Ewa Świerżewska – redaktor naczelna portalu Qlturka.pl, tłumaczka, nauczycielka języka angielskiego i mama dwóch przedszkolaków – opowiada o najskuteczniejszych metodach uczenia najmłodszych dzieci języków obcych.
Szkoły języków obcych proponują zajęcia dla coraz młodszych uczniów. Kiedy najlepiej zacząć naukę? Jest na to reguła, czy to raczej kwestia indywidualna dla każdego dziecka?
We współczesnym świecie już chyba nikt nie wyobraża sobie, że dziecko mogłoby nie uczyć się języków obcych. Coraz to nowocześniejsze metody, tworzone zazwyczaj w oparciu o badania naukowe, choć niekiedy także zupełnie wyssane z palca, stanowią dla rodziców argument, by od jak najmłodszych lat posyłać dzieci na różnego rodzaju kursy językowe. Oczywiście, pierwszą próbę warto podjąć już w przypadku kilkulatka, niech nas nie dziwi jednak, jeśli dziecko kategorycznie odmówi chodzenia na angielski, niemiecki czy francuski. Wcale nie oznacza to, że nasz Jaś czy Ola nigdy nie nauczą się obcego języka. Może to być sygnał, że jest jeszcze na to zbyt wcześnie, lub też że być może metody nauczania nie są dostosowane do wieku, a co za tym idzie – możliwości dziecka.
Pojawia się mnóstwo książek do nauczania języków obcych dzieci w wieku przedszkolnym – czy wszystkie dobrze spełniają swoje funkcje?
Jeśli chodzi o książki do nauki, to prócz klasycznych podręczników (których dla dzieci najmłodszych absolutnie nie polecam) są też pozycje wykorzystujące element zabawy. Przy doborze pomocy do nauki musimy zawsze brać pod uwagę wiek dziecka, etap rozwoju, na jakim się w danej chwili znajduje, a także indywidualne predyspozycje. No i oczywiście to, że w przypadku najmłodszych nauka przez zabawę przynosi świetne rezultaty.
Jak je najrozsądniej wybierać?
Dla najmłodszych podręczniki będą miały formę książek obrazkowych, kolorowanek, zestawów kart pracy wzbogaconych o płyty CD z piosenkami. Świetną serią dla takich maluchów jest zestaw „Cookie and Friends”, wydany przez Oxford University Press – trzyczęściowy kurs dla przedszkolaków, składający się z podręcznika, płyty CD, kart pracy (rozdawanych dzieciom przez prowadzącego przed każdymi zajęciami), kart obrazkowych do tworzenia historyjek, materiałów do kopiowania (z dodatkowymi aktywnościami). Polecam też dwuczęściowy kurs „English with Ellie” dla 4- i 5-latków, wydany przez Wydawnictwo Szkolne PWN, dobrze dostosowany do potrzeb dzieci w tym wieku. Ja jestem fanką książek autorstwa Joanny Zarańskiej i Magdaleny Appel – „Hello” (dla dzieci z zerówki i klas 1-3) oraz „Hocus Pocus”, wydanych przez Wydawnictwo Szkolne PWN.
Co z bajkami?
Jeśli chcemy sami wprowadzać dzieci w świat języków, warto sięgnąć po dwujęzyczne bajki (np. „Bajki po angielsku” Doroty Czos, wydane przez Langenscheidt), piosenki (np. „Sing a Song” Agnieszki Suskiej i Katarzyny Kulikowskiej, również wydane przez Langenscheidt), a także gry (memo, bingo) czy gry multimedialne dla najmłodszych (np. „RachCiach”; wydawcą tej pozycji jest także Langenscheidt).
Czy dzieci w wieku przedszkolnym są wdzięcznymi uczniami?
Wdzięcznymi, choć wcale nie takimi łatwymi, jak by się mogło wydawać. To przecież maluchy, często mające problemy z koncentracją, wpadające w skrajne stany emocjonalne. Czasem zupełnie niewinna ilustracja czy fragment filmu edukacyjnego mogą wywołać niespodziewaną reakcję, np. histerię spowodowaną strachem (bo kot przebrał się za potwora). W takich chwilach niejeden lektor zupełnie nie wie, co zrobić. Dlatego tak ważne jest, by nauki najmłodszych podejmowały się osoby nie tylko z odpowiednim wykształceniem językowym, ale także z przygotowaniem pedagogicznym, dużym wyczuciem i umiejętnością pracy z dziećmi.
Jakie są najkorzystniejsze metody i formy nauki języków obcych (ciągle mówimy o małych dzieciach)?
Trudno wyobrazić sobie, że posadzimy kilkulatka na krześle przy stoliku i przez 45 minut będziemy wykładać mu zasady gramatyczne lub uczyć czasowników nieregularnych. Gwarantuję, że byłaby to pierwsza i ostatnia lekcja. Najmłodsi, ze swymi chłonnymi umysłami, świetnie uczą się w "akcji". Na takim właśnie podejściu opiera się na przykład obecna od 10 lat w Polsce metoda nauki angielskiego Helen Doron, bazująca na naturalnym sposobie, w jaki dziecko uczy się języka ojczystego. Dzieci oswajane są z językiem mówionym już jako niemowlaki (od 3. miesiąca), aż do czasu, gdy mogą podjąć pierwsze próby czytania i pisania po angielsku. Moim zdaniem najważniejsze jest, by dziecko nie było do nauki zmuszane, a traktowało ją jako element zabawy. Dlatego też najlepiej, by maluchy uczestniczyły w różnorodnych zajęciach z grupą rówieśników, np. przy muzyce, by uczyły się wierszyków, piosenek, czyli tego, co najłatwiej wpada w ucho, a na dodatek sprawia przyjemność.
Znamy zalety wczesnego rozpoczęcia nauki języka obcego. Jakie są wady, jeśli w ogóle jakieś są?
Jeśli tylko dziecko przejawia chęć nauki, chętnie bierze udział w zajęciach, trudno tu mówić o wadach. Zazwyczaj nie rozpoczyna się nauki tak wcześnie, by pojawiło się zjawisko dotykające niekiedy dzieci dwujęzyczne (gdy np. matka mówi w jednym, ojciec w drugim języku), czyli późniejsze rozpoczęcie mówienia (za to w dwóch językach na raz). Poza tym język ojczysty, używany przez wszystkich, dominuje, co zapobiega mieszaniu przez dziecko wyrazów. Problem pojawia się wtedy, gdy dziecko kompletnie nie wykazuje zainteresowania nauką, a jest do tego zmuszane.
Jakie znaczenie ma zaangażowanie rodziców w naukę malucha?
Rodzic zaangażowany, zarówno w naukę języków dziecka, jak i edukację na innych polach, to z jednej strony zjawisko pozytywne, z drugiej zaś realne zagrożenie. Wiadomo, że w przypadku najmłodszych to nie oni sami podejmują decyzję o kształceniu się, a ich rodzice. I to od rodziców zależy, czy nauka będzie efektywna (w przypadku dziecka zazwyczaj można postawić tu znak równości z przyjemnością), czy też zestresowany maluch będzie pod presją uczestniczył w nieinteresujących go zajęciach. W drugim wypadku istnieje niebezpieczeństwo, że dziecko zniechęci się, co wprawi zbyt ambitnego rodzica w jeszcze większą frustrację i porażka gotowa. Musimy zatem pamiętać, by układając naszym kilkulatkom tygodniowy plan zajęć, brać pod uwagę przede wszystkim to, że są dziećmi. Owszem, rozwój intelektualny, nauka języków, zdobywanie wiedzy są ważne, ale jeśli dzieci będą do tego zmuszane, nie będą robiły tego dla przyjemności, to może i osiągną świetne rezultaty (choć wcale niekoniecznie), ale za to przy bardzo wysokich kosztach. I wcale nie chodzi tu o nakłady finansowe, a koszty emocjonalne.
Rozmawiała Marta Szarejko
Komentarze (0)