Wokalistka, która w ostatnich pięciu latach zdobyła serca ogromnej ilości słuchaczy. Zdobyła także bardzo ważną pozycję nie tylko na polskim rynku muzycznym. Przed chwilą ukazała się jej nowa płyta „A Book of Luminous Things”, na której Aga Zaryan zaśpiewała poezje Czesława Miłosza i która opatrzona będzie znakiem Blue Note Records.

 

 

Płyta, na której śpiewasz  wiersze  Czesława Miłosza, ukazuje się  w roku Miłosza. To wyraz Twojego wyczucia koniunktury?

Mamy rok Miłosza, ale płyta nie zawiera wyłącznie jego wierszy. Na albumie znajduje się poezja trzech poetek, które Miłosz wyjątkowo cenił, przekładał ich wybrane wiersze na polski lub angielski, były mu bliskie ze względu na twórczość lub zwyczajnie po ludzku były jego przyjaciółkami. Przedstawienie jego poezji na tle poezji kobiecej pokazuje jeszcze większe spektrum jego zainteresowań literackich. Koncepcją albumu jest próba odklejenia pewnych łatek, które Miłoszowi przyklejono. Poznanie go z innej, niż szerzej znana perspektywy.

Co masz na myśli?

Zwykliśmy spoglądać na takie postacie jak Miłosz, na noblistów, naszych wieszczów znanych na świecie jak na postacie pomnikowe, niezwykle poważne, niedostępne zwykłemu śmiertelnikowi, marginalizując jednocześnie fakt, że za pomnikiem kryją się ludzie z całym ogromem swoich przemyśleń, przeżyć, zwątpień i fascynacji. Ten aspekt interesował mnie znacznie bardziej niż np. jego kilkuletni romans z komunizmem, który na tle jego długiego życia wydaje się niemal nieważny. Po przeczytaniu wielu jego wierszy, wybrałam sześć, które przede wszystkim były mi bardzo bliskie. Poza tym te "Miłoszowskie tropy" to nie jest dla mnie nowość. Można je odnaleźć choćby sięgając po płytę „Umiera Piękno”, a także „Looking Walking Being”, gdzie śpiewam wiersze Anny Świrszczyńskiej  i Denise Levertov, które są również bohaterkami mojej najnowszej płyty. Więc o koniunkturze bym w tym wypadku nie mówiła.

Dobrze, zostawmy te sprawy. Powiedz proszę kiedy powstał pomysł na płytę i czyj on był.

Pomysł powstał w zeszłym roku w lecie i pracujemy nad nim w ekspresowym tempie od pół roku.

Nagrywałaś tę płytę w USA, ale również i tu w Polsce?

Polecieliśmy z Michałem Tokajem do Los Angeles, tam czekali już na nas Darek Oleszkiewicz, Larry Koonse i Munyungo Jackson, a więc moja stara gwardia znana  m.in z moich wcześniejszych nagrań. Tam w studiu Castle Oaks w Calabasas pod Los Angeles, w przepięknym otoczeniu dzikiej przyrody, wśród wzgórz nagraliśmy płytę.  Nagrania poprzedzone były kilkoma dniami prób. Potem przylecieliśmy do Polski i tu rozpoczęły się nagrania orkiestry.

Jak rozumiem autorem muzyki na płycie jest Michał Tokaj?

Tak, choć autorem jednego utworu na płycie jest David Doruzka, kilka melodii ułożyłam sama. Wracając do Michała, jest on muzykiem, z którym współpracuję od pierwszej płyty, pracuje nam się znakomicie. Mam do niego jak i  do reszty muzyków ogromne zaufanie. Nadajemy na tych samych falach. Michał Tokaj jest dyrektorem muzycznym zespołu. Przepiękne partie orkiestrowe to również jego dzieło.

A jak przyjął fakt, że teraz będzie pisał muzykę do słów poety, którego twórczość nie wydaje się szczególnie wdzięczna pod względem adaptacji muzycznych?

Był ciekawy co zaproponuję. Jestem zawsze odpowiedzialna za warstwę tekstową albumów. Albo piszę sama, albo wybieram wiersze. Mój dobór był bardzo ostrożny. Czytając myślałam równolegle o warstwie muzycznej. Wybrałam wiersze, które się moim zdaniem genialnie sprawdziły jako piosenki. Mają dobrą rytmikę, melodię.

Michał napisał partie orkiestrowe, a która orkiestra zabrzmi na płycie?

Orkiestra Polskiego Radia poprowadzona przez Krzysztofa Herdzina. To właściwy człowiek na właściwym miejscu. Orkiestra zabrzmiała w sześciu utworach.

Ten Miłoszowski projekt będzie miał swoją polską i angielską wersję. Skąd taki pomysł?

Miłosz był człowiekiem istniejącym w przestrzeni językowej zarówno polskiej jak i angielskiej. Co więcej sam uważał, że gdyby nie jego działania translatorskie, to nigdy nie zostałby zauważony jako poeta na świecie i być może nigdy nie dostałby nagrody Nobla. Tak więc z jednej strony mamy tu Miłosza - autora poezji pisanych w języku ojczystym, zakazanego w PRL-u, z drugiej strony tłumacza wierszy, ot choćby Anny Świrczyńskiej na angielski czy Denise Levertov i Jane Hirshfield na język polski. Obydwie  przestrzenie były jego środowiskiem twórczym. Chciałam, żeby miało to swoje odbicie w tym przedsięwzięciu. USA, Polska, Kalifornia, Kraków to miejsca ściśle z Miłoszem związane, stąd nagrywanie płyty po obydwu stronach Atlantyku, w dwóch językach. Chciałam, żeby poezja jaśniała pełnym blaskiem. Stąd też dobór tak wspaniałych muzyków, stąd miejsce na rozmach, ale i na kameralne duety, jedną z moich ulubionych form komunikowania się ze słuchaczem.

Najpierw ukaże się wersja angielska?

Tak. Właśnie teraz ma swoją premierę. Na wersję polską trzeba będzie jeszcze poczekać.

Będą się one między sobą różniły? Oczywiście poza specyfiką obydwu języków. A tak swoją drogą jak pracuje się z poezją Miłosza w kontekście muzycznym?

Wybór wierszy nie był ani łatwy, ani nie trwał krótko, ale sądzę, że sprawdziły się znakomicie. Jego poezje same nie układają się w melodie, rytmy, a ich długość nie zawsze odpowiada konwencji piosenek. I jeszcze ważna dla mnie sprawa tematyki. Wiele jego wierszy to teksty tak bardzo osobiste, że nie mogłabym ich śpiewać. Wiem, że dla niektórych taki wybór może być cokolwiek zaskakujący. To Miłosz ludzki, a nie patrzący groźnie zza krzaczastych brwi. Miłosz pytający, ale nie narzucający odpowiedzi. To w nim cenię - wrażliwość na świat, brak moralizatorstwa i czasem niepewność tego, co dalej. Pytasz czym będą się różniły obydwie płyty? Między innymi tym, że w polskiej wersji jeden utwór zaśpiewam w duecie, ale to niespodzianka.

Oczywistym pytaniem w tym momencie jest kto będzie wydawcą płyty?

Wydawcą jest nadal Blue Note Records, a dystrybucją zajmuje się EMI.

A więc wszystko idzie dobrze, jest kontynuacją współpracy.

Jak najbardziej, kierunek jest dobry. Byliśmy na spotkaniu w Nowym Jorku z dyrektorem Blue Note Records, Ianem Ralfinim. Jest fanem tego co robię, zachęca do wysyłania mu nowych projektów. Był na moim nowojorskim koncercie i wyszedł z niego bardzo zadowolony. Szlak jest więc przetarty. Poprzednia płyta zostanie wydana w Turcji, za miesiąc będzie premiera w Japonii. Jesienią pierwszy raz polecimy na koncerty do Azji! Rozwijamy więc skrzydła. Trzymaj za nas kciuki i za moją "Księgą Olśnień". Ten album to Księga bez dna…

Rozmawiał

Maciej Karłowski