„Wydarzenia Wielkiego Tygodnia i Wielkiejnocy interpretowali najwięksi mistrzowie minionych epok. Przy okazji oddawali stany duchowe i emocjonalne, których sami doświadczyli. I mimochodem przekazywali wiele informacji o sobie” – czytamy w świątecznym wydaniu „Rzeczpospolitej”.

„Ostatnia Wieczerza w formie fresku często zdobiła ściany refektarzy, gdzie celebrowano klasztorne posiłki (dotyczy to m.in. arcydzieła Leonarda da Vinci). Przedstawione realia pomagały zrozumieć i wczuć się w wielkoczwartkowe wydarzenia. Znamienne jednak, że większość malowideł ukazywała pełną napięcia chwilę, gdy Chrystus przepowiada zdradę Judasza. Zróżnicowanie reakcji uczestników wieczernika stanowiło dla artystów wyzwanie, ale zarazem pozwalało popisać się kunsztem w oddawaniu różnorodnych emocji.

Rzadziej podejmowali twórcy wątek ustanowienia eucharystii, czyli komunii świętej. Podjął się tego Dirk Bouts, niderlandzki malarz schyłkowego gotyku. W ubiegłym stuleciu "odkryto" jego "Ostatnią Wieczerzę" z ołtarza w kościele St. Pierre w Leuven. Zamówiło ją miejscowe Bractwo Najświętszego Sakramentu, powierzając dwóm profesorom teologii opracowanie ikonograficzne malowidła. Bouts poświęcił dziełu trzy lata, finalizując je w 1467 roku.” (…)

Wśród wydarzeń Wielkiego Tygodnia najczęściej powtarza się dramat Wielkiego Piątku. Bodaj najsłynniejszy i największy obraz Ukrzyżowania znajduje się na zewnętrznych skrzydłach "Ołtarza z Isenheim" (dziś w Museum Unterlinder w Kolmarze). Powstał około 1515 roku, ale światowy rozgłos zyskał dopiero cztery wieki później. Jego autorem był niemiecki artysta Mathias Grünewald, zleceniodawcą - przeor klasztoru Antonianów w Isenheim nieopodal Strasburga.

Gigantyczny poliptyk po otwarciu skrzydeł mierzy prawie sześć metrów szerokości; skrzynia wraz z rzeźbioną nadbudową dochodzi do 16 metrów wysokości. Dlaczego ten kolos stał się sławny dopiero w XX wieku? Bo nie trafił do katedry w ludnym mieście, lecz do niewielkiego przyklasztornego kościółka, do odseparowanej od świata wspólnoty. Imponujący poliptyk stał się świętością zakonników oraz ich podopiecznych, do których nikt nie odważał się zbliżyć. Cierpieli bowiem na straszliwą chorobę, od X wieku wywołującą grozę w Europie - trąd.”


I.J/”Rzeczpospolita”