Easter Eggs pojawiają się w różnych dziełach popkultury: w książkach, komiksach, grach, serialach i oczywiście w filmach. Właśnie tym ostatnim przyglądamy się dzisiaj. Niektóre z przykładów bardzo was zaskoczą!
Ze świata true crime do DC
Złoczyńcy, z którymi mierzył się Batman bywali inspirowani prawdziwymi postaciami lub nawiązywali do kryminalnych archetypów znanych śledczym. Jeden z antybohaterów, jakiego poznaliśmy w ostatniej adaptacji komiksów o Mrocznym Mścicielu, zasługuje na szczególną uwagę.
„Batman” w reżyserii Matta Reevesa opowiada genezę Człowieka-Zagadki (Edwarda Nashtona), czyli genialnego, ale do szpiku kości złego kryminalisty, który ma w zwyczaju zastawiać pułapki na mieszkańców Gotham. Jego łamigłówki są skomplikowane i makabryczne. Nashton poza igraniem z siłami sprawiedliwości za pomocą eksperymentalnych sideł lubi informować o swoich planach, by móc podziwiać z oddali próby ratowania ofiar. Ma też charakterystyczny emblemat, którym podpisuje się pod listami oraz powitanie, jakim rozpoczyna rozmowy telefoniczne z reporterami lub policjantami. I tu zbliżamy się do wątku iście easter eggowego. „Hello. This is Riddler spaeking” to kalka innego powiedzonka znanego fanom true crime.
Kojarzycie Zodiaka? Jego zbrodnie wstrząsnęły Ameryką na przełomie lat 60. i 70., a modus operadi zabójcy łudząco przypominał ten przedstawiony w najnowszym „Batmanie”. Poza tym, na taśmach policyjnych, które nagrywano w toku śledztwa, gdy tajemniczy Zodiak dzwonił, by pochwalić się kolejną ofiarą, usłyszeć można bardzo charakterystyczne słowa „Hello. This is Zodiac speaking”. Przypadek? Nie sądzę.
Pac-Man na Tronie
Pac-Man to zręcznościowa gra Namco, która miała swoją premierę w 1980 roku. Debiutowała na automatach, ale z czasem zagościła także na innych platformach, między innymi na Atari 2600, Commodore 64, Super Nintendo czy Game Boyu. To był ogromny hit. Gracze pokochali rozgrywkę polegającą na przemierzaniu labiryntów, wcinaniu białych kulek oraz uciekaniu przed duchami.
Popularność Pac-Mana miała też swoje odbicie w innym dziele popkultury, czyli w filmie „Tron” z 1982 roku. Fabuła opowiada o losach programisty (Kevina Flynna), który przenosi się do wnętrza komputera. Niematerialny, cyfrowy świat zarządzany jest przez program o skłonnościach dyktatorskich imieniem Sark. W jednej ze scen Sark próbuje namierzyć włamywacza za pomocą systemu mapującego. W tym celu śledzi jego ruchy na wielkim ekranie. Ten natomiast przedstawia jeden z poziomów, jaki znalazł się we wcześniej wspomnianej grze. Między niebieskimi liniami przypominającymi korytarze z platformówki widać nawet samego Pac-Mana.
Essa Millenium
„Rojst. Millenium” to trzecia część kryminalnej antologii w reżyserii Jana Holoubka. Tytuł zdradza ramy czasowe, w jakich osadzona została akcja serialu. Fabuła koncentruje się na serii zaginięć oraz zabójstwie Kociołka – kierownika znanego z poprzednich sezonów hotelu Centrum, którego zagrał Piotr Fronczewski.
W pierwszej połowie pierwszego odcinka zaczyna się przyjęcie urodzinowe przyszłej ofiary. Wiwatujący tłum, głośna muzyka, pokaźnych rozmiarów tort – impreza doskonała. Toast za zdrowie Kociołka wznosi kilku szczególnych gości, w tym jeden, którego kojarzyć mogą wszyscy fani rapu oraz… YouTube’owych wywiadów. Chodzi oczywiście o Winiego (Winicjusz Bartków). Po wychyleniu kieliszka grana przez niego postać wypowiada bardzo charakterystyczne „essa”. Hip-hopowy easter egg!
We własnej osobie
Niektórzy twórcy filmowi (i nie tylko) lubią pojawiać się w swoich produkcjach w charakterze statystów lub nawet grać w nich role epizodyczne.
Jednym z pierwszych reżyserów, który w swoich dziełach umieszczał easter eggs w postaci własnej osoby przemykającej w tle, był Alfred Hitchcock. Spośród 52 filmów, które nakręcił, aż 39 zaszczycił swoją obecnością na ekranie. Najsłynniejszą sceną z jego udziałem jest ta z filmu „Ptaki”, w której wychodzi ze sklepu zoologicznego, prowadząc na smyczy dwa psy, które w rzeczywistości należały do niego.
Częstym gościem na planie filmowym był również Stan Lee. Prezes i członek zarządu Marvel Comics lubił odgrywać epizodyczne role w filmach komiksowych i angażować się w inne projekty związane z promocją uniwersum, którego był współtwórcą. Mogliśmy go oglądać w produkcjach Marvel Studios oraz filmach innych wytwórni, które wykupowały prawa do adaptacji historii o superbohaterach. Ostanie „cameo” Stana Lee to występ w filmie „Avengers: Koniec Gry”. To niezwykle symboliczne, gdyż ta część stanowiła finał historii Avengersów.
Lokowanie produktu
„Przypadkowe” pojawienie się logo jakiejś firmy w serialu lub na zdjęciu gwiazdy w mediach społecznościowych nie dziwi już nikogo. To jedna z popularniejszych form marketingowych, która sprawdza się od lat. Zrozumiałym jest, że twórcy filmowi dostrzegli w niej potencjał i wykorzystują viralowy charakter product placementu w swoich produkcjach.
Jednym z przykładów posłużenia się wizerunkiem znanej marki przez filmowca jest umieszczenie przez Davida Finchera kubków Starbucksa w każdej scenie filmu „Podziemny krąg”. Reżyser nie zamierzał nawiązać współpracy typowo reklamowej, po prostu chciał „oddać hołd” sieci, która jego zdaniem pozytywnie zmieniła kawiarniany rynek i stała się symbolem konsumpcjonizmu. Biorąc pod uwagę problematykę filmu i to, że jego główny bohater sprzeciwia się zachłanności i materializmowi, sprawia, że taki „smaczek” w postaci wszędobylskiego logotypu może być różnorako interpretowany. Jedni doszukują się w tym zabiegu przekazu – krytyki zamiłowania do markowych rzeczy. Sam Fincher wypowiada się w tej sprawie dość jednoznacznie: to był żart uzgodniony ze Starbucksem.
Co ciekawe, logotyp sieci kawiarni pojawił się całkiem niedawno w innej produkcji. Mowa oczywiście o finałowym odcinku serialu „Gra o Tron”. Tuż obok ręki Daenerys spostrzegawczy widzowie zauważyli dość współcześnie wyglądające naczynie, którym był charakterystyczny plastikowy kubek z zielonym logo. Włodarze stacji HBO oraz zarząd Starbucksa odnieśli się do sprawy, tłumacząc, że było to niedopatrzenie, ale wielu fanów serialu nie wierzy w taki „przypadek”.
Bohaterowie z kosmosu
Najbardziej znana space opera w dziejach, czyli saga „Gwiezdne Wojny” obfituje w easter eggs. Wierni fani serii z lubością śledzą filmy kadr po kadrze, wychwytując symbole odwołujące się do wydarzeń z innych części lub doszukując się nawiązań do konkretnych postaci z uniwersum.
Easter eggiem z „Gwiezdnych Wojen”, który zrobił na mnie pozytywne wrażenie, był ten z udziałem bohatera z zupełnie innego kosmicznego filmu. W epizodzie pierwszym „Gwiezdne Wojny: Mroczne Widmo” pojawia się… E.T.! Wraz z kilkoma innymi przedstawicielami gatunku Extra-Terrestrial zajmuje jeden z balkonów podczas zgromadzenia w Senacie Galaktycznym.
Umieszczenie tych postaci w filmie było podziękowaniem George’a Lucasa dla Stevena Spielberga, który w filmie „E.T.” również posłużył się easter eggiem, puszczając oko do fanów „Gwiezdnych Wojen”. W scenie, w której Elliot przemyca przez tłum mieszkańców świętujących Halloween swojego przyjaciela okrytego prześcieradłem, jedno z dzieci ma na sobie kostium Mistrza Yody. Dostrzegając to, kosmita rozpromienia się i wypowiada słowo „home”, świadczące o tym, że zna historię zakonu Jedi i pochodzi z tego samego uniwersum.
Poszukiwacze zaginionych easter eggów
Kontynuujemy wątek kosmiczny. Co łączy Indianę Jonesa z R2-D2 i C-3PO? Otóż dwa roboty znane z uniwersum „Gwiezdnych Wojen” zaliczyły nietypowe cameo w filmie „Poszukiwacze zaginionej Arki”. Podczas przeczesywania Studni Dusz, w celu odnalezienia Arki Przymierze Jones lawiruje między różnymi starożytnymi figurkami. Część z nich pokryta jest egipskimi hieroglifami. Nie byłoby w tym nic wyjątkowego – w końcu fabularnie wszystko się zgadza – gdyby nie fakt, że niektóre ilustracje nieco wykraczają poza znany kanon. Uwagę zwraca ta przedstawiająca wspomniany wyżej duet R2-D2 i C-3PO.
Jajko w pelerynie
Kino superbohaterskie to niezwykle podatny grunt dla easter eggs. Mieszanie się uniwersów (zwane crossoverami), sceny po napisach końcowych czy liczne nawiązania do innych dzieł popkultury to chleb powszedni fanów przychód herosów w trykotach i doskonałe okazje do umieszczania humorystycznych akcentów dla spostrzegawczych. Prym w tego typu zabiegach wiedzie wytwórnia Marvel Studios. W każdej produkcji pojawiają się mniejsze lub większe „smaczki” – jedne zapowiadają nadchodzące wydarzenia, inne świadczą o poczuciu humoru scenarzystów.
Jednym z easter eggów, który okazał się zwiastunem powstania kolejnego filmu w ramach uniwersum, była scena z pierwszej części „Iron Mana”. Tony Stark zakładając charakterystyczną złoto-czerwoną zbroję, prawie odwraca naszą uwagę od tego, co dzieje się za nim na laboratoryjnym stole. Nie trzeba być wielkim znawcą komiksów by rozpoznać gadżet, który najwyraźniej właśnie powstaje na naszych oczach. Jest to tarcza kapitana Ameryki.
„Iron Man” miał swoją premierę w 2008 roku, a pierwszy film o losach Steve’a Rogersa – „Captain America: Pierwsze starcie” dopiero w 2011. Można zatem podejrzewać, że Marvel Studios już na etapie powstawania „Iron Mana” planowało stworzenie innych produkcji z popularnej franczyzy lub nawet było w trakcie kręcenia pierwszych zdjęć.
Istną kopalnią easter eggów jest seria „Deadpool”. I nie chodzi o to, że bohater tych filmów wkrada się na okładki innych produkcji, tylko o humorystyczne nawiązania fabularne. Jednym z najbardziej oczywistych jest to z pierwszej części, kiedy Wade Wilson poddaje się ryzykownej terapii, która ma wyleczyć go z nowotworu, jednocześnie czyniąc jego ciało niezniszczalnym. Postać grana przez Ryana Reynoldsa wygłasza prośbę, by po zakończeniu procesu nie ubierać go w zielony, animowany strój. Nawiązanie do roli „Zielonej Latarni” jest prawdopodobnie pomysłem samego aktora, który kilka lat wcześniej zagrał tytułową rolę właśnie w tej produkcji. Film nie zyskał uznania widzów ani krytyków, a sam Reynolds wielokrotnie podkreślał, że gdyby mógł cofnąć czas, prawdopodobnie nie przyjąłby propozycji wzięcia udziału w przedsięwzięciu.
Easter eggs w animacjach
W animowanych filmach dla dzieci również można znaleźć wiele nawiązań popkulturowych i to nie koniecznie czytelnych dla młodszych widzów. Jednym z przykładów takiego odwołania do innych dzieł kinematografii, jest scena z pierwszej części „Toy Story”. Gdy Buzz trafia w ręce wyjątkowo brutalnego Sida, Chudy rusza mu na ratunek. W domu chłopca dostrzec można bardzo charakterystyczny wzór na dywanie. Ktoś, kto projektował tekstury do animacji, miał identyczne wyczucie stylu co dekorator wnętrz hotelu Overlook, w którym toczyła się akcja filmu „Lśnienie” w reżyserii Stanleya Kubricka. Można się domyślać, że scenarzyści Pixara chcieli w ten sposób dać widzom do zrozumienia, że zło drzemiące w antagoniście z filmu o życiu zabawek, jest tak samo ogromne, jak to, które opętało Jacka Torrance’a, bohatera adaptacji książki Stephena Kinga.
Nieco bardziej współczesnym przykładem animowanego easter egga, jaki wyłowili spostrzegawczy widzowie, jest nietypowa wizyta z animacji „Kraina Lodu”. Na koronację Elzy w Arendelle przybywają bohaterowie innego hitu od Walt Disney Pictures „Zaplątani” – Roszpunka i Flynn Rider. Widać ich tylko przez chwilę i od tyłu. Właściwie to trudno powiedzieć, co ten drobiazg mógł mieć na celu, gdyż premiery tych filmów dzielą 3 lata. Być może twórcy sygnalizują nam powstanie crossoveru lub zwyczajnie chcieli, byśmy głowili się nad nierozwiązywalną zagadką.
Jakie easter eggi wam udało się wyłapać? Koniecznie dajcie nam znać w komentarzach! A jeśli chcecie dalej czytać o swoich ulubionych filmach, zapraszam na stronę Magazynu Empik Pasje do działu poświęconego pasji do oglądania.
Komentarze (0)