na temat nawyków żywieniowych. Uwielbiam to, bo z tego wynika, że moje przesłanie dociera do szerokiej opinii społecznej.

Jakie są twoje trzy główne rady na zdrowe życie?

Pij wodę, dużo się ruszaj i jedz jak najwięcej surowego jedzenia.

Jakie są twoje ulubione formy ćwiczeń?

Pilates, jazda na łyżwach i jazda na rowerze.

Co robisz najchętniej, żeby się zrelaksować?

Myślę, że robię za mało, żeby się zrelaksować. Ale lubię medytować, bo to bardzo pomaga. Relaksująca jest też jazda na rowerze, a także gorąca kąpiel z dodatkiem olejku lawendowego. A już najbardziej się odprężam podczas zabawy z dziećmi – kiedy idziemy do parku i bujamy się na huśtawkach!

Źródło (At Home magazine)

Gillian McKeith będzie gościem i warszawskiego Empiku 20 czerwca o godz. 18.00.