„Mars zachodzi, wschodzi Wenus. W polityce czeka nas rok kobiet. Co najmniej rok. Na ekranach telewizorów coraz częściej będziemy oglądać twarz delikatnej brunetki, socjalistki Ségolene Royal, która w maju ma szansę jako pierwsza kobieta w historii Francji wygrać wybory prezydenckie. Nie zabraknie też coraz lepiej znanej Hillary Clinton, żony byłego prezydenta USA, dziś wpływowej senator ze stanu Nowy Jork. Mówi się, że pani Clinton wkrótce rozpocznie morderczą kampanię przed wyborami prezydenckimi zaplanowanymi na koniec 2008 r. Z kolei kanclerz Niemiec Angela Merkel w pierwszym półroczu 2007 r. będzie przewodniczyć Radzie Europejskiej. I być może przejdzie do historii jako polityk, który wyciągnął Wspólnotę z przeciągającego się kryzysu.
Na tym tle Polki nie wypadają najgorzej: Hanna Gronkiewicz-Waltz została prezydentem Warszawy (ta sama funkcja była trampoliną dla Lecha Kaczyńskiego), Zyta Gilowska mocno trzyma tekę wicepremiera i ministra finansów, a w rządzie coraz jaśniej błyszczy sprawnie zarządzająca europejską manną Grażyna Gęsicka.”
Zatem, białogłowy wszystkich krajów - łączmy się.
Komentarze (0)