„Od Mieci Ćwiklińskiej po Mariusza Szczygła: tradycji dumb blond mogliby nam pozazdrościć nawet Amerykanie”. O wyższości (nie)głupiej blondynki pisze Wiesław Kot w najnowszym numerze tygodnika „Wprost”.

„Polska ma ulubioną blondynkę - Dodę Elektrodę. Doda zaspokaja fundamentalną potrzebę społeczną: pragnienie posiadania blondynki sławnej, cycatej i głupiej. A przynajmniej udającej głupią. Doda działa jak oficer na szkoleniu wojskowym: nawet najgłupszy student pociesza się, że jest mądrzejszy od niego. I to jest najważniejszy wkład Dody w kulturę narodową. Myślicie, że Doda była pierwsza? Skąd! Ona tylko umiejętnie wpisała się w mit dumb blond”.

Nie tylko Amerykanie mają pokaźną kolekcję „głupich blondynek”. W naszym kraju też ich nie brakowało i nie brakuje. „Miecia Ćwiklińska była etatową blondynką Polski międzywojennej, choć blond to ona była wówczas, gdy wylewała sobie na głowę litr wody utlenionej. (…)Widownia ochrzciła ją pseudonimem Pulpietuszek - z racji jej okrągłej buźki. Teraz Pulpietuszek w co drugim filmie siadywał na kanapie jako prezesowa, baronowa, hrabina i wygłaszał sądy głupie i niedzisiejsze. Widownia to uwielbiała. I przysyłała listy: "Jak to miło zobaczyć na ekranie kogoś, kto jest głupszy niż ja".

Po Ćwiklińskiej można by wyliczyć całą plejadę rodzimych „dumb blonds”: Hanka Bielicka, Violetta Villas, Krystyna Sienkiewicz, Katarzyna Figura, Doda Elektroda…Jednak wymienione panie przeważnie taki właśnie przyjęły image, niekoniecznie w zgodzie ze swoim prawdziwym IQ. Ja ze swojej strony mogłabym wydłużyć listę o kilka innych znanych publicznie dam, które znakomicie wpisują się w stereotyp głupiej blondynki, tyle że raczej nieświadomie…

I.J.

Pełny tekst w najnowszym 1210 numerze tygodnika "Wprost".