Rozmowa z Arturem Liebhartem - Dyrektorem Festiwalu Filmowego PLANETE DOC REVIEW, który odbędzie się od 9 do 18 maja w warszawskiej Kinotece.
Czy jest Pan zapalonym internautą? Czy tylko docenia Pan nowe technologie i stąd w tegorocznej edycji Planete Doc Review pomysł na wirtualne kino?
Doceniam możliwości dotarcia do widza, który nie może przyjechać do Warszawy lub, chociaż mieszka w stolicy, odwiedzić Kinoteki. Zaawansowanie technologiczne wirtualnego kina I-plex.pl i pomoc operatora NETIA dają takie możliwości, więc czemu nie zorganizować pierwszego festiwalu w Internecie?
Skąd się bierze coraz większe zainteresowanie widzów filmem dokumentalnym?
Dobre filmy dokumentalne mają budżety produkcyjne porównywalne do fabuł. Producenci dbają o ich widowiskowość i linię dramaturgiczną. Formuła filmu fabularnego powoli się wyczerpuje. Ile razy można oglądać te same historie w innych kostiumach? Żyjemy w globalnej wiosce i prawdziwe historie, pokazane językiem filmowym wysokiej próby, są bardziej przekonywujące.
Filmy dokumentalne coraz częściej trafiają do kin, a coraz rzadziej są emitowane w telewizji, a jeżeli już to późna nocą, w porze małej oglądalności. Czy jest to Pana zdaniem trwała tendencja? A jeśli tak to skąd ona się bierze?
To nie jest tak. Kanały kablowe i płatne nadają świetne filmy dokumentalne i mają ich w programie coraz więcej. Pani uwaga tyczy się TVP 1 i 2. Ale to już się zmienia. Moim zdaniem wynika to z niedocenienia widza.
Ukończył Pan wydział politologii. Czy wiedza tam zdobyta łączy się jakoś z pasją do filmów dokumentalnych? I czy Pana zainteresowanie polityką wpływa na tematy paneli dyskusyjnych festiwalu? Jeden z tegorocznych, na temat rewolty 68. roku, zapowiada się bardzo „gorąco”…
Na pewno był to jeden z ważnych powodów mojego wczesnego zainteresowania filmem dokumentalnym. Dobre dokumenty mogą być o wszystkim: o szalonej miłości, czy o poszukiwaniu 6 Chińczyków spośród miliarda. Poszukiwaniu, które po 2 latach zakończyło się sukcesem. A wszystko zaczęło się od znalezienia klisz na śmietniku w Szwecji… („Szalona Miłość” i „Zagubione wakacje” - oba filmy mamy w tegorocznym programie PLANETE DOC REVIEW). Panele dyskusyjne cieszą się popularnością. Są one przedłużeniem filmów, które pokazujemy. W tym roku mija 40 lat od rewolty, która przetoczyła się od Meksyku po Japonię. To świetna okazja na filmy o tych wydarzeniach i na rozmowę, o tym czy nadal chcemy zmieniać świat, czy „Matrix codzienności” zjadł nas kompletnie i nie wierzymy w lepszy świat. Debata, o której Pani wspomina (16 maja) będzie spotkaniem starej i nowej lewicy. Swoje zdanie na temat Rewolty ‘68 roku wypowiedzą również przedstawiciele prawicowych opcji. Można się spodziewać gorącej dyskusji i niejednoznacznych wniosków.
Jak znajduje Pan filmy na poszczególne edycje festiwalu?
Odwiedzam 10 festiwali na 3 kontynentach, otrzymuję filmy od dystrybutorów światowych, sami filmowcy zgłaszają swoje filmy na festiwal. Tak powstaje program, który prezentuje selekcję tego, co najlepsze, w światowym kinie dokumentalnym ostatniego roku. Do tego dochodzą programy tematyczne i retrospektywy mistrzów gatunku.
Jakie kryteria stosuje Pan przy wyborze?
Sztuka filmowa wysokiej próby! Jak najdalej od reportażu, z którym nadal często kojarzy się film dokumentalny. Wyjątkowy temat lub szczególne podejście do, wydawałoby się, znanego tematu. Pasja twórców i wysoki poziom operatorski. To najważniejsze kryteria.
Co Pana tak fascynuje w filmie dokumentalnym?
Gdy ekipa filmowa wychodzi na plan fabuły, wszystko jest z góry ustalone. Chodzi o to, aby wykonać plan co do szczegółu i co do minuty. 10 - 20 dni zdjęciowych i „do widzenia”. Reżyser i aktorzy za kilka dni zajmują się czym innym. Obraz dokumentalny jest inną bajką.
Gdy ekipa podąża za bohaterem, czy wydarzeniem, niewiadomo jak się film skończy i czy w ogóle powstanie. Dokumenty kręci się często latami. Film tworzy się w fazie montażu. Z tego samego materiału filmowego (setki godzin) można stworzyć wiele historii na ten sam temat. Zrobić dobry film dokumentalny jest nieporównywalnie trudniej niż dobrą fabułę.
Reszta to fikcja.
Czy jest film, który szczególnie Pan ceni, taki który wywarł na Panu niezapomniane wrażenie?
Co roku powstaje kilkanaście świetnych filmów. Czasami łut szczęścia powoduje
że akurat ten film staje się głośny, zdobywa uznanie na świecie. Są również trudne do określenia bariery kulturowe. Im więcej rzeczy nas interesuje, im bardziej chcemy zrozumieć świat, nawet ten odległy, tym więcej filmów ma szanse nas zachwycić.
Czy istnieje recepta na dobry film dokumentalny?
Moim zdaniem nie istnieje. I bardzo dobrze. To najszybciej rozwijający się gatunek filmowy na świecie. Coraz bardziej odrzucający przedstawianie faktów na rzecz przekazywania emocji. To cecha najlepszych filmów dokumentalnych.
Czy myśli Pan, że wrócą złote czasy polskiego dokumentu? Takie, jak w latach 70. i 80.?
Wrócą, gdy młodzi twórcy znajdą swój własny język filmowy, odłączą się od starych mistrzów. Na tegorocznym festiwalu pokażemy kilkanaście nowych polskich filmów dokumentalnych i przegląd filmowców skupionych w Zespole Filmowym Paladino.
Czy obok zamiłowania do filmów dokumentalnych ma Pan jeszcze inne pasje?
Wiele - na przykład muzykę. W tym roku PLANETE DOC REVIEW przekroczy granicę dźwięku. Na zakończenie festiwalu, 18 maja w Teatrze Dramatycznym odbędzie pierwszy w naszej części Europy koncert charyzmatycznego twórcy Christiana Zehndera, który przedstawi projekt STIMMHORN. Zehnder potrafi zrobić z głosem wszystko. Wychodzi od tradycji jodłowania alpejskiego a kończy na śpiewie eksperymentalnym i performance.
O pozostałych pasjach - kuchni wegetariańskiej i winie - opowiem przy innej okazji…
Rozmawiała Izabella Jarska
Komentarze (1)
Komentarze
Świetny z Pana facet, Panie Arturze! :) Na festiwalu niestety nie będę, ale często oglądam PLANETE. Zawsze znajdę coś interesującego dla siebie. Szczególnie chciałabym podziękować za wszystkie filmy nt. ekologii. Ostatnio widziałam świetny 3-częściowy dokument pt. ""Podróż po planecie Ziemia"". Poruszający. Dobitnie unaocznia osobom dotąd niezorientowanym, jak drastycznie ludzkość zmieniła oblicze naszej planety i w jak przerażającym tempie prowadzi naturę na skraj zagłady. Pokazuje także, jak każdy z nas dzięki odpowiedzialnym decyzjom podejmowanym każdego dnia może tej zagładzie zapobiec. Według specjalistów mamy zaledwie 10 lat na podjęcie prawidłowych działań. Po tym czasie prawdopodobnie nie uda się już zatrzymać i odwrócić procesu globalnego ocieplania klimatu i związanych z nim katastrofalnych zmian w środowisku. To ostatni dzwonek, by ocalić nas, przyszłe pokolenia i Ziemię - nasz dom, jedyny, jaki mamy. Czekam teraz na ""Niewygodną prawdę"" Ala Gore'a. Może się doczekam.