Izabella Jarska: Dlaczego napisała pani książę kucharską?
Agnieszka Maciąg:
Kilka lat temu, podróżując po świecie, zaczęłam gromadzić przepisy. Potem wpadłam na pomysł napisania książki, która miała być taką próbą zebrania tych przepisów w jednym miejscu i podsumowania tego wszystkiego, czego się przez te lata na temat odżywiania nauczyłam.

Czy również z powodu pasji do gotowania?
Nie można napisać książki kucharskiej, jeśli się nie lubi gotować. Po pierwsze lubię gotować, a po drugie, jako modelka, musiałam dużo myśleć na temat tego, w jaki sposób się odżywiam. Co zrobić, żeby móc w tej branży być i jednocześnie zostać zdrowym człowiekiem. Odżywiać się normalnie, prowadzić dom, w którym są domownicy, którzy lubią jeść i których bardzo lubię karmić.
Tak, więc szukałam sposobów, aby pogodzić tę moją pasję jedzenia z wymogami zawodu modelki. To, co mnie bardzo interesowało, to zdrowe życie, naturalny sposób odżywiania się, dbałość o sylwetkę i o urodę. Ale jednocześnie zaspokojenie chęci „smakowania życia”.

Czy sama wypróbowała Pani przepisy zawarte w „Smaku życia”?
Tak, wszystkie! Zresztą nie są to tylko przepisy, które dostałam gotowe. Często zdarzało się, że jadłam coś, co mnie zachwyciło, a nie miałam możliwości zapytania o dokładny skład potrawy, więc później eksperymentowałam w domu. Tak, więc wszystkie te przepisy „przeszły” przez moją kuchnię.
Co więcej każdą potrawę pokazaną na fotografiach w książce sama ugotowałam. Często osoba pisząca książkę kucharską zamawia gotowe zdjęcia lub wynajmuje osobę, która potrawy gotuje, oraz stylistę jedzenia. Ja początkowo, widząc ogrom materiału, też zamierzałam tak zrobić. Doszłam jednak do wniosku, że nie będzie to uczciwe. Chciałam, żeby od początku do końca była to rzetelna, autorska książka.
Bardzo ambitnie postanowiłam następnego dnia pójść na zakupy i zacząć od pieczenia ciastek, które były sfotografowane jako pierwsze. Tak, więc każda z tych potraw jest przygotowana przeze mnie. Przyznam szczerze, że kosztowało mnie to bardzo dużo pracy.

Co Pani sadzi na temat mód żywieniowych?
Te trendy są takie same jak moda na inne rzeczy, na przykład długość sukienek lub gadżety. Myślę, że służą raczej temu, aby było o czym pisać i żeby było głośno wokół danego produktu.
Natomiast każdy człowiek powinien sam wypracować sobie to, co rzeczywiście uzna za słuszne i stosowne. Na przykład nie zgadzam się z tym, że sól jest niezdrowa. Często ludzie mylnie nazywają ją  „białą śmiercią”, a tak naprawdę nazywa się tak cukier. Oczywiście sól należy używać z umiarem, nie można przesadzać, ale są w niej zawarte mikroelementy, które bezwzględnie są nam potrzebne.
Tak naprawdę trzeba jeść, to, co jest najbliższe naszym korzeniom i naturze.

Jak ocenia Pani dyktat ideału modelki w rozmiarze XS?
Również dlatego piszę tę książkę. I jako modelka i jako zwyczajna kobieta absolutnie się z tym nie zgadzam. Widzę cały absurd tej sytuacji. Nie chodzi o to, że modelki są nieszczęśliwe, ponieważ muszą się głodzić. To jest ich wybór, nikt ich nie zmusza do wykonywania tego zawodu. Natomiast źle to wpływa na kobiety ogólnie, bo uważają, że taki jest ideał piękna. Nie akceptujemy siebie i z tego powodu pojawiają się te wszystkie dysfunkcje odżywiania, jak bulimia, czy anoreksja.
Myślę, że tą książką chciałam również pokazać, że sama sałata, czy w ogóle niejedzenie to nie jest metoda. Uważam, że można znaleźć sposób na to, żeby cieszyć się jedzeniem, mieć dobrą sylwetkę, żyć i funkcjonować zdrowo. Kilkadziesiąt lat temu w czasach Marilyn Monroe, czy nawet teraz, incydentalnie, pojawiają się takie ideały piękna jak Monica Bellucci. Trzeba to pielęgnować.
Nie można myśleć, że kanonem urody jest dziewczyna, która reklamuje najlepszej marki stroje. Bo ta dziewczyna ma 14, czy 15 lat i tak naprawdę nie ma nic wspólnego z kobietą, która te stroje będzie później kupowała.

Jest Pani kobietą Renesansu, mającą na koncie sukcesy w różnych dziedzinach. I na wybiegach, i w mediach, i w muzyce… Teraz napisała Pani książkę. Czy jest jeszcze jakaś sfera, która Panią pociąga?
Rzeczywiście jestem osobą, którą ciągle coś nowego kusi. Jestem poszukiwaczem, wiecznym debiutantem, zawsze robię coś nowego. To wcale nie jest takie wygodne. Łatwiej jest skupić się na jednej rzeczy i robić to już do końca. Ale nie jestem w stanie, zbyt wiele rzeczy mnie interesuje. Przestałam mieć o to do siebie pretensje i już z tym walczyć. Niemniej zawsze chciałam pisać. To było coś, o czym marzyłam i mam nadzieję, że przy tym pozostanę.

Czy myśli Pani o wydaniu książki na temat kulisów życia modelek?
Ja już taką książkę napisałam. Ale doszłam do wniosku, że potrzebny mi jest dystans, aby móc to opisać bardziej obiektywnie. Może kiedyś do tego wrócę. Zobaczymy…


Rozmawiała Izabella Jarska