Plecak? Jest. Kredki? Są. Strój na w-f? Wyprany. Od strony wyprawki jesteśmy gotowi na 100%. Ale czy nasze dziecko poradzi sobie w szkole? Czy będzie potrafiło wejść w system edukacji bez problemów i traum? Na pewno! Jednak absolutnie nie zaszkodzi, jeśli pomożemy mu w wykształceniu podstawowych umiejętności, które pozwolą szybko odnaleźć się w szkolnej ławce. Wierzcie lub nie, ale doskonałym narzędziem do tego będą gry planszowe!
 

Kilka reguł nikomu nie zaszkodzi

Jedną z najtrudniejszych rzeczy, z jakimi przychodzi zmierzyć się maluchom, jest zrozumienie, że w szkole obowiązują pewne, narzucone z góry zasady. Dziecko, które do tej pory spędzało czas na różnych zabawach, nagle musi przez czterdzieści pięć minut siedzieć w ławce, wykonywać polecenia nauczycielki i odrabiać prace domowe. Co ciekawe, sytuacja gry planszowej narzuca podobne ograniczenia. Jeśli dziecko zrozumie, że są chwile, w których musimy poddać się pewnym regułom, będzie mu potem łatwiej odnaleźć się na przykład w szkole - przecież najłatwiej uczyć się przez naśladownictwo, ale zaraz potem - przez analogię. Jak to zrobić? Bardzo prosto!

 

Po pierwsze, gdy rozpoczynamy grę, starajmy się to robić zawsze w podobnych okolicznościach - na przykład konsekwentnie grajmy przy stole. To oznacza, że każdy siedzi na swoim krześle, nie wstaje od stołu w trakcie gry, ma swoje miejsce. Niby nic wielkiego, ale potem w szkole okaże się, że siedzenie w ławce jest również pewnym rytuałem, którego należy przestrzegać. Do tego celu nada się każda gra, nawet prościutkie Potwory do szafy.


Po drugie, grę wspólnie rozkładamy (to mniej istotne, rodzic może przecież przygotować tytuł do rozgrywki), ale, co ważniejsze, również razem ją chowamy i odkładamy na miejsce. Pilnujemy, żeby żadne elementy się nie zawieruszyły, a pudełko trafiło z powrotem na swoje miejsce na półce. To z pewnością pomoże już w szkole nie gubić swoich rzeczy - nie uwierzycie ile gumek, nożyczek i opakowań kleju jest w stanie “przerobić” pierwszoklasista zaledwie w jeden semestr! Poza tym, segregowanie elementów, zwłaszcza tak kolorowych jak w grze Kurnik, jest po prostu fajną zabawą!

 

Po trzecie, w sytuacji gry każdy gracz ma swoją kolej, w trakcie której to on wykonuje swój ruch, a pozostali czekają cierpliwie aż skończy. To z kolei przekłada się później na umiejętność wysłuchania pozostałych dzieci w klasie - lub uczącego je czegoś nauczyciela. Dziecko nie zdziwi się, gdy dostanie informację, że aby coś powiedzieć, powinno podnieść rękę - będzie to kolejny element społecznej “gry”, który przyswoi sobie znacznie łatwiej. Może warto zacząć od czegoś kooperacyjnego - jak Park dinozaurów - to szczególnie dobry tytuł dla początkujących graczy!

Egmont, gra edukacyjna Park Dinozaurów - Egmont

Po czwarte, gry prawie zawsze wyłaniają zwycięzcę - a co za tym idzie, także przegranych. W szkole oprócz piątek, czasem trafi się przecież i czwórka, a może nawet trójka. Jeśli to będzie pierwsze zderzenie dziecka z sytuacją, w której nie jest najlepsze, może być to dla niego bardzo trudny moment. Nauka przegrywania (i wygrywania! To też bardzo ważne!) jest naturalnym elementem wchodzenia w świat gier planszowych. Jeśli połączycie przyjemne z pożytecznym wybierając Eliksir mnożenia, to nieźle zaskoczycie nauczycieli matematyki!

Wreszcie, współdziałanie. Nie mówię nawet o grach kooperacyjnych, ale o samym fakcie przebywania w grupie i dążenia wspólnie do jakiegoś celu - na przykład zagrania od początku do końca w jakąś grę. Każda partia uczy, że jeśli wspólnie poddamy się różnym zasadom życia społecznego, a na dodatek przyjmiemy odpowiednią w danej chwili rolę, możemy spodziewać się fajnych efektów. Czemu nie zrobić tego przy Ślimaki to mięczaki, gdzie na dodatek musimy utrzymywać swoją tożsamość w tajemnicy przed innymi graczami?


 

Oczywiście, w żaden sposób nie chcę tu wchodzić w buty rodziców - każde z was ma na pewno swój sprawdzony sposób na uczenie swoich dzieci odpowiednich wzorców zachowań - a może wręcz jesteście zwolennikami twórczego buntu i wolicie nie wpajać maluchom “jedynych słusznych” rozwiązań. Rozumiem to i szanuję. Myślę jednak, że może być im nieco łatwiej stawić czoła wyzwaniom czekającym na nich w szkole, jeśli zawczasu zrozumieją, jak działa “dorosły” świat!