Autorka: Katarzyna Kowalewska
Jan Brzechwa to jeden z najbardziej znanych polskich dziecięcych klasyków. Fragmenty „Kaczki Dziwaczki” do dziś wielu dorosłych potrafi recytować (bądź nucić) z pamięci. Także inne wiersze takie jak „Pchła Szachrajka”, „Staś Pytalski” czy „Skarżypyta” znają zarówno młodsze, jak i starsze pokolenia. Do tego dochodzi jeszcze legendarna „Akademia Pana Kleksa”, znana zarówno jako literacka pochwała wyobraźni, jak i filmowe eklektyczne szaleństwo w reżyserii Krzysztofa Gradowskiego. Co warto wiedzieć o autorze, który początkowo nie traktował swojej twórczości dziecięcej na poważnie?
#1 Brzechwa, czyli część strzały zwana też promieniem
Jan Wiktor Lesman – czy ta postać brzmi znajomo? Nawet wielu miłośnikom tego pisarza-prawnika to nazwisko zdaje się prawie obce, może ewentualnie sugerować pokrewieństwo z Bolesławem Leśmianem, wybitnym polskim poetą (a także bajkopisarzem, prozaikiem oraz tłumaczem), który zadebiutował jeszcze w Młodej Polsce i przez lata był uznawany właśnie za pogrobowca tej epoki. Gdy Bolesław Lesman – podpisujący się jako Leśmian i w ten sposób dystansujący się od swoich żydowskich korzeni – dowiedział się, że jego młodszy kuzyn także para się twórczością literacką, miał podobno orzec, że nie może być dwóch poetów o tym samym nazwisku. Zaproponował więc krewniakowi pseudonim – Brzechwa. To nim Jan Wiktor Lesman podpisywał większość swoich utworów (kawałki kabaretowe, m.in. dla „Czarnego Kota”, opatrywał z kolei przydomkiem Szer-Szeń oraz Inspicjent Brzeszczot).
Twórców poróżnił nie tylko pseudonim. Leśmian zazdrościł Brzechwie wzrostu i aparycji, Brzechwa kuzynowi – uznania literackiego (i tak znacznie mniejszego niż to, które miało przyjść dopiero pośmiertnie). Podobno młodszy krewniak próbował także odbić starszemu kochankę, Dorę Lebenthal. Na całe szczęście bez skutku – kto wie, czy gdyby mu się udało, powstałby przepiękny cykl erotyków „W malinowym chruśniaku”.
#2 Debiuty pisane po to, by nie ujrzały światła dziennego
Chociaż Brzechwa debiutował jako piętnastolatek, a większość swoich znanych utworów wydał dopiero po II wojnie światowej (w tym „Akademię Pana Kleksa” w 1945 r.), intensywnie tworzył już znacznie wcześniej. Swoje prace prezentował w kameralnym gronie rodzinnym, jednak w bardzo nietypowy sposób… Mały Janek pisał paszkwile na swoje ciotki. Następnie pokazywał im złośliwe (jednak najwyraźniej bardzo celne) owoce poetyckich prób i kazał sobie płacić, by te pozostawały na dnie jego szuflady.
W kolejnych latach Brzechwa kształcił się na prawnika; dwa lata spędził też zmobilizowany do wojska. Do twórczości literackich wrócił podczas II wojny światowej. O tym okresie z życia poety krążą legendy. Podobno mężczyzna był tak nieszczęśliwie, lecz głęboko zakochany, że zaślepiony uczuciem ledwo dostrzegał, co się wokół niego dzieje. Niektórzy jego przyjaciele z kolei twierdzili, że to praca twórcza pozwalała mu na ucieczkę z okrutnej rzeczywistości i tak powstała między innymi „Akademia Pana Kleksa”, która – gdy się temu przyjrzeć, jest właściwie nostalgicznym utworem o deziluzji. Sam Brzechwa lubił zaś powtarzać, że twórczością dla dzieci zajął się, by zaimponować pewnej przedszkolance. Nie przypuszczał, że to właśnie jako autor dziecięcy przejdzie do historii literatury i zdefiniuje kanon pierwszych lektur dla następnych pokoleń.
#3 Szóstka-oszustka i plan sześcioletni
Jak wielu twórców tworzących w powojennej Polsce, tak i Brzechwa zdecydował się na kolaborację z socjalistyczną władzą, co niejednokrotnie mu wypominano w późniejszych latach. Pisarz należał do partii i tworzył propagandowe utwory na cześć ludu robotniczego oraz przywódcy Stalina. Jednym z jego „głośniejszych” agitacyjnych cykli były „Strofy o planie sześcioletnim”. Ku zaskoczeniu autora zostały mocno skrytykowane przez cenzorów i „kolegów” z partii i nazwane „typowym majaczeniem dekadenckiego mieszczanina […] bełkocącego slogany bez przekonania”. Poecie zarzucono też, że w wierszu dla dzieci „Szóstka-oszustka”, w którym o niesfornej bohaterce „przepadła wszelka wieść”, krytykował plan sześcioletni. Wytoczono jednak zarzut absurdalny – utwór został opublikowany tuż po wojnie, gdy o planie sześcioletnim jeszcze nikt nie słyszał.
Zresztą adresowana do dzieci, kultowa dziś twórczość Brzechwy była raczej wolna od aluzji politycznych. Stanowiła królestwo nieskrępowanej wyobraźni, żartu i gier słownych – utworom zarzucano nawet, że są zbyt skomplikowane. Jednak właśnie pomysłowość oraz nieszablonowość autora sprawiają, że z czytania Brzechwy frajdę czerpią nie tylko najmłodsi, ale także ich rodzice. Uniwersalizm zaś świadczy o wielkości tego wielobarwnego dorobku pełnego ekscentrycznych postaci pokroju Kaczki Dziwaczki.
#5 Żart, który został potraktowany zupełnie serio
Chociaż Brzechwa zasłynął właśnie dowcipem oraz abstrakcyjną wyobraźnią, jeśli przyjrzeć się dokładniej debatom wokół jego twórczości, można dojść do wniosku, że zdecydowanie nie miał on szczęścia do żartów budowanych na tych wartościach. W 2007 r. Mariusz Urbanek, późniejszy biograf poety, opublikował humorystyczny felieton „Precz z Brzechwą”. Odnosił się między innymi do nagonki na poetę związanej z wypominanymi mu politycznymi sympatiami. Co ciekawe, parodia została potraktowana całkiem serio, a na jej fragmenty powoływano się między innymi w Polsacie. Co zawierała?
Oto fragment: „Mali Polacy w jego [Brzechwy] wierszach to wyłącznie niepoprawni zarozumialcy („Samochwała w kącie stała /i wciąż tak opowiadała”), notoryczni kłamcy („Pomyśl tylko, co ty pleciesz! /To zwyczajne kłamstwo przecież”) i godne pogardy nieroby („Na tapczanie siedzi leń, / Nic nie robi cały dzień”).
Dalej autor prowokacyjnie przekonywał, że z poematów takich jak „Pchła szachrajka” czy „Szelmostwa lisa Witalista” wyłaniają się postaci oszustów, naciągaczy i populistów, które to nie są jednoznacznie potępione.
#5 Oddać świat z jego wszystkimi kolorami
Czy tak jest w istocie? Rzeczywiście, poetycki świat fantazji nie jest czarno-biały, jednak takiej tonacji nie miały też pierwotnie baśnie – zanim konwencji nie przekształciło Hollywood, mała syrenka zmieniła się w morską pianę, dziewczynka z zapałkami umarła z zimna, a dorobek braci Grimm raczej straszył niż bawił (zresztą do dziś inspiruje twórców horrorów).
Utwory Brzechwy nie przygnębiają ani nie przerażają – wręcz przeciwnie! – ale wymagają inteligentnego, otwartego odbioru oraz wyrzeczenia się przekonania, że brak potępienia oznacza aprobatę. W moim odczuciu wiersze poety adresowane do dzieci uczą raczej tolerancji i przeświadczenia, że świat nie jest zupełnie cukierkowy, a ludzi warto przyjmować wraz z ich przywarami. Bo nikt nie jest idealny. Jeśli zaś uwierzymy w drugiego człowieka i damy mu szansę, być może pewnego dnia, tak jak Pchła Szachrajka, zmieni się na lepsze.
#6 Akademicki eksperyment, który oburzył internautów
Na kilka lat przed tym, jak Urbaniak podśmiewał się z Pana Kleksa (nazywając profesora „człowiekiem niewiadomego pochodzenia, niewiadomej religii <<choć wiele sugerować może noszony przezeń czarny chałat i długa broda>> i niewiadomej profesji <<bo przecież nie można poważnie traktować jego rzekomej Akademii, w której naucza się kleksografii i kleksologii>>, przedstawiającego się w dodatku jako „doktor nauk tajemnych>>” – a ponadto utrzymującego podejrzane konszachty ze Wschodem), dyrektora wraz z jego akademią na celownik wzięła filmoznawczyni Karolina Kosińska
W swoim artykule z 2004 r., mającym być raczej akademickim ćwiczeniem niż poważną dysputą, badaczka żartowała z filmowej adaptacji Gradowskiego: „wątki gejowskie narzucają się od razu. Przede wszystkim bohaterami są tylko mężczyźni. [..] Cała Akademia tonie w kolorach tęczy – tęczowa jest brama, tęczowe są światła, tęczowa jest nawet tarcza do rzutek na podwórku. Dla bardziej wtajemniczonych oczywisty będzie fakt, że odnaleziony przez Ambrożego Kleksa gdzieś na bliskowschodnim targu szpak Mateusz woła nań <<ale cudak!, ale cudak!>>. Czy to nie tak właśnie niektórzy polscy teoretycy tłumaczą angielskie słówko <<queer>>?”. Raczenie się piegami, pastylkami na porost włosów i kwasem sennym „na piękne sny” badaczka zinterpretowała jako faszerowanie się (oraz dzieci) narkotykami.
Kilka lat później do podobnych wniosków doszedł youtuber Mietczyński, parodiujący treść filmu. Tym razem jednak konwencja była jasna, natomiast tekst Kosińskiej krążył w internecie bez kontekstu i wywoływał lawiny oburzonych komentarzy internautów.
Co z tego wynika? Przede wszystkim, że jeśli próbujemy naginać świat fantazji do sztywnych racjonalnych konwencji, dochodzimy do absurdalnych wniosków. A przecież w bajkach chodzi właśnie o to, by poddać się magii szaleństwa.
#7 Co ma wspólnego Brzechwa z Lemem?
O filmowej adaptacji Gradowskiego warto dodać kilka słów, jako że w latach 70. było to wręcz wydarzenie pokoleniowe. Dziś na młodszym pokoleniu robi raczej wrażenie komiczne, być może nawet absurdalne (o czym ironicznie przekonuje Mietczyński), jednak wówczas rozmach oraz pomysłowość produkcji imponowały. Zwłaszcza że w realizację zaangażowały się gwiazdy, nie tylko Piotr Fronczewski, ale również – Maryla Rodowicz, Beata Kozidrak, Zdzisława Sośnicka, Edyta Geppert, członkowie zespołu TSA… W kolejnych częściach trylogii Gradowski coraz bardziej oddalał się od oryginału, wprowadzając raczej lemowskie niż brzechwowskie wątki fantastyki naukowej – sztucznej inteligencji oraz podróży w kosmos.
Spoiwem pozostała forma musicalu, nawiązania do kina światowego oraz kultowa kreacja Pana Kleksa w wykonaniu Piotra Fronczewskiego. I to właśnie brawurowe muzyczne aranżacje wierszy Brzechwy takich jak „Na wyspach Bergamutach” czy „Kwoka” są żywe oraz chętnie słuchane do dziś. Komu bowiem nie kołaczą się po głowie fragmenty „Uczone są łososie/ w pomidorowym sosie” lub „Czy ta kwoka, proszę pana, była dobrze wychowana”? Na pytanie „czemu to wszystko ma służyć” trudno odpowiedzieć inaczej niż – dobrej zabawie, językowej ekstrawagancji, niekonwencjonalnym zestawieniom, grze słów i wyobraźni. To zaś stanowi dla dziecka świetną, efektywną lekcją kreatywności.
#8 Co łączy Adasia Niezgódkę z Harrym Potterem?
Na koniec jeszcze gratka dla potteromaniaków i odważna sugestia części fanów, która swego czasu wywołała w burzę w internecie. Pan Kleks jako prototyp Dumbledore’a, a Adaś Niezgódka jako pierwowzór Harry’ego Pottera – czy to możliwe? Podobieństw między Hogwartem a Akademią można dostrzec całkiem sporo – obie placówki to niezwykłe szkoły kształcące wybrańców, a funkcję ich dyrektora pełni ekscentryczny, ale jakże sympatyczny profesor-czarodziej. Ponadto unoszenie się w powietrzu, zwierzęta mówiące ludzkim głosem, tajemnicze drzwi prowadzące do różnych rzeczywistości, magiczne potrawy – to wszystko brzmi znajomo zarówno dla wielbicieli Rowling, jak i Brzechwy. Pojawiają się nawet spekulacje, że blizna Harry’ego Pottera odpowiada piegom Adasia Niezgódki, a okulary czarodzieja – okularom Pana Kleksa!
Czy to wystarczy, by mówić o plagiacie? Raczej nie, chociaż skrajnych sceptyków warto uświadomić, że Rowling podjęła się tłumaczenia książki Brzechwy, a film Gradowskiego był wyświetlany na Wyspach Brytyjskich. Zamiast jednak spekulować nad oryginalnością Harry’ego Pottera (co robiono już niejednokrotnie, odwołując się także do innych książek), warto tym bardziej docenić naszą pionierską rodzimą „Akademię”. W końcu, być może, gdyby powstała w innych okolicznościach, miałaby szansę na sukces równy (bądź dorównujący) serii o Harrym Potterze?
Na pytanie: ponadczasowy geniusz czy skazana na zapomnienie ramota – odpowiedź brzmi: absolutnie to pierwsze. Twórczość Brzechwy wciąż skrywa tajemnice do odkrycia (kto wie, kogo jeszcze twórca zainspirował oraz czy wiersz o Leniu nie mówi nam czegoś o pandemicznej rutynie) i warto po nią sięgać wraz z dziećmi, inspirując kolejnych małych czytelników do zabawy w świat wyobraźni.
Zajrzyj do naszej zakładki Przecinek i Kropka, by przeczytać więcej artykułów o konkursowych książkach dla dzieci.
Komentarze (5)
Komentarze
brutalnym przesłaniem, że nasza rzeczywistość nie jest wcale taka różowa, a nasze największe autorytety jak starzy czy pan kleks, w zależności od tego, jakie ma kto autorytety, też bywają podatne na rozmaite przeciwności losu. myślę, że w przypadku pana kleksa "harry potter" daleki jest od plagiatu, o wiele mimo wszystko bardziej niż "matrix" i "robot" snerga, choć można przyznać, że książka brzechwy wyprzedzała postmodernizm. później o tak bezpośrednie nawiązania kulturowe pokusił się sapkowski
ponoć, z naciskiem na ponoć, dżejkej rołling tłumaczyła skrypt "pana kleksa" na j. angielski do telewizji. stąd jej domniemana inspiracja "akademią" do stworzenia hogwartu, gdzie dumbledore miałby przypominać kleksa, zresztą w dobie nowelizacji będąc gejem, gdy akademia była dla chłopców. inną inspiracją miał być golarz filip jako pozornie normalny złoczyńca. dla mnie akademia pana kleksa wygląda, jakby autor najadł się co najmniej grzybów psylocybinowych. to srogo psychodeliczna książka, z dość
ponoć, z naciskiem na ponoć, j. k. rowling tłumaczyła skrypt "pana kleksa" na j. angielski do telewizji. stąd jej domniemana inspiracja "akademią" do stworzenia hogwartu, gdzie dumbledore miałby przypominać kleksa, zresztą w dobie nowelizacji będąc gejem, gdy akademia była dla chłopców. inną inspiracją miał być golarz filip jako pozornie normalny złoczyńca. dla mnie akademia pana kleksa wygląda, jakby autor najadł się co najmniej grzybów psylocybinowych. to srogo psychodeliczna książka, a z dość
Czy mogę spytać o źródło do informacji, jakoby J.K Rowling podjęła się tłumaczenia Akademii Pana Kleksa ?
Czy mogę prosić o źródło do informacji jakoby J.K Rowling podjęła się tłumaczenia Akademii Pana Kleksa ?