Ogromne zadziwienie budzi fakt, że współczesne technologie, do tej pory nierozerwalnie związane z komercyjnymi widowiskami, imponująco posłużyły się wielkiej sztuce.

Pierwsze ujęcia najnowszego filmu Lecha Majewskiego „Młyn i krzyż” zapierają dech w piersiach, gdy na naszych oczach, ręką reżysera, ożywiony zostaje obraz. Praca rozpoczęta w 1564 roku przez flamandzkiego malarza i filozofa Pietera Bruegla Starszego znalazła kontynuację w niezwykłym filmie Majewskiego.

Dzięki nowym technologiom reżyser skupia uwagę widza na losach 12 postaci, spośród 500 namalowanych na płótnie figur. Ale nie tylko człowiek jest ważny w tym niecodziennym projekcie. W wielowarstwowej kompozycji niezwykle istotne są pozostałe elementy krajobrazu: góra, na szczycie której umieszczono młyn ze skrzydłami przypominającymi krzyż, imponujące chmury przesuwające się po niebie, czy pająk tkający swą sieć. Realizacja filmu trwała 3 lata i wymagała niezwykłej cierpliwości i wyobraźni. Wykorzystano technologię CGi (obraz generowany komputerowo, technologia wykorzystana m.in. w „Labiryncie Fauna” i „Avatarze”) oraz przestrzeni 3D. Nowoczesna technologia rzeczywiście nadała filmowi wieloznaczności i głębi, zmieniając płaski ekran kinowy w niemal trójwymiarową przestrzeń.

Film „Młyn i krzyż” zachwycił międzynarodową publiczność. Film Majewskiego miał swoją światową premierę 23 stycznia na międzynarodowym festiwalu filmowym w Sundance.  Ze Stanów Zjednoczonych powędrował do Holandii, gdzie był wyświetlany w sekcji Spectrum na międzynarodowym festiwalu filmowym w Rotterdamie. Od 18 marca można go zobaczyć w polskich kinach!

ITI Cinema