Sensacja? Wydarzenie? Przełom? Hasło "niepotrzebne skreślić" nie ma w tym wypadku zastosowania, ponieważ wszystkie te słowa są absolutnie niezbędne, aby opisać to, co dzieje się z Behemoth i ich nowym albumem "Evangelion". Kilka tygodni z rzędu na szczycie listy Olis, debiut w pierwszej setce amerykańskiej listy Billboard i okładki większości najważniejszych magazynów metalowych na świecie. Jakby tego było mało, kompozycja "Ov Fire and the Void" trafiła do na Listę Przebojów Programu 3. Nikt grający tak ekstremalną odmianę metalu jeszcze nie dotarł w takie rejony szeroko rozumianej popkultury.
Nergal, sukces w Stanach to chyba nie przypadek? Wspólna trasa ze Slayer i Marylin Manson dała taki efekt?
To była strategicznie bardzo ważna trasa, gdyż dała nam możliwość przedstawienia muzyki Behemoth zupełnie nowej publiczności. Zgaduje, ze większość fanów Slayer czy Marylin Manson wcześniej nawet nie wiedziała o naszym istnieniu. Zasięg tej trasy i fakt, że codziennie graliśmy przed pięcio- czy dziesięciotysięczna publicznością musiał się przełożyć na konkretne wyniki. Zagraliśmy w dwudziestu pięciu największych miastach w USA. Na pewno nie pozostało to bez wpływu na powodzenie "Evangelion" za oceanem i wysoka pozycja na Billboardzie. Możemy więc stwierdzić, że przedsięwzięcie było warte całego wysiłku i znoszenia piekielnego upału (śmiech).
Niezwykłe powodzenie "Evangelion" zaskakuje w kontekście tego na jakich listach album się pojawił i w jakich mediach pokazuje się dziś Behemoth. TVN24 czy Radio Zet nie były do tej pory znane z propagowania death metalu, dziś mówią o was…
To cieszy chociaż szczerze wątpię w to, że ludzie którzy usłyszą naszą muzykę pierwszy raz, są natychmiast skłonni ją zaakceptować. To co gramy nie jest łatwe w odbiorze, to propozycja wielowymiarowa, z drugim dnem, do którego trzeba dotrzeć, a to wymaga wysiłku. Nie każdy ogarnie temat od razu. Częstotliwość uderzeń w perkusję może nawet zabić niewprawionego słuchacza (śmiech). Tego typu ekstremę należy dawkować. Jeśli chodzi o sukces "Evangelion" to myślę, że wpłynęło na niego wiele czynników, które zbiegły się w odpowiednim momencie. Nowe kontrakty z największymi firmami na świecie, bardzo skuteczny managament, fakt, ze miksem płyty zajął się człowiek legenda czyli sam Colin Richardson aż wreszcie to, ze byliśmy w naprawdę doskonalej kondycji i nagraliśmy naprawdę bardzo dobry, szczery materiał.
Czyli jesteś skłonny zgodzić się z twierdzeniem że "Evangelion" będzie dla Behemoth tym, czym "Czarny Album" był dla zespołu Metallica?
Tego nikt nie jest w stanie przewidzieć. Dla mnie liczą się fakty. "Evangelion" to manifest. Podsumowanie tego co zrobiliśmy do tej pory i zarazem otwarcie drzwi na miliony nowych możliwości. Chcemy korzystać z nowych sytuacji i opcji które mamy przed sobą zarówno w sensie medialnym jak i artystycznym. Nagrywanie tej płyty było bardzo oczyszczającym doświadczeniem, to tak jakbyśmy się zerwali z łańcucha i zaczęli odkrywać świat na nowo. Dotarło do nas, że niczego nie musimy robić na sile, nic nas nie ogranicza, nie musimy się spinać. Granie rzeczy wolnych, wręcz pierwotnych brzmi niesamowicie intrygująco w zestawieniu z tymi ultra szybkimi i technicznymi…
A masz już dosyć zainteresowania swoją osobą ze strony prasy brukowej? Dali radę Cię zmęczyć?
Piszą masę głupot, wciskają mi w usta rzeczy, których nigdy nie powiedziałem, co bywa frustrujące, ale nauczyłem się już jednego: jeżeli nie mogę zmienić rzeczywistości, to mogę przynajmniej zmienić swój stosunek do niej. Zachowuję wiec duży dystans. Bywają sytuacje skrajnie irytujące, kiedy obcy ludzie ładują ci się z butami w prywatne życie, a ty nie możesz sobie pozwolić na najbardziej oczywistą, ludzką reakcję czyli strzelić w pysk. Mimo to daje rade. Wiem co jest podstawą mojego jestestwa i co świadczy o mojej wartości. Do obecnej pozycji nie doszedłem dzięki prasie bulwarowej, więc nie od niej zależy moje dobre samopoczucie. Sam wiem ile jestem wart.
A z innej beczki, jesteś zaskoczony faktem, że "Ov Fire and the Void" znalazło się w propozycjach do Listy Przebojów Trójki? To dość niezwykła sytuacja…
Skoro tak mówisz, to muszę ci uwierzyć na słowo. Nie jestem na bieżąco jeżeli chodzi o media. Radia słucham rzadko i tylko w samochodzie, telewizji nie oglądam praktycznie w ogóle. Nie mam na to ani czasu ani ochoty. Zainteresowanie mediami mainstreamowymi może cieszyć, choć doskonale zdaje sobie sprawę z ulotnego charakteru tego zainteresowania. Ogólnie cieszę się z tego tak długo, dopóki jesteśmy akceptowani bez ingerencji w to kim lub czym jesteśmy…
Szykujecie coś specjalnego na trasę po Polsce? Jakieś niespodzianki dla fanów?
Zdecydowanie tak! To będzie największa produkcja, jaką kiedykolwiek przygotowaliśmy. Mówię tu o światłach, efektach specjalnych, pirotechnice. Już poprzednia trasa była bardzo udana, ale tym razem chcemy to zrobić na jeszcze większą skalę, bardziej profesjonalnie. I z dużym rozmachem. Zagramy też kilka kompozycji, których nie graliśmy od połowy lat dziewięćdziesiątych. Nie zdradzę żadnych tytułów gdyż chcemy zaskoczyć. Gwarantuję jednak, że będą to same smakołyki z najgłębszych otchłani naszej twórczości. (śmiech)
Behemoth za chwilę stuknie dwudziestka. Będziecie świętować?
Jasne. Przygotowujemy specjalne, podwójne DVD i książkę, oficjalna biografie, której autorem jest Łukasz Dunaj. Chcemy to wydać tak, żeby robiło naprawdę duże wrażenie, kiedy zobaczysz tę książkę, to natychmiast będziesz ją chciał przeczytać. Może zmobilizujemy metalowców do czytania. Ambitne założenie, ale wiem że się uda.
Rozmawiał Piotr Miecznikowski

Wywiady
Behemoth - nie oglądam telewizji
Sensacja? Wydarzenie? Przełom? Hasło "niepotrzebne skreślić" nie ma w tym wypadku zastosowania, ponieważ wszystkie te słowa są absolutnie niezbędne, aby opisać to, co dzieje się z Behemoth i ich nowym albumem.
Komentarze (0)