Wiedzieliśmy, że to nie będzie adaptacja…

…a prawdopodobnie mimo to, szukaliśmy bezpośrednich przełożeń z sagi autorstwa Andrzeja Sapkowskiego na kolejne odcinki. Twórcy, w tym główna showrunnerka Lauren S. Hissrich, tuż po premierze pierwszego sezonu, zapewniali widzów, że kontynuacja losów Rzeźnika z Blaviken będzie zdecydowanie luźniej nawiązywać do książki, ale mieliśmy w zamian otrzymać wartką fabułę pełną zwrotów akcji i soczystych intryg. Jak wyszło? Otóż nikt nie ma prawa poczuć się oszukany – ekipa realizacyjna słowa dotrzymała. Trzon opowieści, podobnie jak w prozie Sapkowskiego, stanowi umacniająca się z każdą chwilą więź między Geraltem a Ciri.

Bohaterowie udają się do Kaer Morhen, czyli starej warowni w górach, która stanowi schronienie dla wszystkich łowców potworów z Kontynentu. Lwiątko z Cintry pod okiem nowego opiekuna, Wesemira, Lamberta, Eskela i kilku innych anonimowych Wiedźminów rozpoczyna trening. Uczy się władać mieczem, pokonywać skomplikowane przeszkody i rozpoznawać jadowite bestie. Jednocześnie próbuje także opanować swoje magiczne zdolności, w czym pomaga jej na początku Triss Merigold. Jednak już te wątki przetykane są innymi, których próżno szukać między kartami powieści – niech za przykład posłuży chociażby powierzchowność relacji młodej adeptki sztuki wiedźmińskiej i Merigold. W książce były bardzo mocno ze sobą związane, a w serialu po tej relacji nie ma w zasadzie śladu.

 

strefa wiedźmina

 

Ciekawi także fakt, że twórcy zdecydowali się bardzo mocno rozbudować wątki dotyczące losów Elfów. Francesca Findabair i Filavandrel aén Fidháil zostali rodzicami i postanowili nawiązać sojusz z Nilfgardem. Szybko jednak okazuje się, że dwór Emhyra nie był im przychylny. Mimo to, prześladowany ród postanawia wypowiedzieć wojnę królestwom Północy – co Białemu Płomieniowi powinno odpowiadać, zważywszy na jego plan podboju całego Kontynentu.

Podobnie jak w pierwszym sezonie, sporo miejsca poświęcono Yennefer z Vengerbergu. Tym razem również dopowiedziano nieco historii względem powieści. Yen z serialu Netfliksa traci chwilowo swoją moc władania Chaosem. Pomocy Czarodziejce chce udzielić Voletha Meira, czyli Nieśmiertelna Matka. Pojawia się we śnie i w zamian za podarowanie jej Ciri oferuje Yennefer przywrócenie zdolności. Ta tajemnicza postać wprowadza ciekawy wątek, którego oczywiście próżno szukać u Sapkowskiego. Jest wartościowy, ponieważ implikuje wiele ciekawych dynamik między bohaterami. Czyni ich dużo bardziej złożonymi, na próbę wystawiając szlachetność.

 

 

Kto z kim i dlaczego

Geralt jest taką postacią, która największy potencjał wykazuje dopiero w momencie, kiedy ściera się z jakimś przeciwieństwem. To reaktywny mruk, któremu oczywiście nie brakuje uroku osobistego, ale już chęci do epatowania nim, owszem. Dlatego i Sapkowski, i Lauren S. Hissrich musieli znaleźć dla niego przeciwwagę. W pierwszym sezonie „Wiedźmina” balans udało się zachować dzięki Jaskrowi i Yennefer, w drugim Ciri wyciąga z Geralta to, co w nim najlepsze. Ich relację dobrze się ogląda, bo jest bardzo konsekwentnie budowana – bohaterowie uczą się funkcjonować w sytuacji dla siebie niewygodnej, ale mają na siebie wpływ.

Drugiego takiego duetu w tej produkcji nie udało się stworzyć. Bard i Czarodziejka przez chwilę mają szansę skraść kilka kadrów, ale między postaciami brakuje chemii, a szkoda – w końcu łączy ich silna wzajemna niechęć, na której można było zbudować imperium intrygujących dynamik.

 

 

Większy budżet, czyli więcej wszystkiego

Czas niskobudżetowych produkcji fantasy skończył się na dobre. Widzowie są spostrzegawczy, naoglądali się reality TV, więc wiedzą, jak dobrze założyć perukę i nie dadzą się nabrać na kilka rzemyków wokół nadgarstków. Na szczęście Netflix o tym wie. Dzięki temu w drugim sezonie „Wiedźmina” nie ma zbyt wielu wycieczek na skróty. O ile pierwsza część miała tendencję do zamykania się w tekturowych pomieszczeniach oraz grania na green screenach, o tyle najnowsza już na tę przypadłość nie cierpi. Zdecydowanie częściej otrzymujemy tu otwarte kadry, śmielsze ruchy kamery i żywe, dynamiczne scenerie. Trochę jakby z gry skryptowej przenieść się do dużego sandboxa. To ogromny plus.

 

„The Witcher” Sonya Belousova   Giona Ostinelli

 

Czego sobie życzyć na trzeci sezon?

Bardzo chciałabym, by twórcy sięgnęli po dziedzictwo Falki i opowiedzieli nieco więcej o historii kobiet (i nie tylko) posiadających gen Lary. Rozdziały książki traktujące o przeprawie Ciri przez pustynię, okiełznaniu przez nią Ognia i zmierzeniu się ze swoją mocą, mogłyby być wielką szansą dla widzów na poznanie mrocznych i arcyciekawych meandrów uniwersum Sapkowskiego. A czy marzy mi się, żeby Hissrich częściej zaglądała do oryginału? Niekoniecznie – „Wiedźmin” serialowy musi być przede wszystkim uniwersalny i podążać za standardami czy potrzebami współczesnego widza. Oglądają go nie tylko nerdzi wprawnie poruszający się po gatunku fantasy, ale także osoby chcące dopiero poznać specyfikę formatu. Niechże dostaną więc trochę klasycznych i czytelnych wzorców, które czasami przez autora bywały przełamywane.

Niektórym w drugim sezonie mogło zabraknąć kompozycji Jaskra, a przynajmniej w wydaniu epickim, bo utworów po prostu niezłych pojawiło się kilka. Wszystkim tym życzę, by kolejna odsłona przyniosła przebój na miarę „Toss a coin to your Witcher”.

W ramach nowej odsłony zabrakło mi koncepcji łączącej i puentującej narrację. W pierwszym sezonie taką funkcję pełniło „przeznaczenie” – to słowo odmieniano przez wszystkie przypadki. Rządziło nie tylko dynamiką głównego wątku, ale także większością pobocznych. Formuła serialu dzięki temu zabiegowi nieco wyróżniała się na tle innych popularnych produkcji. Oczywiście w drugiej części „Wiedźmina” oś fabularna także biegnie torem wytyczonym jasno – skupia się wokół Ciri, jej drogi, marzeń i obaw oraz relacji z najbliższymi. Jednak to nie to samo, ten element nie ma właściwości spajających pozostałe motywy.

 

 

Ponadto myślę, że kierunek obrany przez showrunnerkę jest właściwy. „Wiedźmin” jawi się obecnie jako produkcja przystępna i poprawna, wielka rewolucja mogłaby zaszkodzić temu wizerunkowi. Szlify w zakresie prowadzenia dialogów, konsekwentne budowanie postaci oraz ich motywacji, śmielsze sięganie po mroczne aspekty świata i będzie dobrze. Prawda?

Więcej artykułów o filmach i serialach czeka na was w dziale Oglądam.

Zdjęcie okładkowe: materiały prasowe Netflix