Projekt: Biblia. 381 dni według 700 biblijnych przykazań, czyli biblijna odyseja w dobie New Age. Premiera książki A.J. Jacobsa "Rok biblijnego życia" już 7 października 2009.
Zamierzenie było śmiałe, niemożliwe i wręcz absurdalne. Efekt okazał się zaskakujący. Przez ponad rok nowojorski dziennikarz, ateista żył bogobojnie, przestrzegając rygorystycznie ponad siedmiuset biblijnych nakazów i zakazów. W stroju starotestamentowego patriarchy na tłocznych ulicach Manhattanu wielbił Boga grą na harfie, obmywał nogi bliźnich, a nawet… kamienował cudzołożników. Ta książka pobudza do śmiechu, porusza i daje do myślenia.
Głosy o książce:
"Tak zaskakującej i urzekającej książki jak "Rok biblijnego życia" nie czytałem od dawna. Gwarantuję, że każdy, kto ją przeczyta, będzie śmiał się głośno, kiwał głową z niedowierzaniem, a przede wszystkim przemyśli to, co do tej pory sądził na temat Biblii. I zacznie katalogować swoje grzechy: ja spoglądałem z pożądaniem na poczucie humoru A.J. Jacobsa i zazdrościłem mu imponującego zarostu na twarzy. Nie kłamię". - Bruce Feiler, autor "Walking the Bible i Where God Was Born"
"Ta książka może wzniecić poważne dyskusje i pobudzić do gromkiego śmiechu". - Jewish Book World
"To dobra książka o Dobrej Księdze". - Daily Candy
O autorze:
A.J. Jacobs, nowojorski dziennikarz, słynie z niekonwencjonalnych eksperymentów. Chcąc stać się „najmądrzejszym człowiekiem na świecie” przeczytał trzydzieści dwa tomy encyklopedii Britannica. W 2005 roku zlecił hinduskiej firmie outsourcingowej wykonywanie wszystkich swoich zawodowych i prywatnych zajęć – łącznie z zamartwianiem się i czytaniem synowi bajek na dobranoc. Ostatnio został "najzdrowszym człowiekiem na świecie"
Paramount Pictures oraz Plan B Brada Pitta przygotowują na podstawie książki film. Autorem scenariusza jest Jay Reiss. Reżyserią zajmie się Julian Farino. Komedia, w której główną rolę ma zagrać Marlon Wayans, wejdzie na ekrany kin w 2011 roku.
Przeczytaj fragment książki "Rok biblijnego życia":
W chwili gdy piszę te słowa, mam brodę, z którą wyglądam jak Mojżesz lub Abraham Lincoln, względnie Ted Kaczyński. W każdym razie, porównywano mnie do nich wszystkich. Nie jest to zadbana, społecznie akceptowana broda, tylko nieujarzmiony gąszcz, krzewiący się w górę aż do oczu i zwisający na piersi. Nigdy wcześniej nie zapuszczałem zarostu, doświadczenie jest więc osobliwe i pouczające. Zostałem członkiem tajnego bractwa brodatych – mijając się na ulicy, wymieniamy skinienia głowy i porozumiewawcze półuśmieszki. Zdarzało się mi już, że nieznajome osoby podchodziły pogłaskać moją brodę, jakby to był szczeniaczek, czy brzuch ciężarnej kobiety.
Czasem mam za swoje z tą brodą. Włazi do zamka błyskawicznego kurtki, tarmosi ją mój zaskakująco silny dwuletni synek. Do tego muszę się z niej nieraz gęsto tłumaczyć ochronie na lotniskach.
Pytają mnie, czy jestem jednym z braci Smith z pudełka pastylek na kaszel. Nazwa ZZ Top pada przynajmniej trzy razy w tygodniu. Przechodnie wołają „Hej, Gandalf!”. Ktoś nazwał mnie Stevenem Seagalem, co mnie zdziwiło, bo on brody nie ma.
Walczę ze swędzeniem i z upałem. Wydaję mnóstwo pieniędzy na balsamy, pudry, maści i odżywki. W brodzie chroni się niekiedy pianka z cappuccino i zupa z soczewicy. Czasami broda straszy. Dwie dziewczynki rozpłakały się na jej widok, a jeden chłopczyk schował się za mamę.
Ale ja nie mam złych zamiarów. Zarost jest po prostu najbardziej rzucającym się w oczy przejawem duchowego eksperymentu, podjętego przeze mnie rok temu.
Jego cel był następujący: żyć, najbardziej jak się da, w zgodzie z Biblią. A ściślej mówiąc, przestrzegać wskazań Biblii tak dosłownie, jak tylko to możliwe. Trzymać się Dekalogu. Być płodnym i rozmnażać się. Miłować bliźniego. Płacić dziesięcinę. Ale także stosować się do zasad często zapominanych: unikać noszenia odzieży z włókien mieszanych. Kamienować cudzołożników oraz, rzecz jasna, nie golić włosów po bokach brody (KPŁ 19,27). Staram się respektować całość Biblii bez przebierania i kręcenia nosem.
Żeby nakreślić tło: dorastałem w bardzo świeckiej nowojorskiej rodzinie. Oficjalnie jestem Żydem, ale to dla mnie znaczy tyle, co nazwa „Ogród Oliwny” dla jednej z włoskich restauracji. Niewiele. Nie chodziłem do szkoły z hebrajskim, nie jadałem macy. Moja rodzina najbardziej zbliżała się do żydowskich korzeni, gdy w klasycznym geście asymilacji ozdabiała czubek choinki Gwiazdą Dawida. (…)
Podobnie jak w wypadku większości biblijnych podróży moja roczna wyprawa zawiodła mnie w najbardziej nieoczekiwane miejsca. Nigdy nie przypuszczałem, że będę pasał owce w Izraelu, opiekował się gołębim jajem, że znajdę ukojenie w modlitwie albo usłyszę żarty o amiszach od samych amiszów. Nie spodziewałem się, że uzmysłowię sobie, jak bardzo jestem niedoskonały. Nie oczekiwałem, że odkryję w Biblii tyle osobliwości. No i nie przeczuwałem, że, jak mówią psalmy, znajdę w niej ucieczkę i będę się nią radował.
Tłum. Agnieszka Andrzejewska
Wydawnictwo Literackie /F.N.

Aktualności
Rok z biblijnego życia ateisty
Projekt: Biblia. 381 dni według 700 biblijnych przykazań, czyli biblijna odyseja w dobie New Age. Premiera książki A.J. Jacobsa "Rok biblijnego życia" już 7 października 2009.
Komentarze (0)