Najnowsza płyta Natalii Przybysz zrobiła sporo dobrego zamieszania na polskiej scenie muzycznej a jej twórczość została nazwana czymś w stylu „Jacka White'a dla pań”.

-Płyta „Prąd” to bardzo osobisty krążek. Każda piosenka to fragment mojego życia, nie chcę zagłębiać się w treść bardziej, niż jest to opisane, ale cieszę się znajdują się osoby dla których te teksty znaczą coś więcej.

Na kilka godzin przed szczecińskim koncertem promującym to wydawnictwo Natalia  pojawiła się w salonie empik Kaskada. Przybyła właściwie z marszu, swobodnie i zupełnie naturalnie zasiadła na czarnej sofie żartując, że od pewnego czasu ma świadomość, że Szczecin nie leży nad morzem.

Najnowsza płyta Natalii Przybysz „Prąd” sprzedaje się w szybkim tempie i w szybkim tempie toczy się życie artystki ostatnimi czasy, o czym chętnie opowiadała na spotkaniu. Droczyła się z publicznością mówiąc, że gdyby koncerty odbywały się np. o 16-stej „mogłaby się w końcu wyspać”. Koncert za koncertem i pełne sale to widok, z jakim wieczorami kilka razy w tygodniu spotyka się kompozytorka.

W czasie wizyty artystka wyraziła pogląd, że znacznie naturalniej czuje się na scenie śpiewając, niż odpowiadając na pytania w tego typu wywiadach. Mimo to podejmowała wszelkie tematy i zagadnienia, opowiadając przy tym ciekawe anegdoty z trasy.

Natalia opowiadała o tym jak powstawała płyta, o jej miłości do brzmień analogowych oraz o  ciut eksperymentalnych planach muzycznych, jakie ma z Enveem. Po spotkaniu przypomniała o swoim wieczornym koncercie i z każdym chętnym zrobiła sobie zdjęcie.