-  W animacji najważniejsza jest opowieść - mówi Stephen Bugaj w wywiadzie udzielonym empik.com. Nasz rozmówca jest Dyrektorem Technicznym znanego animowanego Studia Pixar. Współpracował m.in. przy produkcji takich kinowych hitów, jak: „Rabatuj”, „Auta”, „Iniemamocni”, a ostatnio „WALL-E”.  

Co odróżnia „WALL-E” od innych filmów tego typu?
Tym, co odróżnia ten film od innych, zwłaszcza amerykańskich produkcji, jest specjalnie zwolnione tempo umożliwiające poznanie postaci. Dużo czasu w filmie spędza się sam na sam z WALL- Em, aby go dobrze poznać. Obraz jest nastawiony na opowiedzenie historii. Stanowiącej całość opowieści o związku WALL-Ego z Evą. A nie tylko na „szybkie” żarty. Właściwie wszystkie filmy Pixara opierają się na jakiejś historii, a nie tylko na gagach, ale szczególnie w „WALL-E” ważne jest takie zwolnione tempo, gdzie poświęca się dużo czasu na rozwój bohatera.

Jak „WALL-E" został przyjęty w Stanach Zjednoczonych?

Film miał znakomite „otwarcie” i zgromadził dużą liczbę widzów w pierwszy weekend od swojej kinowej premiery. Bardzo podobał się publiczności i ma świetne recenzje w prasie. Właściwie wszystkie są bardzo, bardzo pochlebne.

Czy „WALL-E” jest rodzajem przestrogi dla ludzkości? Ujętej w zabawną formę, z dowcipnymi dialogami, ale jednak nieco straszącej zaśmieconą planetą i exodusem jej mieszkańców…
Na pewno tak. Generalnie sciene-fiction bazuje na tym, co może się stać w przyszłości, jeżeli podejmiemy takie decyzje, jakie podejmujemy w tej chwili. W tym sensie „WALL-E” świetnie się wpasowuje w ten gatunek filmowy. Jest to taka zabawa z wyobraźnią, co może się stać w przyszłości, jeśli będziemy dalej robić to, co robimy.

Czy zatem amerykańscy ekolodzy nie robią filmowi specjalnej reklamy?

(śmiech) Nic mi o tym nie wiadomo.

Jak pozyskuje się do współpracy takie gwiazdy, jak Sigourney Weaver, czy Peter Gabriel? Czy artyści tego formatu chętnie współpracują przy filmach animowanych?
Wprawdzie nie jestem bezpośrednio zaangażowany w castingi, ale wiem, że Pixar w ostatnich latach „urósł” i stał się marką samą w sobie, zatem na pewno łatwiej jest teraz zaprosić gwiazdy do współpracy. Wiem, że zarówno Sigourney Weaver, jak i Peter Gabriel byli bardzo zadowoleni z tego, że mogli pracować przy tym akurat filmie. Zostali osobiście wybrani przez reżysera filmu, który jest wielkim fanem Genesis oraz kreacji Sigourney Weaver w filmach science-fiction.

W czym leży tajemnica sukcesu studia Pixar? Właściwie co film, to hit.

Przede wszystkim przykładamy dużą wagę do jakości samego obrazu. Po drugie bardzo koncentrujemy się na opowiadanej historii. Tak, aby produkt, który powstaje był wspaniałą opowieścią z dobrymi, animowanymi aktorami, którzy rzeczywiście przekazują prawdziwe emocje. I żeby to wszystko razem było piękną historią, która jest ciekawa dla wszystkich. I dla dzieci i dla nastolatków. Dla ich rodziców i dziadków. Żeby to wszystko było piękne, dobre jakościowo i interesujące dla jak największej grupy widzów. Taką prawdziwą rodzinną rozrywką w dobrym gatunku.

Podobno dewizą studia Pixar jest tak zwana „prawda w dokumentacji”. Co to w praktyce oznacza?

Rzeczywiście robimy bardzo dużo dokumentacji i badań rzeczywistości. Bo chociaż tworzymy świat animowany, który rządzi się swoimi prawami, to jednak bardzo śledzimy rzeczywistość w poszukiwaniu inspiracji. Na przykład robimy samochody, które są wprawdzie są samochodami, ale jednak mają takie cechy osobowościowe, z którymi można identyfikować. Tak samo postępujemy, gdy bohaterem filmu jest na przykład Szczur. Albo ostatnio robot. Jest wprawdzie maszyną, ale jednak ma swoje prawdziwe emocje.

Pixar jest w tej chwili częścią studia Disneya. Czy nie obawiacie się utraty niezależności?

Uważam, że to połączenie jest dobre. Przejecie nastąpiło w taki sposób, że ja jako pracownik nie czuję zmiany na gorsze. Wręcz przeciwnie.

Jest Pan dyrektorem technicznym studia Pixar. Na czym polega taka praca?

W niektórych studiach nazywa się nas "artystami do spraw technicznych". Osoby na tym stanowisku zajmują się sprawami związanymi z pracą w oprogramowaniu do animacji 3D. Część z nich robi modele, część zajmuje się pracą nad oświetleniem później już animowanych postaci, część teksturą i odbiciem światła, a niektórzy pracują nad symulacjami. Cała ta grupa osób, to właśnie są szefowie do spraw technicznych. Ja pracuję nad teksturą, odbiciem i katem padania światła, Zajmuję się również symulacjami.

Czy sądzi pan, że klasyczna, rysunkowa animacja odchodzi już do lamusa?
Mam nadzieję, że nie. Wszyscy w Pixarze lubią i szanują tradycyjną animację i właściwie większość osób z naszego studia również przy niej pracowała. Uważam, że to co się liczy przede wszystkim, to wspaniała opowieść. Jeżeli ma się taką opowieść to już technika, czy jest to zrealizowane w 3D czy w 2D, jest sprawa drugoplanową. Publiczność tak samo pokocha filmy 2D jak i 3D, jeżeli będą miały do opowiedzenia coś wspaniałego. Myślę, że na świecie jest miejsce dla obu rodzajów animacji.

Ale problem leży w tym, że jak twierdzą dystrybutorzy, dzieci podobno nie chcą już oglądać klasycznej animacji.

Nie zgadzam się. Na przykład są w Stanach Zjednoczonych programy animowane dla najmłodszych, wprawdzie robione techniką komputerową, ale 2D, czyli tą bardziej klasyczną, nadal są popularne, bo opowiadają o czymś, co interesuje dzieci. Powtarzam - najważniejsza jest opowieść, a dopiero później technika.

Co po WALL-Em?
Na razie wszyscy cieszymy się sukcesem WALL-Ego, który na całym świecie dopiero startuje. Następnym filmem będzie „UP”, który trafi do kin w przyszłym roku. Jest też kilka projektów, nad którymi już pracujemy, ale jeszcze nie są oficjalnie ogłoszone przez studio.

Rozmawiała Izabella Jarska