Czy Św. Mikołaj na dobre stanie się najważniejszym symbolem Świąt Bożego Narodzenia? Czy białobroda postać w czerwonym płaszczu wyprze z ludzkiej świadomości Rodzinę Świętą? Czysta komercja czy przekraczająca granice zdrowego rozsądku poprawność polityczna? Na takie pytania próbuje odpowiedzieć Jarosław Grzedowicz w najnowszej „Gazecie Polskiej”. 

„Grasuje po ulicach, centrach handlowych i w reklamach. Jest natarczywy, a jego fizjonomia sugeruje upodobanie do napojów wyskokowych. Otacza się podejrzanym towarzystwem frywolnych kobiet przebranych za elfy, karłów lub zmutowanych reniferów. Podejrzany jest o liczne wtargnięcia z workiem na teren prywatnych posesji w okresie wigilii Bożego Narodzenia. Nosi czerwony kubrak, wysoką czapkę i spodnie obszyte białym futerkiem. Podaje się za Św. Mikołaja” Taki oto żartobliwy „list gończy” rozpoczyna artykuł pt: „Kod Św. Mikołaja”.
Ale później już nie jest tak wesoło.
Autor broni mistyki świąt, których istota leży jednak w czym innym niż świąteczne zakupy. Jednak patrząc na zastępy hipermarketowych Santa Klausów można by odnieść inne wrażenie. Ponadto podobno Jezus, którego narodziny właśnie obchodzimy ma jednoznacznie religijny wymiar co mogłoby obrażać (również podobno, bo nikt tego nie sprawdził) osoby innej wary. A Św. Mikołaj jest neutralny i dlatego jest cool.
W artykule znajdziemy też historię prawdziwego Św. Mikołaja z Miry, który notabene był biskupem i z krasnalem w kubraku nie miał wiele wspólnego. Natomiast rodowód Santa Klausa znajdziemy w dziewiętnastowiecznej bajce.
I o tym wszystkim warto pamiętać świętując noc w której narodził się Bóg.
I.J