Nastolatka z kontraktem

Sabrina Carpenter urodziła się w 1999 roku. Zanim wypłynęła na szerokie wody, już w wieku 9 lat chciała dać się poznać szerszej publiczności. To wówczas na YouTube pojawiły się jej pierwsze covery piosenek Adele czy Christiny Aguilery. W międzyczasie brała udział w konkursie zorganizowanym przez Miley Cyrus „The Next Miley Cyrus Project”, w którym zajęła trzecie miejsce, a wierzący w jej sukces ojciec wybudował specjalnie dla niej studio nagrań w piwnicy ich domu.

Jak mówią, wiara czyni cuda. Niedługo później (w wieku 12 lat) młoda wokalistka podpisała swój pierwszy kontrakt muzyczny. Wtedy jeszcze nie przypuszczała, że będzie supportować Arianę Grande podczas jej trasy „Dangerous Woman Tour” czy Taylor Swift na kultowym już „The Eras Tour”, a następnie zagra własną trasę na wielkich arenach. Wówczas prawdziwy przełom w jej karierze dotyczył świata telewizji. W 2014 została obsadzona w serialu Disney Channel „Dziewczyna poznaje świat”, w którym zagrała Riley, przyjaciółkę głównej bohaterki. Występ w produkcji przyciągnął uwagę młodszej publiczności. Sabrina nie porzuciła jednak muzycznych planów na korzyść kariery telewizyjnej.

Już rok później, w 2015 roku, wydała debiutancką płytę „Eyes Wide Open”. Album nieszczególnie odkrywczy, raczej dość prosty w formie, ale jeśli ktoś poszukiwał dziewczęcości w muzyce, na pewno znalazł ją na tym krążku. Szesnastoletnia wówczas artystka w swoim teen popie nieśmiało romansowała z country, a jej debiut brzmiał trochę „jak płyta młodej gwiazdy Disneya”. I nie jest to bynajmniej komplement.

Ewolucja i poszukiwania

Na kolejną premierę słuchacze nie musieli czekać długo. Już w 2016 roku Carpenter zaprezentowała dance popowe „Evolution”, które – idąc za tytułem – faktycznie było muzyczną ewolucją. Album był dużo ciekawszy i dojrzalszy artystycznie. Okazał się też większym sukcesem komercyjnym, a singiel „Thumbs” dotarł nie tylko na amerykańskie, ale też europejskie listy przebojów. „Evolution” było jedynie przedsmakiem tego, co Sabrina zamierzała zaprezentować światu.

Podzielony na dwa akty album „Singular” stał pod znakiem muzycznych poszukiwań. Sabrina z jednej strony czarowała singlem „Exile”, bawiła się electropopem jak w „Sue Me” czy „Paris”, brała na warsztat gatunek R’n’B w duecie z raperką Saweetie („I Can’t Stop Me”) albo sięgała po brzmienia, których nie powstydziłaby się kiedyś Camila Cabello („Looking at Me”). Z drugiej przejawiała zainteresowanie muzyką, którą – idąc chronologicznie – dopiero zachwyci swoich słuchaczy („In My Bed”). Paradoksalnie jak na niekoniecznie duży sukces komercyjny, jaki odniósł finalnie ten album (choć niektóre piosenki mogą pochwalić się setkami milionów streamów), naszpikowany był po brzegi przebojami i popowymi bangerami.

W tym samym czasie, gdy Sabrina eksperymentowała w muzyce, zaliczała również projekty aktorskie. Wystąpiła w netfliksowej „Wysokiej dziewczynie”, muzycznym „Wytańcz to!”, do którego nagrała również singiel promujący, ale też w pokazywanym na prestiżowym Tribeca Film Festival „The Short History of the Long Road”. Efektem tego rozwoju było wchodzenie w rolę ważnej przedstawicielki młodego pokolenia oraz gromadzenie w swoich social mediach milionów obserwujących. To idealny start, by stać się nie tylko wielką gwiazdą popu, ale też ikoną generacji Z.

 

 

Status gwiazdy

W 2021 roku Sabrina opuściła wytwórnię Hollywood Label i trafiła do Island Records działającego pod skrzydłami wielkiego Universal Music Group. Już pierwszy singiel wydany tam trafił na amerykańską listę Billboard Hot 100. Popularność „Skin” wynikała również z powiązań z viralowym „drivers license” Olivii Rodrigo. Jak spekulowali fani, „blonde girl” pojawiająca się w tekście piosenki to właśnie Sabrina. Miało być to nawiązanie do zerwania Rodrigo z Joshuą Bassttem, z którym Rodrigo występowała wspólnie w „High School Musical: The Musical”, i który związany był z Carpenter. Spekulacje podsycił fragment utworu „Skin”, w którym Sabrina śpiewała „Maybe you didn’t mean it, maybe blonde was the only rhyme”.

Prawdziwy sukces przyniósł jednak album „emails i can’t send”. Jego tytuł można traktować dosłownie. Pomysł na płytę narodził się dzięki długiemu e-mailowi od byłego chłopaka, w którym zawarta była bardzo chaotyczna wiadomość o rozstaniu. W pisaniu maili, których nigdy nie wysłała, artystka znalazła szansę na odreagowanie. Kiedy jednak zaczęła do nich wracać, stały się niemałą inspiracją. Może właśnie dlatego „emails i can’t send”, pomimo przebojowej, popowej formy, jest albumem bardzo osobistym.

Poza wymiarem prywatnym i w jakimś sensie terapeutycznym, album ugruntował pozycję Sabriny jako jednej z najciekawszych twarzy amerykańskiej sceny pop. Znalazł się w topkach najlepszych albumów roku Billboardu czy Rolling Stone, stając się też najwyżej notowaną płytą artystki w Ameryce. Chciałoby się powiedzieć, że kolejnym krokiem powinien być już ten na sam szczyt. I tak też było.

 

Emails I Can't Send Sabrina Carpenter

 

„I’m working late, cause I’m a singer”

To, co dzieje się wokół Sabriny Carpenter w 2024 roku to wypadkowa tych wszystkich lat działania w branży artystycznej, kiedy to młoda wokalistka dobijała się z całych sił do szczytu mainstreamu. A już szczególnie tego okresu muzycznej dojrzałości, który zaczęła przejawiać od początku obecnej dekady. 2024 rok to przede wszystkim jej debiutancki występ na kultowej Coachelli, ale też towarzysząca temu koncertowi premiera singla „Espresso”, który sprawił, że Sabrina pojawiła się na ustach całego świata.

To najprawdopodobniej jeden z największych przebojów 2024 roku. Nowoczesna, ale odważnie romansująca z przeszłością, a więc zdecydowanie wpisująca się w muzyczne trendy, piosenka stała się internetowym viralem (głównie na TikToku kreującym w ostatnich latach wiele muzycznych hitów). Podobnie jak sama Sabrina, która rozbudziła nas wszystkich niczym mocna dawka espresso, kradnąc serca słuchaczy i internautów.

Nie inaczej było z „Please, please, please” – drugim tegorocznym bangerem artystki, który też jest jej pierwszą piosenką, która dotarła na pierwsze miejsce amerykańskiego Billboardu. Z jednej strony, spore oczekiwania i ciekawość, w jakim kierunku pójdzie Sabrina. Z drugiej – kolejny internetowy viral, którego nie sposób było przegapić.

 

 

Co wiadomo o albumie „Short n’ Sweet”?

Zanim Sabrina ogłosiła nową płytę, w przestrzeni publicznej pojawiły się billboardy z tweetami o jej wzroście. To bezpośrednie odwołanie się do tytułu „Short n’ Sweet”, który nieco ironicznie komentuje wzrost artystki mierzącej 151 cm. Czy to nie jest właśnie „sweet”?

Oprócz dwóch singli podbijających już listy przebojów, na albumie usłyszeliśmy 10 premierowych piosenek. Sabrina Carpenter jest współautorką tekstów każdej z nich. Zważając też na to, że artystka wykreowała wokół siebie aurę gwiazdy pop z dość dużym dystansem do siebie, co podkreśla sam tytuł, nie brakuje na albumie błyskotliwych tekstów, wywołujących na twarzach słuchaczy nieśmiały uśmiech. To flirtujący z nami dziewczęcy pop, któremu nie brakuje wpływów country. Przebojowy, dźwięczny, radiowy, przystępny – taki jest ten album. Każdy miłośnik muzyki pop powinien w nim przepaść.

 

Short n’ Sweet (niebieski winyl)
Short n’ Sweet (niebieski winyl)
4.9/5
160,15 zł
152,14 zł - aktualna cena z Premium
Short N' Sweet
Short N' Sweet
4.9/5
62,99 zł
59,84 zł - aktualna cena z Premium
Short n’ Sweet
Short n’ Sweet
4.9/5
56,99 zł
54,14 zł - aktualna cena z Premium

 

O Sabrinie Carpenter chciałoby się powiedzieć, że rozkwitła od gwiazdy Disneya do gwiazdy muzyki. Ale to trochę inna historia niż ta, którą możemy opowiedzieć o Miley Cyrus czy Selenie Gomez. Droga Sabriny wydaje się bardziej wypracowana i wyczekana, bo artystka nie od razu znalazła się na świeczniku. Wynika to też oczywiście z jej mniejszej popularności na etapie disneyowskim. Dzisiaj bez wątpienia jest na szczycie, a jej viralowe przeboje nuci cały świat. Od 23 sierpnia nuci cały jej najnowszy album! Czy to będzie najlepsza płyta pop tego roku?

Po więcej podobnych artykułów zaglądajcie do działu Słucham.