„O tym, ile falsyfikatów i zrabowanych płócien wisi w polskich muzeach, nie wiedzą nawet ich pracownicy” – pisze Łukasz Radwan, w najnowszym numerze tygodnika „Wprost”, w artykule zatytułowanym Pralnia płócien.

Dowodem na powyższą tezę są ostatnie dzieje obrazu Włoszka, pędzla Olgi Poznańskiej.
"Kiedy do gmachu stołecznej galerii Zachęta wkroczyła policja i zarekwirowała płótno "Włoszka", nie był to happening, mający zwrócić uwagę na wystawę Olgi Boznańskiej. Po prostu obraz jest dowodem w sprawie brutalnego napadu, rabunku, a ostatecznie śmierci jednej z ofiar przestępstwa. "Włoszka", którą tylko kilkanaście dni mogły podziwiać tłumy zwiedzających, jeszcze cztery lata temu należała do kolekcjonera z Rybnika. W październiku 2001 r. właściciela napadnięto w jego domu, a łupem padł m.in. obraz Boznańskiej. I choć od czterech lat zrabowane płótno figuruje w spisie dzieł skradzionych (pod numerem PA01920), kuratorka wystawy Anna Król nie zadała sobie trudu sprawdzenia jego pochodzenia. Nie sprawdziła, bo w Polsce nie ma ani przepisów obligujących ją do tego, ani zwyczaju, który jest standardem postępowania w innych krajach".

Eksponowane w polskich muzeach dzieła bywają również falsyfikatami. "W połowie ubiegłego roku okazało się, że falsyfikatem jest sprzedany w 1977 r. przez warszawską Desę do Muzeum Narodowego w Szczecinie obraz Jana Cybisa. Praca była rok wcześniej wystawiona do sprzedaży w salonie Desy. Już wtedy wdowa po Janie Cybisie Helena Zaremba-Cybisowa kategorycznie stwierdziła, że to podróbka. Potwierdził to też malarz Tadeusz Dominik oraz pierwsza żona Jana Cybisa, malarka Hanna Rudzka-Cybisowa. Te głosy nie przeszkodziły państwowej instytucji w zakupie dzieła. Podkładką była ekspertyza wydana przez pracownika Muzeum Narodowego w Warszawie. Okazało się, że współdziałał on ze sprzedającym obraz.”.
Fantomas po polsku.

I.J

Pełny tekst w najnowszym 1206. numerze tygodnika "Wprost", w sprzedaży od poniedziałku 16. stycznia.