Kiedy czyta się Twoją książkę „Prawda o sprawie Harry’ego Queberta”, czytelnik może mieć wrażenie, że Marcus Goldman to ty. Młody, utalentowany pisarz, który pewnego dnia staje się niezwykle popularny. Czy to prawda? Ile cech Joëla Dickera jest w postaci Marcusa Goldmana?

To dobre pytanie. Oczywiście Marcus jest w moim wieku i tak jak ja jest pisarzem, więc na pierwszy rzut oka może się wydawać, że to ja. Jednak moja historia jest całkiem inna. „Prawda o sprawie Harry’ego Queberta” to moja szósta książka, ale pierwsza, która została opublikowana. Kiedy ją pisałem, miałem już sporo doświadczenia i to był pierwszy raz, kiedy zdecydowałem się pisać w pierwszej osobie. Chciałem, żeby akcja była bardziej żywa, postacie bliższe czytelnikowi. Uznałem, że to lepsze dla fabuły.

Czy zdarzyło Ci się kiedyś przeżyć opisaną w książce niemoc twórczą?

Oczywiście, wiele razy. Myślę, że połowę czasu przeznaczonego na pisanie spędzam na powtarzaniu sobie “chcę zacząć pisać!”:) Mam dobre i złe dni. Co prawda nigdy nie przytrafiła mi się długotrwała blokada, ale zdarza mi się przeróżne zastoje w pisaniu. Myślę, że każdy, kto coś tworzy, spotyka się z taka niemocą, czy to jest muzyk, reżyser filmowy czy pisarz.

Pewnie słyszałeś, że Twoja książka została nazwana „szwajcarskim Millennium”. Co o tym myślisz?

Nigdy nie przeczytałem Millennium. J Powinienem, wiem. To zabawne, że wiele osób porównuje moją powieść do różnych innych książek i filmów, np. do Millennium czy do Twin Peaks. Czasem się zdarza, że nigdy ich nie czytałem lub nie widziałem. Właśnie dlatego literatura jest taka wspaniała, bo przywołuje na myśl inne pozycje. Jeśli faktycznie moja książka sprawi, że ludzie będą myśleli o innych książkach, a jeszcze lepiej, jeśli do nich sięgną i je przeczytają, to świetnie! Czuje się zaszczycony porównaniami ze Stiegiem Larssonem. Słyszałem, że to świetna literatura.

Jak długo przygotowywałeś się do napisania tej powieści? Czy miałeś wcześniej jakiś plan? A może na bieżąco tworzyłeś fabułę?

Zajęło mi to około dwóch lat. Na początku miałem tylko wstępny pomysł na historię relacji pomiędzy mistrzem, a uczniem w małym miasteczku w Stanach. Później zdecydowałem się dodać wątek kryminalny i powoli powstała cała historia i postaci.

Twoja powieść nie jest tak krwawa jak inne kryminały. Czy takie było założenie?

Tak, ponieważ nie jest to powieść kryminalna. Myślę, że przypisywanie jej do tego gatunku wyniknęło z mojej słabości. Kiedy dziennikarze we Francji pytali mnie o czym jest, najłatwiej było opisać ją jako coś w rodzaju kryminału, w którym młody pisarz stara się odkryć prawdę o swoim mistrzu, oskarżonym o popełnienie zbrodni. Ale dziennikarze całe szczęście poznali się na niej, gdyż po przeczytaniu stwierdzili „tak, faktycznie, jest tam wątek kryminalny, ale nie jest to stricte powieść kryminalna”. I tak właśnie jest. Zresztą sam nie jestem aż takim fanem kryminałów, lubię je, ale czytam rzadko.

Czy chcesz coś powiedzieć od siebie polskim czytelnikom?

Mam nadzieję, że spodoba Wam się moja książka. Pierwszy raz ukazuje się ona w kraju, którego języka nie znam, więc nie będę mógł sprawdzić, co o niej myślicie. Ale jestem ciekaw Waszych komentarzy i mam nadzieję, że się ze mną z nimi podzielicie, kiedy przyjadę do Polski. Do zobaczenia wkrótce!

Rozmawiała Maria Rączkowska.