„Nie daj się zwieść pozorom – Formuła 1 to nie jest zwykły wyścig, to nie są normalne samochody. Gdybyś usiadł w kokpicie jednej z tych maszyn, nie potrafiłbyś nawet ruszyć z miejsca.” O samochodowych wyścigach, którymi interesują się rodacy na fali sukcesów Roberta Kubicy, pisze Piotr Stanisławski na fali „Przekroju”.

„Siedząc przed ekranem telewizora, ulegamy złudzeniu, że sunące po torze bolidy jadą tak jak normalne samochody, tylko znacznie szybciej. Nic bardziej mylnego – w Formule 1, najdroższym sporcie świata, reguły rodem ze zwykłego świata przestają obowiązywać.
By zrozumieć, dlaczego tak się dzieje, trzeba przyjrzeć się bliżej temu, co w tym sporcie najważniejsze – bolidom. Ze zwykłym samochodem łączy je właściwie tylko to, że mają cztery koła i silnik. Niby nic specjalnego – ich pojemność skokowa to zaledwie 2,4 litra, do tego 8 cylindrów. Jednak konstrukcja nie przypomina niczego, co można zobaczyć pod jakąkolwiek maską.
Podstawowa różnica bierze się z założeń konstrukcyjnych. O ile zwykły silnik ma przeżyć 200–300 tysięcy kilometrów, o tyle jednostka napędowa bolidu jest wymieniana po około 550–650 kilometrach. To i tak dużo, bo jeszcze w zeszłym roku silnik „żył” tylko przez jeden wyścig, czyli około 300 kilometrów, a zmianę wymusiło wprowadzenie nowych przepisów.
Gdy nie liczy się trwałość, a tylko osiągi, konstruktorzy mogą sobie pozwolić na niezwykłe rozwiązania. W latach 90. powszechnie stosowano tytan i inne lekkie materiały o ogromnej wytrzymałości, jednak stale modyfikowane przepisy pod koniec ubiegłej dekady ograniczyły inwencję inżynierów. Dziś kluczowe elementy silnika: cylindry, zawory czy elementy przenoszące napęd, mogą być zrobione wyłącznie ze stali lub aluminium. Nikiel, kobalt czy tytan dopuszczalne są tylko w stopach, z których wykonane są zawory i drobne elementy silnika. Takie regulacje mają za zadanie ograniczyć osiągi samochodów do bezpiecznych granic i wyrównać szanse między najbogatszymi a uboższymi zespołami.”
 



Całość artykułu dostępna w aktualnym wydaniu tygodnika „Przekrój”