„Pokolenie dzisiejszych 30-latków na emeryturę z ZUS nie ma co liczyć. Niż demograficzny zapowiada katastrofę gospodarczą. Dlatego rząd zapewnia, że do tego nie dopuści i zachęci obywateli do zakładania dużych rodzin. Jednak, aby to zrobić, nie wystarczy zaoferować każdej nowej mamie becikowego” – czytamy a najnowszym numerze „Ozonu”.

Za 50 lat nasz kraj może mieć tylko 27 milionów obywateli -„Nas, Polaków!”, parafrazując nieodżałowanego Bareję. Grozi nam to wydłużeniem lat pracy, horrendalnymi podatkami i rażąco niskim PKB.
„Demografowie biją na alarm, że statystyczna Polka rodzi podczas swojego życia tyko 1,2 dziecka, a dla naturalnego zastępowania pokoleń powinna 2,1 (…) Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że tylko w roku 2003 urodziło się 25 tys. mniej Polaków, niż umarło”. I obśmiewanie becikowego, tudzież projektu podatku dla samotnych, autorstwa posła Piłki, nic tu nie pomoże. Dane statystyczne są bezlitosne, a prognozy na przyszłość jeszcze gorsze.

„Według statystyk Środkowoeuropejskiego Forum Badań Migracyjnych w 2052 roku może nas być tylko 27,3 mln, czyli o blisko 11 mln mniej niż dziś. Do tego na jednego emeryta przypadało będzie 1,7 osoby pracującej (dziś stosunek ten wynosi 1:5,5). – To oznacza, że nasze dzieci, aby nas utrzymać, będą musiały dużo więcej i wydajniej pracować. Wydłużeniu ulegnie wiek emerytalny, a same emerytury będę stanowiły jedynie 40–50 proc. naszych pensji – uważa prof. Janina Jóźwiak, dyrektor Instytutu Statystki i Demografii w Szkole Głównej Handlowej. Przed skutkami niżu demograficznego ostrzega nas także Andre Sapir, ekonomista z Uniwersytetu ULB w Brukseli. – Tak duży spadek liczby ludności może znacznie spowolnić rozwój gospodarczy Polski – twierdzi naukowiec”.
Czy jest na to recepta?

I.J

Pełna treść tego artykułu znajduje się w drukowanej wersji tygodnika “Ozon”.